
Nigdy do nich nie pojechał, ale śniły mu się i powracał do nich myślami. Mówił, że są święte. W wojennym piekle wystawił z dziećmi indyjski spektakl o chorym chłopcu, który z ufnością czeka na kres.
Jest wiosna 1942 r. Chwilę temu zakończyło się święto Pesach. Warszawskie getto istnieje od około półtora roku, a w jego murach – na ograniczonym terenie przypominającym labirynt – mieszka ponad 400 tys. Żydów. Wśród nich znajdują się osierocone żydowskie dzieci, umieszczone w placówkach opieki całkowitej. Jedną z takich instytucji kieruje pediatra Henryk Goldszmit, znany powszechnie jako Janusz Korczak – przed wojną autor książek dla dzieci i dorosłych, założyciel czasopisma „Mały Przegląd” i prelegent radiowy, którego głos usłyszeć można było w eterze jeszcze we wrześniu 1939 r.
Po ponad dwóch latach życia pod niemiecką okupacją, doświadczeniu więzienia, w czasie głodu i ustawicznego niepokoju związanego z odpowiedzialnością za dwie setki wychowanków oraz garstkę dorosłych współpracowników przebywających w Domu Sierot Korczak – w ramach przygotowywania materiałów do cotygodniowej gazetki dla mieszkańców sierocińca – opisał jeden ze swoich snów:
„Poleżałem trochę i zasnąłem znów. – I znów jadę,