Zagajnik – 4/2019
i
W Japonii istnieje pojęcie "momijigari", czyli oglądania jesiennych liści (dosłownie „oglądania klonów”). Zdjęcie: VadoIn Giappone/Pixabay (domena publiczna)
Dobra strawa

Zagajnik – 4/2019

Łukasz Łuczaj
Czyta się 5 minut

Sezon na momijigari

W niektórych stronach Japonii je­sienią jada się liście klonów (po japońsku momiji) w tempurze! Oczywiście nie dla ich smaku, gdyż pożółkłe klonowe liście smakują celulozą. Są one rusztowaniem dla ciasta, które układa się w klonowy kształt. W Japonii istnieje też pojęcie momijigari, czyli oglądania jesiennych liści (dosłownie „oglądania klonów”). Delektowanie się ulotnością jest ważną częścią estetyki japońskiej. W ogrodzie opiera się ona na kontraście niezmienności pewnych elementów, takich jak kamienie czy rośliny zimozielone, i krótko kwitnących ogrodowych pereł. Powstaje krajobrazowe haiku.


Termity hodują grzyby

W tropikach też zbiera się grzyby! Na przykład w środkowej i wschodniej Afryce czy w Azji Południowo-Wschodniej. Na targowiskach Laosu, gdzie prowadzę badania naukowe, widuję kilkanaście gatunków. Niektóre to te same lub prawie te same co w Polsce: kurki, gołąbki, prawdziwki. Rarytasem tropików są jednak grzyby z rodzaju Termitomyces. Wyglądają trochę jak kanie czy czernidłaki, a rosną przy kopcach termitów, które opiekują się ich grzybnią. W mojej opinii smakują trochę jak jadalne muchomory (cesarski albo czerwieniejący). W krajach dawnych Indochin istnieje także wyraźnie wyróżniony

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Śmierć i roślina
i
rysunek: Tomek Kozłowski
Wiedza i niewiedza

Śmierć i roślina

Jowita Kiwnik Pargana

Kiedy Duncan Gow, ubogi krawiec z Edynburga, zajadał się kanapkami z zieleniną, nie podejrzewał, że będzie to ostatni posiłek w jego życiu. Zmarł 3 godziny i 15 minut później.

Był 21 kwietnia 1845 r., godzina 16.00. 43-letni krawiec Duncan Gow był głodny jak wilk – nic dziwnego, przez cały dzień nie jadł, jedynie około południa wypił ze znajomym szklankę whisky. Ale dzieci Duncana – 10-letni syn i 6-letnia córka – postanowiły zrobić ojcu niespodziankę i przygotować mu kanapki z dziko rosnących warzyw i ziół. Między innymi z pietruszką, którą rodzic uwielbiał tak bardzo, że zjadł tego dnia cały pęczek. Mówił, że pyszny.

Czytaj dalej