Żywioły

Poezja dzikości

Julia Fiedorczuk
Czyta się 3 minuty

To nie jest dobry czas dla dzikich istot. Nie ma już miejsc na Ziemi, gdzie przyroda istniałaby w kształcie niezmienionym przez cywilizację. Topnieją lodowce, blakną rafy koralowe, co roku wymiera jakieś 100 tys. gatunków roślin i zwierząt, kurczą się pierwotne lasy deszczowe i puszcze. Produkujemy za to fury plastikowych śmieci, które przeważnie lądują w oceanach – w połowie wieku morza mogą zawierać więcej plastiku niż ryb! Względny optymizm po paryskim szczycie klimatycznym z grudnia 2015 r. skończył się wraz z wyborem Trumpa na prezydenta USA. Technokapitalizm rządzi.

Mimo to, mówiąc o nieokiełznanym egoizmie, agresji i złu, automatycznie odwołujemy się do dzikości. Jakby rabunkowa eksploatacja naturalnych zasobów Ziemi nam nie wystarczała, kolonizujemy dzikość także symbolicznie: w kontraście do człowieczeństwa dzikość jest czymś obcym, pustym ekranem, na którym możemy wyświetlać dowolne

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Przemyślenia

Smog 
jako metafora

Filip Springer

Zaraz o nim zapomnimy. Robi się cieplej, przestajemy grzać, niektórzy wsiadają na rowery. Wiosna. Ale temat wróci, możemy być pewni. Kupiłem oczyszczacz powietrza. Wystarczyło kilka razy wpisać odpowiednie hasła w wyszukiwarkę i już internetowe algorytmy zaczęły mi wciskać kolejne antysmogowe rozwiązania. Najbardziej surrealistyczna była reklama maseczek. Do wyboru kilkadziesiąt atrakcyjnych wzorów i kolorów. Na zdjęciach młodzi, modnie ubrani ludzie. Gdyby nie maski, wyglądałoby to jak reklama nowych butów albo dżinsów. Jednak chodzi o to, że powietrze, którym oddychamy, jest trujące. Okazuje się, że wszystko może być lifestyle’em, nawet skrajna desperacja. 

Oczyszczacz dotarł po tygodniu. Rozpakowałem go i postanowiłem wynieść karton na śmietnik. Po drodze zaczepiły mnie kolejno trzy osoby – a jaki to model, a gdzie kupiłem, a przepraszają najmocniej za śmiałość, ale za ile. I na jaką powierzchnię lokalu. Mieszkam na osiedlu, na którym ludzie niechętnie odpowiadają sobie nawet „dzień dobry”, a tu masz – kilkadziesiąt metrów spaceru i tyle interakcji. Taki społeczny wymiar smogu. 

Czytaj dalej