Nie skończyłam jeszcze dziesięciu lat, kiedy po raz pierwszy zobaczyłam na mojej bieliźnie cienką, podłużną plamkę krwi. Mama powiedziała, że właśnie stałam się kobietą i jak wszyscy inni pogratulowała mi. Mimo to nikt nie ukrywał przede mną spojrzeń pełnych politowania. Udało mi się podsłuchać, że jestem jeszcze za mała, żeby zrozumieć cokolwiek z długiej listy niezbędnych wyjaśnień. Dlatego milczeli, a ja milczałam razem z nimi. Za ich przykładem przyjęłam tę tragedię ze spokojem.
Nikt mi nic nie wyjaśniał i nie świętował narodzin tej nowej kobiety. Za to zaczęła prześladować mnie armia ust – wszystkie kobiety w rodzinie, sąsiadki, moje przyjaciółki i ich mamy, wszystkie chciały wiedzieć, jak dokładnie wyglądała chwila, w której osiągnęłam dojrzałość, a potem