Czy dorośli zdążą zniszczyć planetę, zanim dorośniemy? – zastanawiają się dzieci zaproszone przez nas do dyskusji. I radzą: „Od uśmiechu się nie dymi, a od palenia z ust się dymi! Śmiech jest lepszy dla planety!”.
W ostatnich miesiącach nie tylko dorośli spoglądają krytycznie na narracje mające źródła w antropocentryzmie. Zakłada on bowiem, iż człowiek jest centrum wszechświata, ten zaś skonstruowany jest tak, by egzystencję człowieka, rozumianego jako najdoskonalsze dzieło ewolucji, umożliwić. Tymczasem stajemy w obliczu niewygodnej prawdy. Planeta została przez ludzkość wyeksploatowana do tego stopnia, że coraz więcej gatunków roślin i zwierząt nie jest w stanie utrzymać się na niej przy życiu. Jeżeli ta tendencja się nie zmieni, za jakiś czas ten sam problem dotknie nas wszystkich. Niektórzy ludzie mierzą się z nim już od pewnego czasu: tu i ówdzie brakuje czystej wody, jedzenia, a nawet miejsca. Jest coraz duszniej i ciaśniej.
O palącej potrzebie odrzucenia