Kosmiczny odlot Kosmiczny odlot
i
zdjęcie: NASA (CC-BY-NC 2.0)
Wiedza i niewiedza

Kosmiczny odlot

Rosalind Watts, Alex Evans, Sam Gandy
Czyta się 12 minut

Astronauci, patrząc na Ziemię z orbity, widzą ją jako całość. To prze­życie ich zmienia, sprawia, że zaczynają odczuwać mocniejszą więź­ ­z innymi ludźmi i naturą. Podo­bny efekt, nie lecąc w kosmos, można osiągnąć dzięki substancjom psychodelicznym.­

Był rok 1966. Pisarz Stewart Brand spoglądał z dachu na panoramę San Francisco. Wskutek zażycia substancji psychoaktywnej miał wrażenie, że dostrzega krzywiznę Ziemi i zastanawiał się, dlaczego jeszcze nikt nie sfotografował naszego globu z kosmosu. Przecież takie zdjęcie mogłoby sprawić, że ludzie poczuliby się silniej związani ze swoją planetą i ze sobą nawzajem. Tego samego dnia Brand zanotował w dzienniku: „Czemu nie widzieliśmy dotąd fotografii przedstawiającej Ziemię w całości?”. Nazajutrz zamówił setki plakatów i przypinek z tym pytaniem. Zainicjowana przez niego kampania błyskawicznie zyskała rozgłos w Stanach Zjednoczonych.

Dwa lata później, w Wigilię 1968 r., astronauci NASA Frank Borman, Jim Lovell i William Anders – na pokładzie statku kosmicznego Apollo 8­ – jako pierwsi ludzie znaleźli się na orbicie Księżyca. Kiedy po całym dniu fotografowania jego powierzchni Borman zmienił kierunek lotu, nagle oczom astronautów ukazała się rodzima planeta. „O mój Boże, spójrzcie! Ziemia wschodzi!” – zawołał Anders. To wtedy zrobiono pierwsze zdjęcia przedstawiające nasz glob w całości. Zachwyciły one ludzi na całym świecie i przyczyniły się do powstania współczesnego ruchu na rzecz ochrony środowiska.

Te dwa przykłady pokazują, że radykalna zmiana perspektywy może czasem nastąpić wskutek chwili olśnienia – bo przecież w przypadku Branda czy załogi Apolla 8 z pewnością możemy właśnie o nim mówić. Astronauci, którzy oglądali Ziemię z kosmosu, często wspominają, jak bardzo wpłynęło to na ich postrzeganie rzeczywistości. „Bezkres i pustka budzą respekt. Uświadamiają ci, co zostawiłeś tam, w domu” – mówił Lovell, członek załogi Apolla

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Ekstaza pod kontrolą Ekstaza pod kontrolą
Wiedza i niewiedza

Ekstaza pod kontrolą

Aleksandra Pezda

Współczesny, zachodnioeuropejski szaman siedzi za biurkiem w domowej bibliotece w Hanowerze. Na pozór nie ma żadnych atrybutów szamańskich. „Kiedy ostatnio podawałem pacjentom grzyby albo ecstasy? Przecież się pani nie przyznam” – śmieje się prof. Torsten Passie. Dziś jest szanowanym badaczem, jego najnowsza książka Terapia z użyciem MDMA wyszła właśnie po polsku. Ale zaczynał od wypraw z plecakiem do Meksyku, tropienia lokalnych szamanów i nadziei, że halucynogenne grzyby pomogą mu złapać kontakt z jądrem wszechświata. Czy też z Bogiem – jeśli ktoś woli.

Prof. Passie od 30 lat bada zjawiska, do których dostępu broni mu prawo. Czasem działa legalnie, czasem – jak to mówi – w undergroundowych projektach badawczych. Urodził się w 1961 r., kiedy psychodeliki były w centrum uwagi badaczy w USA i Europie jako przydatne w leczeniu traum, lęków, depresji, uzależnień. I jako środki poszerzające świadomość. Ale LSD „wyciekło” z laboratoriów na ulice i społeczeństwa, przerażone wielką rekreacyjną karierą kwasu, zażądały zaprzestania badań.

Czytaj dalej