Tomek wśród wirusów Tomek wśród wirusów
i
zdjęcie: CDC/Unsplash
Rozmaitości

Tomek wśród wirusów

Tomasz Sitarz
Czyta się 10 minut

Nasz nieustraszony biolog reporter tym razem penetruje środowisko bezlitosnych morderców, skrywających swój podstępny materiał genetyczny pod płaszczykiem zwanym kapsydem.

W związku z ostatnimi obostrzeniami dotyczącymi wychodzenia z domu moja praca laboratoryjna sprowadza się głównie do dumania oraz interpretacji snów przez pryzmat wydarzeń natury biologicznej. Ostatniej nocy przeżyłem wizję w formie szeptu molekularnego: sen-przesłuchanie. Stałem na środku sali, jako oskarżony, a z górującej nade mną mównicy grzmiał donośny głos wirionu SARS-CoV-2. Ściany tego okrągłego pomieszczenia były po sufit zabudowane ławami, na których zasiadały różnorakie wirusy, pokazujące sobie mnie wypustkami. Padały oskarżycielskie pytania, na które zmuszony byłem odpowiadać zgodnie z najlepszą wirologiczną wiedzą całej ludzkości. Co widziałem i słyszałem podczas tego nieconocnego wydarzenia spróbuję tu przekazać, mając nadzieję, że moje obserwacje okażą się przydatne.

SARS-CoV-2: Otwieram posiedzenie rady wirusów. Tematem dzisiejszego zebrania jest zaplanowanie inwigilacji świata ożywionego, z uwzględnieniem wiedzy, którą o nas zebrano. Przesłuchiwany został schwytany na pograniczu świata ludzi i świata molekularnego, gdy próbował wkraść się do skarbnicy naszych sekretów. Czy Homo sapiens ma coś do powiedzenia?

Homo sapiens: Tak wiele, że będę milczeć.

Informacja

Z ostatniej chwili! To trzecia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

SARS-CoV-2: Rozsądnie. W celu określenia, czy schwytany organizm jest zadowalający do naszych celów, w pierwszej kolejności głos zabiorą specjaliści wirusowego samopoznania. Doktorze Szypułka, zapraszam.

Doktor Szypułka: Z naszych informacji wynika, że ludzkość dosyć intensywnie bada świat wirusowy. Kim dla was jesteśmy?

Homo sapiens: Cząsteczkami. Dosyć specyficznymi, utalentowanymi i niezwykle złożonymi, ale nadal cząsteczkami. W systematyce organizmów żywych nie znaleźliśmy dla was miejsca. Czasem zdarza się taka definicja życia, do której spełnienia niewiele wam brakuje, jednak większość specjalistów zgadza się, że brak budowy komórkowej oraz własnego systemu wytwarzania energii skazuje wirusy na wykluczenie ze świata ożywionego.

Doktor Szypułka: Proszę gremium o zachowanie spokoju. Nie dajmy się wyprowadzić z równowagi. Jeśli jesteśmy tylko cząsteczkami, to jak naukowcy komentują naszą złożoność?

Homo sapiens: Tutaj akurat nie potrafię ukryć podziwu. Już samo zastanawianie się nad rozmyciem definicji życia powoduje u mnie dreszcze, ale zaduma nad wirusami jest prawie nie do zniesienia. Wiemy, że składacie się z materiału genetycznego, w zależności od gatunku jest to RNA lub DNA, który skrywacie w białkowym płaszczu, czyli kapsydzie. U wielu z was, w tym u większości wirusów infekujących zwierzęta, kapsyd ma strukturę do złudzenia przypominającą dwudziestościan foremny. Rozmiarowo plasujecie się raczej na najniższych szczeblach drabiny biologicznej. Wybaczcie, ale ktoś, kto ma od 18 do 300 nanometrów wzrostu, nie wydaje się groźnym oponentem.

Doktor Szypułka: Proszę natychmiast przestać z nas kpić. Chyba zapominasz o niektórych przedstawicielach, takich jak siedzące w ostatnim rzędzie mamawirusy, których rozmiary są znacznie większe.

Homo sapiens: Nie zapominam. Niektóre wirusy są rzeczywiście tak duże, że inne – mniejsze – zwane wirofagami, mogą je zainfekować. Duże ryby zjadają mniejsze, a małe wirusy zakażają większe… Traktujemy to jako niewiele znaczącą ciekawostkę, ale skoro mam okazję, to chętnie poznam waszą opinię w tej kwestii.

