Czy dopadł cię kiedyś lęk, że najlepsze lata twojego życia przyszły zbyt wcześnie? A może nieobca jest ci gorycz towarzysząca uświadomieniu sobie, że eksperci i rozmaici mędrcy wcale nie są szczególnie mądrzejsi od ciebie?
Język wyznacza horyzont naszego świata… Tak, ale przecież nie do końca. Owszem, najpewniej i najbezpieczniej czujemy się tam, gdzie mamy dobrze znane słowa i pojęcia, gdzie umiemy nazwać to, co czujemy. Tam słowa są świetną pomocą i przysługą. Często mogą nas nawet prowadzić, mimo że sami nie do końca wiemy, co chcemy powiedzieć, więc zdajemy się na zbawienny potok słów – wiedzą o tym autorzy strumieni świadomości, rapowych rymów, a także wszyscy ci, którzy musieli się tłumaczyć, że „wcale nie mieli tego na myśli” i „wcale nie chcieli tego powiedzieć”.
Bywa jednak i odwrotnie. Czasem za wyznaczonym przez język horyzontem przetaczają się i szumią dalekie burze, których dobrze usłyszeć i przyswoić sobie nie potrafimy – właśnie ze względu na brak odpowiednich słów. Bywa, że drzemią w nas domysły, intuicje i przeczucia, które mrowią wyraźnie pod skórą, ale nie znajdują sobie ujścia – ze względu na brak słów. To jest tradycyjne pole do popisu dla poetów, próbujących niewyrażalne nazwać, ale też domorosłych słowotwórców, takich jak niżej podpisany.
Proponuję Państwu garść