Dwie kobiety towarzyszą sobie w przemianie. Mówią o sile wrażliwości, o empatii oraz szukaniu własnego pokoju – przestrzeni, w której mogą wreszcie wsłuchać się w siebie.
Monika Kucia: Mamy za sobą długą wspólną drogę. Gdybym miała podsumować jeden z jej ważnych aspektów, to wymieniłabym towarzyszenie w odchodzeniu od samej siebie i w powracaniu do siebie. Jak piszesz w książce Czuła przewodniczka. Kobieca droga do siebie, droga ta „prowadzi przez wertepy, wyboje, manowce”. Prowadziłaś mnie, choć przecież nie jesteś mną. Czasem trudno mi uwierzyć, że mogłam być tak sobie daleka. Uczę się teraz zbytnio nie oddalać, chociaż nigdy nie robi się tego raz na zawsze. Jak Ty to widzisz?
Natalia de Barbaro: Tak, odchodzenie od siebie ciągle się wydarza. Nie da się stanąć przy sobie raz na zawsze – przynajmniej takie jest moje doświadczenie. To nie historia wyczynu, wbicia flagi na szczycie, tylko ciągłego docierania się ze sobą. Inni mogą mi pomóc, bo gdy jestem słabsza, w gorsze dni rośnie ryzyko, że samą siebie opuszczę, a jak zadzwonię do ciebie czy do kogoś innego z moich przyjaciół, dostanę to, co w kręgu kobiet nazywa się trzymaniem przestrzeni.
Co to znaczy?
Gdy myślę o trzymaniu przestrzeni i zamykam oczy, widzę, że ja po prostu siedzę na krześle, a naprzeciwko mnie siedzi ktoś, kto patrzy na mnie z serdecznością w oczach i słucha tego, co mówię. Ktoś mnie trzyma w swoim spojrzeniu. To jest sformułowanie, którego ty często używasz: widzę cię, słyszę cię. Czymś przeciwnym jest osąd czy nieproszona rada.
Bardzo chcę rozmawiać z Tobą o przestrzeni. Krążę wokół tematu własnego pokoju, zobacz, to jest moja altana (rozmawiamy przez czat wideo). Tu tkanina z Egiptu od Tatiany, obok wyprany stary dywanik, tutaj chusta, w której nosiłam moją córkę Luśkę. Altana była zapyziała, brzydka, teraz jest moim tymczasowym własnym pokojem na czas remontu domu. Dla mnie temat własnego pokoju wiąże się z relacją z samą sobą. Przeczytam Ci fragment wstępu Izabeli Filipiak do książki Virginii Woolf Własny pokój: „Własny pokój to także muzyka. Własny pokój to także ściany, podłoga, okno, sufit. W pewnym sensie własnym pokojem są także ptaki za oknem i dziecko płaczące za ścianą, i odgłosy miłości za ścianą. Własny pokój to także spokój. Nocą najgłębszy, nie do naruszenia. Własny pokój to także pieniądze na to, żeby mieć własny pokój. To jeszcze moment, kiedy przekręcamy klucz w zamku, żeby dostrzec najpierw okienną poświatę, rozproszoną przez mleczne firanki, a potem stół, biurko, papiery, nienaruszone, takie, jakimi je zostawiłyśmy, a potem gęste i słodkie ciepło, zbierające się w okolicy serca”.
Wspaniały opis, nie pamiętałam go.
Z jednej strony mówimy o przestrzeni psychicznej, o relacjach, ale przestrzeń fizyczna jest moim