SARS-CoV-2: To nie ty zadajesz pytania, człowieku. Niech ci wystarczy, że traktujemy wirofagi jako dewiację.

Homo sapiens: Czyli wypieracie ze świadomości patogeny, które grają według waszych zasad?

SARS-CoV-2: Dość! Doktorze Szypułka, proszę kontynuować.

rysunek z archiwum, nr 1056/1965 r.
rysunek z archiwum, nr 1056/1965 r.

Doktor Szypułka: Przejdźmy do spraw bardziej skomplikowanych. Jak wasi naukowcy radzą sobie z opisem mechanizmów życia wirusowego?

Homo sapiens: Życia?

Doktor Szypułka: Uważaj, człowieku!

Homo sapiens: Proszę o wybaczenie. Zapomniałem, że to drażliwy temat. W uproszczeniu cykl „życiowy” wirusa składa się z sześciu etapów. Pierwszy to adsorpcja, czyli przyczepienie się cząstki wirusa do komórki, którą planuje zakazić. Odbywa się to przy udziale białek powierzchniowych, które rozpoznają receptory na błonie komórkowej. W konsekwencji wirus zazwyczaj ogranicza się do infekowania wąskiej grupy gospodarzy. Dzięki tej prostej zasadzie wirusy roślinne na przykład nie są zdolne do infekowania komórek zwierzęcych.

Doktor Szypułka: Pracujemy nad tym.

Homo sapiens: Słucham? Mniejsza o to. Drugi etap to penetracja błony komórkowej i przedostanie się do wnętrza komórki. Następnym znaczącym wydarzeniem jest pozbycie się płaszcza białkowego, czyli kapsydu. Jest on trawiony za pomocą enzymów obecnych w infekowanej komórce oraz takich, które wirus sam dostarcza. Najważniejszy – w moim odczuciu – etap to replikacja. Ogołocony materiał genetyczny wirusa jest obrabiany i odczytywany przez maszynerię białkową gospodarza. Powstają białka wirusowe, które manipulują gospodarzem. Materiał genetyczny wirusa jest powielany, tworzone są białka na płaszcze białkowe, a to wszystko przy użyciu energii i środków produkcji komórki.

Doktor Szypułka: Mówisz o nas, jakbyśmy byli jakimiś pasożytami.

Homo sapiens: Bez komentarza. Przedostatnim etapem jest składanie, czyli zamykanie namnożonego materiału genetycznego w płaszczu białkowym. W ten sposób powstają w pełni kompetentne cząsteczki wirusowe. Jeśli wśród obecnych są wirusy, które wierzą w to, że przyniósł je bocian, to błagam o wybaczenie.

Doktor Szypułka: Widzę, że zbiera ci się na żarty. Pominiemy więc ostatni etap, którym jest uwolnienie, ponieważ każdy z obecnych tu wirusów zna to wszystko na pamięć. Dowiedziałem się już wystarczająco. Oddaję głos przewodniczącemu.

SARS-CoV-2: Powiedz no, człowieku. Dlaczego staracie się zgłębić nasze sekrety? Czy wy przypadkiem nie próbujecie nad nami zapanować?

Homo sapiens: Od dawna próbujemy ujarzmić naturę, a wirusy nie są tutaj żadnym wyjątkiem. Gdy zrozumieliśmy, że światem rządzą prawa fizyki i wynikające z nich prawa biologii, wnet zachciało nam się uporządkować świat i przeformować go w bezpieczną, przewidywalną niszę. Patrząc w przyszłość, zaślepieni promieniami kapitalistycznej obietnicy spełnienia, zapomnieliśmy patrzeć pod nogi. Kiedy obserwuję próby ostatecznego ujarzmienia natury, ingerencję w naturalne ekosystemy, barbarzyńską gospodarkę rolną, obozy śmierci dla zwierząt, betonowanie wielkich rzek i maleńkich strumieni, widzę ludzką pychę i strach. Starożytni Grecy powiedzieliby: hybris! Do czego potrafią doprowadzić ślepa pazerność i żądza władzy, dowiedzieliśmy się już setki razy.

SARS-CoV-2: Chyba nie próbujesz mi prawić morałów?

Hamo sapiens: Jako przedstawiciel gatunku Homo sapiens nie czuję się w prawie, by kogokolwiek pouczać, nawet wirusy.

SARS-CoV-2: To dobrze, bo nas nie interesują farmazony kulturowe niższych stworzeń. Wasze sny o potędze nie są nawet zabawne. Kontynuujemy przesłuchanie. Może Major Variola?

Major Variola: Słuchaj no, człowieku. Jak to się stało, że udało się wam uniknąć totalnego unicestwienia przez ospę?

