Mieszkańcy Newtok, niewielkiego osiedla położonego na zachodzie Alaski, są pierwszymi oficjalnie uznanymi przesiedleńcami klimatycznymi w Stanach Zjednoczonych. Wkrótce ich los mogą podzielić inni.
Zmiany klimatu są na Alasce odczuwane już od kilkudziesięciu lat. Podnosząca się temperatura zmienia przyrodę, a ta z kolei determinuje warunki życia. Około 80% powierzchni stanu Alaska pokrywa wieczna zmarzlina. Głęboka i zwarta na północy, staje się płytsza i traci ciągłość w miarę zbliżania się do południowych krańców stanu. Wyższa temperatura sprawia, że zmarzlina zaczyna topnieć tam, gdzie wcześniej była przez tysiąclecia stabilna. W jej miejsce pojawia się grząski grunt. Zniszczeniu ulegają drogi, budynki, infrastruktura techniczna. W miarę ocieplania się klimatu zmniejsza się także morska pokrywa lodowa. Podnosi się poziom wód, gwałtowniej przebiegają sztormy, co powoduje powodzie i erozję wybrzeża, szczególnie w jego najniżej położonych partiach.
Większość osiedli zamieszkanych przez rdzennych mieszkańców Alaski leży na wybrzeżu Morza Beringa lub nad brzegami alaskich rzek. Jeszcze na początku XX w. ich przodkowie trudnili się łowiectwem, rybołówstwem i zbieractwem, nie prowadząc klasycznego, osiadłego trybu życia. Przemieszczali się między okresowo zajmowanymi w różnych porach roku obozowiskami. Po drugiej wojnie światowej wymogi modernizacji, w tym obowiązek posyłania dzieci do szkoły, wymusiły na nich osiadanie w stałych miejscach. Wybór lokalizacji wynikał w większym stopniu z możliwości dogodnego transportu materiałów budowlanych i paliwa niż z preferencji mieszkańców, stąd zagospodarowywanie się na wybrzeżu i nad rzekami – w ich dolnych, łatwiej dostępnych odcinkach, co dzisiaj okazuje się przekleństwem.
Tak właśnie – w 1949 r. – powstało Newtok. Choć wcześniej użytkowane w ciągu roku obozowisko liczącej kilkaset osób grupy Jupików (Eskimosów posługujących się językiem yupik) znajdowało się dużo dalej od ujścia rzeki Ninglick do morza, urzędnicy Biura do spraw Indian zdecydowali o wybudowaniu szkoły między rzekami Newtok i Ninglick, w ich dolnym odcinku, stosunkowo blisko wybrzeża. Argumentowano, że barki transportowe nie były w stanie dotrzeć wyżej w górę rzeki.
Wtedy jednak Ninglick i Newtok otaczały wioskę oraz jej okolice, płynąc w bezpiecznej i dogodnej odległości. Mieszkańcy korzystali z niewielkiego portu, do którego przybijały barki z paliwem i niezbędnymi dostawami. Zgodnie z danymi spisu ludności przeprowadzonego w 2010 r. Newtok liczyło ponad 380 osób rozlokowanych w 63 domach.
Pierwsze doniesienia mieszkańców zaniepokojonych zmianami struktury gruntu w okolicy Newtok pojawiły się na początku lat 80. XX w. Oficjalny raport – wskazujący na zagrożenie następstwami ocieplania się klimatu dla kilku, położonych na nizinach w pasie wybrzeża, osiedli rdzennych Alaskijczyków – opublikowano zaś w 2003 r. Już wtedy prognozowano konieczność przesiedleń i postulowano stworzenie funduszu, z którego można by pokrywać ich koszty.
Okazało się, że Newtok skorzystało z niego jako pierwsze. Wieczna zmarzlina, na której wybudowano wieś, stopniowo zamieniała się w grzęzawisko. Ostatnie, wyjątkowo upalne lato dramatycznie pogorszyło sytuację, jednak już w 1994 r. rzeka Ninglick zmieniła bieg: połączyła się z rzeką Newtok, otaczając osiedle z trzech stron, ale też podmywając niektóre budynki i zalewając część terenu użytkowanego przez mieszkańców oraz instalacje portowe. Ludzie znaleźli się niemal na wyspie i wśród mokradeł.
Zapadła decyzja o przesiedleniu. Na wyżej położonych terenach Wyspy Nelsona, oddalonej o kilkanaście kilometrów na południowy wschód od Newtok, zaczęto wznosić nowe domy, do których jesienią ubiegłego roku przeniosło się pierwszych kilkanaście rodzin. Nowa wioska nosi nazwę Mertarvik.
Przesiedlanie ma się zakończyć w 2023 r., jeśli uda się zdobyć fundusze na budowę kolejnych domów. Na razie społeczność funkcjonuje w dwóch miejscach, w obu znajdują się szkoły. Dla jednych przenosiny oznaczają poczucie bezpieczeństwa i lepsze warunki życia. Dla innych to utrata „swojego miejsca na Ziemi” i niepewność przyszłości. Bo przecież zmiana klimatu będzie postępować.