Przyzwyczailiśmy się, że otacza nas hałas, i przestaliśmy słyszeć drobne dźwięki – szepty, szumy czy zgrzyty. Czas ponownie się na nie otworzyć. Zapraszamy na spacer dźwiękowy!
Dobrze mieć otwarte nie tylko oczy, lecz także uszy. W spacerowaniu dla zdrowia lub przyjemności idzie o to, żeby zwrócić uwagę na dźwiękowe walory i felery otoczenia – pozornie błahe, niepozornie istotne, niesłyszalne, zagłuszające. Ze wszystkich zmysłów to wzrok zdobył największe zaufanie człowieka. Warto jednak docenić również te, zabawnie odstające po obu stronach głowy, części ciała. I zadbać o nie – nie tylko podczas porannej toalety.
Trening słuchowy można zrobić zawsze, wszędzie i w każdym towarzystwie. I choć mogłoby się wydawać, że będzie równie męczący jak leżenie na kanapie, to naprawdę potrafi dać w kość. Zwłaszcza tym najmniejszym – znajdującym się w uchu środkowym – kosteczkom o wdzięcznych nazwach: młoteczek, kowadełko i strzemiączko (m.in. dzięki nim słyszymy). Zatem na spacerek!
Pejzaż dźwiękowy
Idź przed siebie. Jeśli masz w zwyczaju dreptać w rytm muzyki, to wyłącz tę ścieżkę dźwiękową i otwórz się na dźwięki na ścieżce. Podążaj za nimi i pogrążaj się w nich. Miej uszy dookoła głowy. Bądź kompozytorem swojego spaceru!
Hildegard Westerkamp, pionierka i propagatorka spacerów dźwiękowych, swoją instrukcję rozpoczyna poleceniem:
Zacznij od wsłuchiwania się w dźwięki, jakie wydaje twoje ciało podczas wykonywania ruchu. Te odgłosy są najbliżej ciebie i wyznaczają pierwszą oś kontaktu z otoczeniem. Jeśli jesteś w stanie dosłyszeć nawet najcichszy z tych dźwięków, oznacza to, że znajdujesz się w środowisku skrojonym na ludzką miarę.
Sęk w tym, że przetartych szlaków jest coraz więcej, a „środowisk skrojonych na ludzką miarę” coraz mniej. Jeśli nie słyszysz zgrzytania piasku pod podeszwą buta, pomrukiwania pod nosem lub chrupania w kolanie, które jeszcze wczoraj dawało się ostro we znaki, to są dwie możliwości – albo nie żyjesz, albo doświadczasz „niezrównoważonego” pejzażu dźwiękowego. Słowem, ty i uszy utknęliście w natłoku dźwięków.
Poetycko brzmiący termin wskazujący na foniczne aspekty krajobrazu wymyślił w latach 60. XX w. kanadyjski kompozytor Raymond Murray Schafer. Pejzaż dźwiękowy (ang. soundscape) obejmuje to, co słyszymy w konkretnym miejscu i kontekście; daje o sobie znać na przekór wszechogarniającej kulturze obrazu i zwraca uwagę na fenomen słyszenia. Dziś, również za sprawą Schafera, studenci muzykologii na seminariach z ekologii dźwięku wsłuchują się w przestrzeń z nadzieją, że uchronią te bardziej wartościowe, „skrojone na ludzką miarę”, pejzaże akustyczne.
Dopóki człowiek nie zerwie toksycznej relacji z silnikiem spalinowym, dopóty spacery dźwiękowe będą bolesnym i wykańczającym doświadczeniem. Długotrwała ekspozycja na zbyt głośne i bezsensowne dźwięki sprawiła, że się do nich przyzwyczailiśmy. W efekcie – nauczyliśmy się ignorować hałas. A zamknięcie się na pewne dźwięki trwale zmniejsza czułość słuchu i w konsekwencji zaburza jego normalne funkcjonowanie. Jeśli nie będziemy trenować tego zmysłu, cichsze i delikatniejsze odgłosy przejdą niezauważone obok naszych nieczułych uszu. Aż w końcu zupełnie zanikną.
Co jeszcze słyszysz?
Pierwsze spacery dźwiękowe potraktuj jak rozgrzewkę. Niech wybrzmi wielka symfonia świata, a ty poczuj się jak jego pępek! Jak pisze Westerkamp:
Spróbuj się poruszyć,
nie wydając przy tym żadnego dźwięku.
Czy to możliwe?
Który z dźwięków twojego ciała
jest najcichszy?
[…]
Oddal uszy od dźwięków swojego ciała
i wsłuchaj się w to, co brzmi wokół.
Co słyszysz? (Sporządź listę)
Co jeszcze słyszysz?
Innych ludzi.
Odgłosy natury.
Dźwięki maszyn.
Na kolejne spacery udaj się w miejsca, gdzie swobodnie usłyszysz zarówno swoje myśli, jak i strzykanie w kościach. Daj odetchnąć młoteczkowi, strzemiączku i kowadełku. Po kilku takich sesjach nauczysz się czytać dźwięki ze zrozumieniem, a składowe hałasu rozłożysz na czynniki pierwsze. Z ogromną korzyścią dla codzienności, bo wszystkie szumy, stuki, trzaski, brzdęki, huki, piski, klekoty, świsty, łomoty, zgrzyty, chluśnięcia, mlaśnięcia, szczeknięcia, warknięcia, ryki, jęki, krzyki, szepty to bogate źródło informacji. Przewodniczka dźwiękoznawczych wycieczek, Westerkamp, obiecuje, że praktyka spacerów dźwiękowych może… zwiększyć nasze szanse na przetrwanie!
Jak wiele
Ciągłychdźwiękówciągłych Ciągłychdźwiękówciągłych.
Czy jesteś w stanie wychwycić
jakieś interesujące rytmy
regularne uderzenia
najwyższy
najniższy dźwięk?
Czy słyszysz jakieś
cyklicznie występujące albo wyróżniające się dźwięki:
szelest
huk
świst
łomot?
Skąd wydobywają się poszczególne dźwięki?
Co jeszcze słyszysz?
Odciągnij uszy od tych wszystkich dźwięków i wsłuchaj się w to,
co poza nimi – — – w przestrzeń.
Jaki jest najcichszy dźwięk?
Nie sprawdzaj, ile kilometrów pokonały nogi. Oceń własne reakcje i odczucia związane z obecnością w danej przestrzeni akustycznej. Jak się czujesz? Słyszysz więcej, niż jesteś w stanie zobaczyć?
Wyjdź na zewnątrz i postaraj się usłyszeć jak najwięcej dźwięków wywoływanych przez wiatr. Odszukaj wśród nich te niskie i te wysokie oraz te, które nieustannie zmieniają wysokość, a wraz z nią także głośność. Jak kształt budowli wpływa na to, jakie dźwięki towarzyszą przepływowi wiatru? Jak reagujesz na poszczególne dźwięki?
A potem zatrzymaj się i zastanów:
Co jeszcze słyszysz?
Co jeszcze?
Co jeszcze?
Co jeszcze?
Co jeszcze?
Cytaty pochodzą z książki Hildegard Westerkamp Spacery dźwiękowe, tłum. K. Kijowska, „Glissando”, nr 26/2015.