
Połowa grudnia. Przedświąteczna krzątanina w pełni. Dzieci ukryte w dorosłych czekają na śnieg i boją się, że znów może nie być magii. Że mimo, że wszystko się uda, znów będzie tak, jakby nic się nie wydarzyło. Choć przecież święta, tak nasycone nadzieją, wydarzą się, kolejny raz.
Przed świętami w gazetach pojawia się wiele artykułów o tym, jak uniknąć rozczarowania nimi. Jak nie dać się wybujałym oczekiwaniom, że będzie to magiczny i doskonały czas. Jak samemu wyczarować sobie tę magię. To problem wielu domów, w których nie ma na co dzień ani samotności, ani biedy. Dotyczyć może nawet tych, w których obchodzi się te święta religijnie, co, teoretycznie przynajmniej, powinno zagwarantować upragniony sens. Żeby te święta coś znaczyły. Coś zmieniały. Żeby zaraz po rozpakowaniu prezentów albo po powrocie z pasterki czy wypiciu kieliszka nalewki na trawienie po uroczystej kolac