Zanim zaczną się wieczorne obchody Dnia Zmarłych, odbywa się tu konkurs gigantycznych latawców. Imponujący jest nie tylko ich rozmiar, lecz także wymiar – duchowy i symboliczny.
W gwatemalskiej miejscowości Sumpango, położonej na wyżynach na północny zachód od popularnego wśród turystów malowniczego miasta Antigua, przygotowania do Dnia Zmarłych ruszają wiele miesięcy wcześniej. Najpierw drużyny barrileteros (latawcowych) złożone z krewnych, przyjaciół i sąsiadów (czasem nawet 30 osób) udają się do lasu deszczowego nieopodal wybrzeża Pacyfiku, by tam zebrać szybko rosnące bambusy. Zrzucają się również na klej, kolorowy pergamin, taśmę, drut oraz inne niezbędne elementy, a potem wspólnie pracują nad swoimi barriletes – gigantycznymi latawcami, niektóre z nich będą miały średnicę ponad 15 m. Drużyny wymyślają sobie nazwy (np. Hombres de Maiz – Ludzie Kukurydzy) i wybierają motywy przewodnie. Co roku wspólnie decydują o kształcie i wzorach: często są to realistyczne przedstawienia mitycznych bestii i historycznych bohaterów.
Kilka tygodni przed Świętem Zmarłych ludzie zbierają się na ryneczkach lub w salach gimnastycznych, by pracować nad barriletes, nieraz robią to nawet nocami. W końcu 1 listopada ludzie z Sumpango i okolic udają się na wzgórze tuż nad cmentarzem – to ważne, bo rdzenni mieszkańcy, Majowie z grupy Kaqchikel-Maya, wierzą, że duchy przodków zejdą na dół po linkach latawców, by ich odwiedzić. Wysprzątane cmentarze są pełne kolorów dzięki sztucznym kwiatom. Dzieci puszczają małe latawce na każdym rogu. Rodziny piknikują naprzeciwko wzgórza.
zdjęcie: Steven dosRemedios/Flickr (CC BY-ND 2.0)
Drużyny wspólnie podnoszą gigantyczne barriletes. Ze względów bezpieczeństwa i z powodu stosunkowo słabych wiatrów już nie puszcza się ich w powietrze – stoją pionowo, gotowe do oceny przez jurorów. Każdy latawiec to dzieło sztuki, okrągła feeria barw i wzorów. Wspólnie tworzą niewyobrażalny pejzaż.
Wieczorem majańscy duchowi przewodnicy przychodzą na cmentarz, by uczcić pamięć przodków. Składają ofiary z ryżu, tortilli, fasoli i lokalnego alkoholu. „Kiedy puszczamy latawce, linka to symbol życia, które ulatuje do nieba, zatem nawiązuje się kontakt pomiędzy sercem ziemi i sercem nieba. Latawiec nie reprezentuje życia jednej osoby, ale życie wielu” – mówi Maria Solis Ajq’ij, majańska przewodniczka duchowa, którą przepytali autorzy książki Wings of Resistance: The Giant Kites of Guatemala.
Nikt w rejonie nie pamięta, jak daleko sięga tradycja puszczania latawców w Dzień Zmarłych. Trudno też ustalić, skąd w ogóle latawce wzięły się w Ameryce: czy – jak chcą niektórzy – przybyły z portugalskimi kolonizatorami, czy może prekolumbijscy mieszkańcy tych ziem wymyślili je wcześniej, zupełnie niezależnie. Wiadomo natomiast, kiedy tradycja przerodziła się w doroczny festiwal latawców – stało się to w 1978 r., dwa lata po potężnym trzęsieniu ziemi. Skutki katastrofy wciąż były odczuwalne, więc aby podnieść ludzi na duchu, lokalny klub sportowy postanowił zorganizować konkurs latawców. Wówczas w Gwatemali od 18 lat trwała również brutalna wojna domowa, która zakończyła się dopiero w 1996 r.
Wspólna praca nad latawcami stała się odskocznią od tych wydarzeń i skonsolidowała rdzenną ludność. W kolejnych latach nie chodziło już tylko o artystyczną rywalizację, lecz także o coraz bardziej pomysłowe nawiązania do majańskiej tożsamości. Na latawcach obok kwiatów czy motyli zaczęto malować prekolumbijskie ruiny, quetzale (gwatemalską walutę) oraz elementy symboliczne, np. jaguary. W drugiej połowie lat 80. wzory nabrały politycznego charakteru – pojawiły się bezpośrednie wezwania do pokoju, zakończenia dyskryminacji i rasizmu względem rdzennych społeczności, jak również postulaty dotyczące poprawy losu kobiet. Na latawcach zaczęto też umieszczać realistyczne obrazy masakr – rzeki krwi i płaczące rodziny. Barriletes stały się symbolem oporu. Kiedy podpisywano traktaty pokojowe, festiwal w Sumpango był już wielkim wydarzeniem. Kolorowe, zapierające dech w piersiach latawce wprost potępiały dyskryminację, niesprawiedliwość, przemoc oraz nierówność. I robią to do dziś.
Wielu barrileteros podkreśla, że w budowie latawca najważniejsza jest conviencia – współżycie. To okazja do rozmowy, zabawy, nawiązania relacji, osiągnięcia duchowej swobody. Klejenie latawców skleja społeczność.