Homo sapiens: Świetne pytanie! Ospa rzeczywiście wydawała się plagą niedającą szans na ocalenie. Jednak w 1796 r. Edward Jenner dokonał jednego z większych odkryć w dziedzinie medycyny. Wynalazł pierwszą w historii szczepionkę w formie nieszkodliwego dla ludzi wirusa ospy krowianki. Zauważył, że osoby obcujące z zakażonym bydłem wykazują odporność na ludzką odmianę ospy. Przetestował tę obserwację, zakażając młodego chłopaka ospą krowią. Gdy po jakimś czasie próbował zainfekować go ospą prawdziwą, okazało się, że jest on odporny.

SARS-CoV-2: Variola Krowianka! Proszę natychmiast opuścić salę obrad i nie pokazywać nam się na oczy. Ta wasza pomysłowość, Homo sapiens, bywa imponująca.

Homo sapiens: Łechta pan nasze kolektywne ego. Jako ciekawostkę mogę państwu powiedzieć, że przygoda z ospą ukazała nam zmienną podatność na zakażenia wśród różnych grup społecznych. Mniej majętni, którym zdarzały się interakcje z bydłem, mieli większe szanse na przetrwanie ospy niż bogaci. To przeczy ogólnej zasadzie głoszącej, że bogaci, jako lepiej odżywieni, mają większą odporność. Przepraszam szanowną komisję, pewnie znów opowiadam zbyt wiele ludzkich ciekawostek.

SARS-CoV-2: Wręcz przeciwnie. Wspominasz o bogatych i biednych. Czy oznacza to, że w świecie ludzi występują podziały związane z majętnością, których skutkiem są różnice w szeroko pojętej sile witalnej?

Homo sapiens: Nie podoba mi się kierunek, w którym zmierzają te pytania, ale skoro to tylko sen, mogę sobie pozwolić na niedyskrecję. Tak właśnie jest. Świat ludzi jest podzielony na grupy o różnych poziomach odporności i odżywienia, co wynika z ich majętności.

SARS-CoV-2: Idąc tym tropem, proszę o zadanie pytania Hieronima Innocentego Virchowa Pierwszego.

HIV-1: Dziękuję za głos. Co wiecie o wirusach obniżających waszą odpowiedź immunologiczną?

Homo sapiens: Całkiem dużo. Domyślam się, kim pan jest, więc skupię się na pańskiej historii. W czasach pojawienia się HIV dużo było głosów wiążących zakażenie z orientacją seksualną. Szybko przekonaliśmy się jednak, że wirus dotyczy wszystkich tak samo. Więcej czasu zajęły nam badania nad hamowaniem replikacji HIV. Dziś potrafimy powstrzymać namnażanie tego retrowirusa do tego stopnia, że zakażenie nie rozwija się w aktywną formę. Wytworzyliśmy też szereg sposobów zmniejszania prawdopodobieństwa przeniesienia się wirusa na nowego nosiciela. Niestety, terapie te są wyjątkowo kosztowne, co często uniemożliwia dostęp do nich mniej fortunnej części ludzkości.

SARS-CoV-2: Jak państwo słyszą, człowiek podkreśla wagę podziałów społecznych. Z tego powodu pragnę przekazać głos Loży Gorączek Krwotocznych.

Salę przebiegł szmer i dopiero teraz dostrzegłem ukrytą w cieniu grupę wyjątkowo zjadliwych wirusów. Nie potrafię określić, jak wiele ich było, ale zidentyfikowałem wśród nich południowoamerykańskie wirusy Junin i Machupo, okrytego ciepłym płaszczem flawiwirusa Omsk i jego kuzyna z Indii, wirusa Kyasanur. Było ich więcej, ale mój wzrok stale kierował się na przewodzącą im mroczną parę, w której rozpoznałem Ebolę i Marburga. Ten ostatni zabrał głos.

Generał Marburg: Do rzeczy, człowieku. Jako głównodowodzący wirusową ofensywą spytam cię o kwestie najbardziej istotne. Opowiedz mi o waszych doświadczeniach z naszą Lożą.

Homo sapiens: Muszę przyznać, że wasza grupa nie potrzebuje przedstawienia. Brzydzę się wami. Atakujecie głównie tych, którzy nie mają środków z wami walczyć, tych, dla których czysta woda jest luksusem. To prawda, że nie stanowicie realnego zagrożenia dla ludzi pierwszego świata, ale nawet w nich budzicie lęk. Staliście się groźbą, potencjalną bronią biologiczną i właśnie za sianie tego strachu gardzę wami najbardziej. Wiem jednak, że wasze dni są policzone. Badania nad szczepionkami, doświadczenie w prewencji, tytaniczna praca nad izolacją i leczeniem chorych – to jeźdźcy waszej apokalipsy.

