Historyjka – Egipt Historyjka – Egipt
i
zdjęcie: Andrés Dallimonti/Unsplash
Rozmaitości

Historyjka – Egipt

Tomasz Wiśniewski
Czyta się 1 minutę

Pewnego razu pewien deweloper udał się na wycieczkę do Egiptu. Był olśniony tym, co ujrzał: piramida Cheopsa, piramida Chefrena, Wielki Sfinks. „Wszystkie te obiekty można by zrównać z ziemią, a w ich miejsce wylać beton i postawić nowe osiedla” – myślał deweloper.

Zadzwonił do swojego prawnika i przedstawił pomysł w urzędzie kairskim.

– Świat musi się rozwijać – powiedział, zamykając neseser.

– Świat czy pana majątek? – zapytał urzędnik.

Informacja

Z ostatniej chwili! To druga z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

– To to samo. Prawdziwy postęp dokonuje się dzięki takim jak my – odparł deweloper.

Urzędnika przekonała ta uwaga i zgodził się na wszystko. Podpisane papiery upoważniały nie tylko do zburzenia piramid, ale także Doliny Królów, jak również zwierzęcych grobowców w Sakkarze.

Wynajęta firma ruszyła na pustynne drogi. Buldożery wesoło ryczały w blasku słońca. Stratedzy biznesowi sprowadzali dyktę z zagranicy i formułowali umowy z robotnikami.

Nagle jednak pojawiło się mrowie skarabeuszy i skorpionów, które osaczyły całą ekipę. Klątwa działała szybko. Niektórych pracowników robaki pożerały żywcem, innych pochłaniał piasek.

Deweloper obserwował, jak jego ręka się wysusza, widział już tylko swoje kości.

– Jak to możliwe? – pytał. – Przecież mam prawnika i na wszystko dostałem pozwolenie.

Zanim słońce wypaliło mu oczy, zdążył zobaczyć wielkiego skorpiona, który celując w niego żądłem, wyraźnie powiedział:

– I tak byś nie zrozumiał.

Czytaj również:

Pegaz, gazu! – 4/2021 Pegaz, gazu! – 4/2021
i
Daniel Mróz – rysunek z archiwum, nr 458/1954 r.
Doznania

Pegaz, gazu! – 4/2021

Marcin Orliński

Rozumiem, że słowo „wrzesień” rymuje się ze słowem „jesień”, ale dlaczego z „jesienią” nie rymują się ani „październik”, ani „listopad”, tego już pojąć nie mogę. Cóż, są rzeczy na ziemi i w niebie, o których się Pegazowi nie śniło. Zamiast więc roztrząsać te synoptyczno-językowe kwestie, zajmę się kolejnymi purnonsensowymi gatunkami.

Niebajka

„Życie to nie je bajka, to je bitwa” – powiada ludowa i podsklepowa mądrość. I w mądrości tej należy usłyszeć przede wszystkim grę słów, żart wynikający z faktu, że jedne słowa kryją w sobie inne, jeśli tylko pousuwać odstępy między nimi i wstawić w nowych miejscach. Bajka dla dorosłych, bo tak bywa nazywana forma, do której nawiązuje moja niebajka, to gatunek raczej mówiony, chyba już trochę na wymarciu, podobnie zresztą jak dowcipy, które opowiada się coraz rzadziej (od dawna nie słyszałem nowego dowcipu, dziś prym wiodą raczej memy). A oto przykłady bajek dla dorosłych, które cieszyły się popularnością w czasach przed Internetem: „O apostołach: Jedzcie, pijcie, używajcie, a po stołach nie rzygajcie”, „O naleśniku: Leży leśnik na leśniku”, „O babci: Bab ci się zachciewa!”. Spróbujmy, Pegazie! Do dzieła!

Czytaj dalej