Rozmaitości

Naga prawda

Mirosław Bańko
Czyta się 3 minuty

Idzie lato, a z nim upały. Zanim umysł rozleniwieje w lipcowym słońcu, spróbujmy zebrać myśli o nagości – temat w sam raz na gorące dni i plażowe tête-à-tête za parawanem. Myślom o nagości nadamy formę dialogu. Zacny ten gatunek był uprawiany przez filozofów, dlatego w roli dyskutantów obsadzimy Filozofa (dalej F) i Sceptyka (dalej S).

F: Nagość leży w porządku natury, a ubiór w porządku kultury. Dlatego…

S: Za pozwoleniem, nagość nie jest w porządku, nagości należy się wstydzić!

F: …dlatego ludzie się rodzą bez ubrania i dopiero potem ubiera się ich w spodenki i spódniczki. W ten sposób wdraża się ich do określonych ról, choć powinni sami wybierać, gdy dorosną.

Informacja

Z ostatniej chwili! To druga z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

S: Czyżby więc mieli chodzić nago aż do dorosłości?

F: Niekoniecznie, ale kultura powinna opracować strój, który nie wyklucza, a więc inkluzywny.

S: Domyślam się, że spodnie bez nogawek lub spódnicę z nogawkami?

F: Darujmy sobie ironię. Nagość pochodzi od natury, a w wersji dla wierzących – od Boga, Bóg bowiem stworzył człowieka nagim i dlatego mówimy „nagi jak go Pan Bóg stworzył”.

S: To był prawdziwy strój inkluzywny!

F: Gdy jednak nasi pierwsi rodzice spostrzegli, że są nadzy, od razu okryli się listkiem figowym. Było to pierwsze małe zwycięstwo kultury w walce z naturą.

S: Nie takie małe, figa ma duże liście. Niesprawiedliwie jest mówić, że coś „było tylko listkiem figowym dla…”.

F: Potem poszło już łatwo: ludzie zaczęli się stroić i powstała nasza wspaniała cywilizacja. Całą kulturę stworzyli krawcy.

S: Ejże! A kuchmistrze? „Tak krawiec kraje, jak mu materii staje”, więc gdy materiału nie ma, to nie kraje i już. A dobry kucharz umie zupę ugotować nawet z gwoździa.

F: Kuchmistrzów też stworzyli krawcy. Albowiem to szata stwarza człowieka, a nie człowiek szatę. I dzięki szatom człowiek ujarzmił naturę, a nawet w szaty ją ubrał, dlatego na przykład dąb to potężny mocarz w zbroi, a grzyby noszą kapelusze.

S: No, nie wiem, to śmiała teza… Tak czy owak, szata zatriumfowała nad nagością?

F: Nie do końca. Czasem nagość jest górą, mianowicie gdy ubiór staje się synonimem fałszu lub nieszczerości. Dlatego dziewczyny z Femenu atakują nagim biustem.

S: Jak Amazonki. Choć te podobno jedną pierś sobie ucinały, aby im nie przeszkadzała w boju.

F: Co więcej, symbolem otwartości stała się „naga prawda”.

S: U Przybyszewskiego była nawet „naga dusza”. Ciekawe, jak można rozebrać duszę aż do naga. Biez wodki nie razbierjosz.

F: Nagość jest górą także wtedy, gdy oznacza ponowne narodziny. Dlatego Słowacki, duchowy mistrz Przybyszewskiego, roił sobie, że Polska wstaje „jak wielkie posągi bezwstydne, naga – w styksowym wykąpana mule”.

S: W styksowym, czyli odrodzona przez śmierć.

F: Właśnie. Przeważnie jednak nagość musi uznać prymat tekstyliów, tak jak natura musiała się podporządkować kulturze. Ale to stan przejściowy, który nie wykracza poza życie doczesne. Na sąd ostateczny stawiamy się bez ubrania, o ile można coś pewnego na ten temat powiedzieć.

S: Postaciom z fresku Michała Anioła domalowano jednak opaski w intymnych miejscach.

F: Obłuda. Rodzimy się nadzy i nagość jest naszym przeznaczeniem. Poza tym w nagości jesteśmy równi.

S: No, niezupełnie, chłopcy sikają na stojąco…

F: Wypraszam sobie taką trywialność. W nagości jesteśmy równi i dopiero kultura nas podzieliła, na przykład na karmazynów i szaraczków, na sukienkowych i moherowe berety. Ubranie to powłoka doczesna.

S: Ciekawe, dotąd myślałem, że ciało jest naszą doczesną powłoką, niejako płaszczem dla duszy, a teraz okazuje się, że dusza ma płaszcz podwójny: cielesny i tekstylny.

F: Nawet kosmitów określamy poprzez ubiór: biali są dobrzy, czarni źli, a poza tym jednakowi.

S: Czarni są źli? Chyba nie mówimy o duchownych…

F: Mówimy o kosmitach, a duchowni nie są z kosmosu i umieją dbać o swoje sprawy. Zresztą ludzie są różni i pod brzydką powłoką – tekstylną lub cielesną – kryje się czasem piękna dusza.

S: Racja, „choć bez kontusza, ale dzielna dusza”. Tym optymistycznym wnioskiem proponuję zakończyć.

F: I ja tak myślę. Choć jest też inne przysłowie: „Hulaj dusza bez kontusza”, co znaczy: strój nakłada obowiązki, dopiero bez niego jesteśmy prawdziwie wolni.

S: To ja na początek rozepnę kołnierzyk.

F: Dobrze, ale myślę, że tyle wystarczy.

 

Czytaj również:

Skóra do skóry czyli ciałokrewieństwo
i
"Kobiety i niemowlę w publicznej łaźni", 1799, Utagawa Toyokuni; źródło: MET
Promienne zdrowie

Skóra do skóry czyli ciałokrewieństwo

Aleksandra Reszelska

W pełnej paradoksów Japonii dotyk uważa się za najważniejszy ze zmysłów. I to mimo że przestrzeń publiczna jest zdecydowanie bezdotykowa.

Kiedy odwiedziłam Tokio dobre 15 lat temu, Michiko, moja wieloletnia przyjaciółka, zaprosiła mnie na kolację. Pociąg, który jechał z centrum do Saitama, milionowej tokijskiej sypialni, miał ogromne opóźnienie. Do maleńkiego mieszkania Michiko, jej męża i dwójki dzieci dotarłam więc tak późno, że oboje wykrzyknęli na mój widok: „Zostajesz na noc!”. I zostałam.

Czytaj dalej