Kurierzy pokoju Kurierzy pokoju
i
zdjęcie: Antonio López/Pixabay
Marzenia o lepszym świecie

Kurierzy pokoju

Aleksandra Kozłowska
Czyta się 15 minut

Pamiętajcie o swoim człowieczeństwie i zapomnijcie o całej reszcie – wzywali nobliści i naukowcy w 1955 r., powołując ruch Pugwash, który nieustannie nakłania świat do rozbrojenia. 

To były sekundy. Kiedy 6 sierpnia 1945 r. Amerykanie zrzucili bombę atomową na Hiroszimę, temperatura w mieście natychmiast wzrosła z 27°C do 2980°C. Zniknęło 90% zabudowań, zwęg­lonych ciał nie sposób było zidentyfikować. Bomba o niewinnej nazwie „Little Boy” w jednej chwili zabiła 70 tys. osób. Do 1950 r. liczba ofiar wzrosła do 200 tys. – choroba popromienna przez lata zbierała żniwo.

Gdy Hiroszima obracała się w popiół, w nowomeksykańskim Los Alamos fetowano. Świętowali uczeni, którzy w ramach projektu Manhattan zbudowali tę bombę. Radość dawała im świadomość, że po takim ciosie wspierająca Trzecią Rzeszę Japonia nie ma szans się podnieść.

Nie wszyscy jednak upajali się zwycięstwem. Józef Rotblat, polski fizyk żydowskiego pochodzenia, jeden z ojców „Little Boya” opuścił bazę naukowców już w 1944 r. Nie chciał tam zostać, gdy dowiedział się, że Niemcy jednak – mimo wcześniejszych obaw – nie zdołają wyprodukować w najbliższym czasie bomby atomowej. Poza tym był coraz bardziej przekonany o tym, że dla Stanów nowa broń ma być użytecznym narzędziem dominacji nad Związkiem Radzieckim.

O Hiroszimie usłyszał w porannych wiadomościach BBC. Był przerażony. Nie spodziewał się, że Amerykanie zrzucą bombę na ludność cywilną. „[…] bomba rozszczepieniowa to dopiero początek. Wiedziałem, co robią w Los Alamos Edward Teller [węgiersko-amerykański fizyk jądrowy – przyp. A.K.] i Stanisław Ulam [polski i amerykański matematyk – przyp. A.K.]. Konstruowali bombę wodorową o tysiąckrotnie większej sile. Zrozumiałem, że jeśli rozpocznie się wyścig zbrojeń i zostanie użyta ta tysiąckrotnie silniejsza bomba, zginie nie tylko pojedyncze miasto takie jak Hiroszima, ale cała ludzkość jest zagrożona” – wspominał 50 lat później w wywiadzie udzielonym Katherine Thompson dla British Library.

Atomu jednak nie porzucił. Jeszcze przez dwa lata po Hiroszimie pracował przy projekcie budowy bomby, tym razem brytyjskim. Ale nie ukrywał przed opinią publiczną złych stron energii atomowej, przeciwnie – wielokrotnie publicznie przed nią ostrzegał. W 1948 r. porzucił pracę dla wojska i zajął się medycyną nuklearną –

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Skąd się biorą wojny? Skąd się biorą wojny?
i
„Metellus”, Armand-Charles Caraffe, pomiędzy 1793 r. a 1805 r., Ermitaż/Wikimedia Commons (domena publiczna)
Marzenia o lepszym świecie

Skąd się biorą wojny?

Tomasz Wiśniewski

Popularne wyjaśnienia są trzy. Pierwsze: wszelkie konflikty biorą się z rywalizacji o terytorium i zasoby. Drugie: stoi za nimi nasza wrodzona skłonność do agresji. Trzecie: to wina męskości i patriarchatu. Czy którąkolwiek z tych teorii możemy uznać za w pełni przekonującą?

Słynny historyk Arnold J. Toynbee stwierdził, że najogólniejszą przyczyną upadku wszelkich cywilizacji w ostatnich czterech czy pięciu tysiącleciach był militaryzm. Około 2350 r. p.n.e., dzięki podbojom Lugalzagesiego z sumeryjskiego miasta-państwa Umma, pojawił się pierwszy organizm polityczny o charakterze imperialnym. Już wtedy wydarzenia następowały zgodnie ze schematem, który potem wielokrotnie obserwowano w historii ludzkości. Podbijanie kolejnych terenów oraz ich kontrola wymagają ogromnego i nieodwracalnego wydatku energii. Droga ekspansji i przemocy prędzej czy później prowadzi do samozagłady.

Czytaj dalej