Poczuj i zrozum
Pogoda ducha

Poczuj i zrozum

Magdalena Róża Skoczewska
Czyta się 3 minuty

Czasami dotarcie do sedna problemu jest łatwiejsze, niż sądzimy.

Nie jest łatwo dotrzeć do sedna trapiącego nas właśnie problemu, bo zwykle bardzo rzadko potrafimy być uważni. Po pierwsze, trzeba w ogóle chcieć dotrzeć do sedna, zacząć od zadania sobie pytania: „Co się teraz ze mną dzieje?”. Oczywiście brzmi to banalnie, jak większość rzeczy napisanych na temat mindfulness. Niech to proste ćwiczenie jednak nas nie zrazi. Wiemy, że coś wymaga zmiany, i to na bardzo podstawowym poziomie, ale nie każdy z nas potrzebuje złożonych analiz filozoficzno-socjologicznych. I często to właśnie proste pytania mogą nas doprowadzić do ciekawych i ważnych wniosków. Takich, które odmienią nasze doświadczanie rzeczywistości.

Kiedy przeżywamy coś ważnego, często zadajemy sobie pytania: „Dlaczego tak się dzieje?”, „Dlaczego mi się to przytrafiło?”. Szukamy przyczyny, chcemy zrozumieć, z jakiego powodu coś się wydarza. Albo pytamy „po co?”, zastanawiając się nad celem obecnego odczuwania.

Z punktu widzenia praktyki uważności można uznać, że zarówno pytania o przyczynę, jak i o cel zupełnie nie mają sensu, ponieważ istotne jest to, co przeżywamy tu i teraz, a także jaki jest nasz stosunek do tego, co właśnie przeżywamy. Nie ma więc potrzeby zadawać pytania „dlaczego?”, które wskazuje na konotacje z przeszłością, np.: „Co takiego zrobiłam, że to się wydarza?”, „Za jakie grzechy?”. Pytanie „po co?” również okazuje się nie na miejscu, gdyż odnosi się do przyszłości, np.: „Czego mam się dzięki temu nauczyć?”, „Co ma z tego wyniknąć?”.

Informacja

Z ostatniej chwili! To ostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Warto natomiast nauczyć się odcinać od tych pytań, ponieważ stoją one na przeszkodzie do bycia w pełni w czasie teraźniejszym. Odwodzą nas od tego, co przeżywamy w danym momencie. Dopiero po pewnym czasie należy wrócić i zadać sobie oba pytania, świadomie decydując się na rozważania intelektualne, które – choć bardzo istotne – stanowią tylko część ludzkiego doświadczenia. To natomiast oznacza, że musimy najpierw pozwolić sobie w pełni przeżyć emocje, żeby później móc podejść do tych rozważań na chłodno.

Warto też pamiętać, że ocenianie, które często towarzyszy temu, co przeżywamy, jest związane ze sferą uczuciową. Jeśli krytykujemy coś lub kogoś, to mamy – najogólniej rzecz biorąc – negatywny stosunek emocjonalny do danego zjawiska lub danej osoby. Analogicznie w przypadku pozytywnej oceny. Jeżeli chcemy rozważyć pewne fakty, nie powinniśmy ich oceniać. Zazwyczaj jest to trudne, gdyż przyzwyczailiśmy się do mieszania wszystkich sfer; robimy to nieświadomie, co wprowadza tylko jeszcze większy bałagan.

Na szczęście każdy ma możliwość przeprowadzenia takiej analizy rzeczywistości w dowolnym momencie swojego życia. Jak to zazwyczaj bywa w procesach uczenia się, początki mogą być trudne, ale z czasem jest coraz łatwiej i owa technika zostaje z nami. Poszczególne kroki są bardzo proste.

1. Zatrzymaj się. (Na przykład usiądź i zwróć uwagę na swój oddech).

2. Zauważ, co czujesz – emocjonalnie i fizycznie. (Jakie emocje ci teraz towarzyszą? Nazwij je, jeśli możesz. Czy jest to smutek, żal, ekscytacja? Co czujesz w ciele – może ciepło, ból, sztywność?)

3. Zastanów się, o czym myślisz. (Jakie to myśli? Czego dotyczą? Zaobserwuj je, jakbyś patrzył na nie z zewnątrz).

Powyższe ćwiczenie już samo w sobie poszerza świadomość, nawet jeśli mielibyśmy już nigdy do niego nie wrócić. Powtarzając je, przybliżymy się do nas samych, będziemy mogli lepiej zrozumieć, kim jesteśmy, a do tego zredukujemy stres. Zauważymy te strony danej sytuacji, które zazwyczaj pomijamy. Będziemy bardziej obecni.

Należy pamiętać, że rzeczywistość jest zawsze w większym stopniu skomplikowana, niż sądzimy, dlatego warto uwzględniać jak najwięcej jej aspektów. Za każdym razem, kiedy bierzemy pod uwagę mniej niż trzy możliwości, trzy rozwiązania, trzy składowe owej rzeczywistości – jak choćby stronę fizyczną, emocjonalną i intelektualną – możemy się mylić. Mimo że to banalna konstatacja, metoda ta okazuje się w praktyce rewolucyjna.

Bez uważności pozwalamy na ciąg­nący się w głowie tok myśli, który często niczego nie wnosi – dryfujemy na fali napięć i automatycznego reagowania. Przez to ulegamy lękowi lub innym emocjom, z których nawet nie zdajemy sobie sprawy. Nieświadomie wracamy do przeszłości i wybiegamy w niepewną przyszłość. W ten sposób umyka nam życie i tracimy możliwości, jakie nam ono daje.

"Nad wodą", ok. 1880 r., Auguste Renoir , Art Institute Chicago
„Nad wodą”, ok. 1880 r., Auguste Renoir , Art Institute Chicago

Czytaj również:

O pożytkach z samotności
i
"Samotne drzewo", 1822 r., Caspar David Friedrich, Alte Nationalgalerie
Pogoda ducha

O pożytkach z samotności

Jakub Bas

Wystarczy przejść się ulicami jakiegokolwiek miasta, by zauważyć, że nasza kultura jest zorientowana na przebywanie w towarzystwie innych. Nie ma jednoosobowych kin, a w restauracjach próżno szukać stolików dla samotników, choć jedzenia solo na szczęście się nie zabrania. Po pandemicznej izolacji notowania rodziny i przyjaciół wzrosły jeszcze bardziej. Dla zachowania niezbędnego w świecie balansu warto jednak przypomnieć, że i z przebywania we własnym tylko towarzystwie można czerpać szereg korzyści. Oto one:

1. Samotność podnosi naszą kreatywność

Wszyscy bez wyjątku jesteśmy krea­tywni. W grupie zawsze jednak jeden jest kreatywny mniej, drugi bardziej. Grupa podąża za najsilniejszym i z reguły działa wspólnie, kosztem indywidualnych potrzeb. Warto pobyć samemu i oddać się kreatywnym zajęciom bez zewnętrznych wpływów. Nie trzeba od razu rzeźbić w marmurze lub kreślić pejzaży węglem. Można ugotować obiad, można ułożyć kwiaty w wazonie. Liczy się każda aktywność, która pozwala tworzyć.

Czytaj dalej