Generał Marburg: Nie unoś się. Tutaj nie ma uszu, które usłyszą twój krzyk.

Homo sapiens: Tu nie chodzi o mój krzyk, lecz o głos tych, którzy działają przeciw wam. Rozumiemy mechanizmy przenoszenia wirusów ze zwierząt na ludzi. I będziemy kultywować świat, w którym siedliska zwierząt są szanowane – wtedy szansa na pojawienie się wirusa odzwierzęcego będzie znikoma.

SARS-CoV-2: Mocne słowa, człowieku. Jeśli jesteście tacy przygotowani, to jak wytłumaczysz nas?

W tym momencie światło padło na podium, gdzie tuż za głównym przesłuchującym dostrzegłem dwie sylwetki. Wystąpiły naprzód i moim oczom ukazały się twarze, które znałem z pierwszych stron gazet. Z początku ich nie rozpoznałem, ale po chwili wszystko stało się jasne. MERS, SARS i SARS-CoV-2. Wszyscy podobni jak trzy krople wody.

Homo sapiens: Imponujące wejście. Ale cała ta szopka na próżno. Obu twoich pomagierów rozpoznaliśmy jako zagrożenia i pokonaliśmy bez większych trudności. Może ludzie nie są zbyt empatyczni i zapobiegliwi, a sposób, w jaki traktujemy nasz dom, pozostawia wiele do życzenia, jednak wśród nas rodzą się potężne idee. Idee szacunku do świata ożywionego, nauki jako narzędzia do naprawy tego, co przez chciwość i nieuwagę zniszczyliśmy. Wszyscy trzej jesteście jedynie rozdmuchaną paniką. Stanowicie zagrożenie, to prawda, lecz nie takie, jak wam się wydaje. Skutki ekonomiczne i społeczne waszych działań mogą stanowić dla ludzkości ogromne wyzwanie i to właśnie ich się obawiam. Ale nie was! Wy tylko zdemaskujecie system, w którym żyjemy, i niewykluczone, że jeszcze będziemy Matce Naturze za was dziękować.

Z każdym zdaniem unosiłem się bardziej i bardziej. Gdy osiągnąłem apogeum rozwścieczenia i pogardy, wirusy nie mogły usiedzieć na miejscach i skoczyły w moją stronę. Obudziłem się z twarzą na klawiaturze, na której przypadkiem napisałem ten tekst. We śnie widziałem świat taki, jaki jest, ale też taki, jakim chciałbym go widzieć. Te obrazy zlały się w jeden, który jedynie przypomina świat prawdziwy. Jestem jednak w stanie wyobrazić sobie rzeczywistość, w której ludzi i naturę łączy nie tylko łańcuch pokarmowy, lecz także wspólne uczestniczenie w cudzie istnienia. To, co wydało mi się w moim śnie najważniejsze, to perspektywa. Ludzkie próby nieograniczonego kontrolowania świata i czynienia go podległym są z góry skazane na porażkę. Świat radził sobie bez nas i bez nas sobie poradzi. Zamiast ratować ludzkość przed domniemaną apokalipsą, skupmy się na szacunku i kultywowaniu więzi z naturą, w której nic nie znika, nic nie odchodzi w niebyt. W nieustannym obiegu materii w przyrodzie jesteśmy samouporządkowanym, przeczącym nieubłaganemu pędowi entropii pyłkiem. Pyłkiem o sile sprawczej, która jest największym darem i którą warto kierować w stronę nieuchwytnej utopii.

Czytaj również:

Moja przyłbica Moja przyłbica
i
Rawpixel, Flickr (CC BY 4.0)
Przemyślenia

Moja przyłbica

Mateusz Kołczinger

Przyznam szczerze, to wszystko od początku trochę mi się podobało. Gdy tylko po raz pierwszy włożyłem maseczkę, zorientowałem się, że mogę robić miny, jakiekolwiek zechcę, i nikt nie uznaje mnie za niespełna rozumu.

Robiłem więc miny na lewo i prawo. Jeździłem pustymi autobusami na stojąco, bez trzymanki, w dzieciństwie to uwielbiałem, teraz mogłem to robić znowu, pędzić autobusem brawurowo jak Ben Hur i robić karkołomne miny.

Czytaj dalej