Mobilne miasta Archigramu
i
Peter Cook, Instant City, 1969 r.; zdjęcie: z archiwum Frac Centre-Val de Loire/Archigram Archives
Wiedza i niewiedza

Mobilne miasta Archigramu

Aleksandra Kędziorek
Czyta się 3 minuty

Jeśli zmiany klimatyczne będą postępowały w takim tempie jak obecnie, za kilka dekad możemy być zmuszeni do szukania innego miejsca do życia. Żal zostawiać za sobą ukochane kąty? Architekci w latach 60. znaleźli już na to sposób: zabierzmy nasze miasta ze sobą.

W 1961 r. wśród studentów londyńskiej Architectural Association zaczęło krążyć nietypowe pismo. Dwie niedbale spięte i wydrukowane na offsecie kartki w żadnym wypadku nie przypominały profesjonalnych magazynów architektonicznych. Kolejne, wydawane do 1970 r. i już nieco obszerniejsze numery rocznika zaskakiwały stylem – forma była bliska undergroundowym zinom, a jaskrawe kolory i komiksowa kreska zdradzały

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Barka jak Arka
i
Dziecko z rybackiego plemienia Badżawów bawi się z rekinem, Wangi Wangi, Indonezja; zdjęcie: James Morgan
Marzenia o lepszym świecie

Barka jak Arka

Łukasz Stępnik

Jahwe, jak wiadomo, sprowadził na ludzkość powszechny potop, ale oszczędził Noego wraz z rodziną, każąc mu zbudować arkę. Podobnie rzecz zapamiętali nie tylko Żydzi, lecz także Sumerowie czy Mezopotamczycy (tylko ich bóg nazywał się Ea albo Enki, a uratowani – Utnapisztim czy Zisudra). Widać jest coś na rzeczy – dlatego rozsądni ludzie już dziś szykują się na potop. Również w Polsce.

W głośnym filmie Wodny świat z 1995 r. Kevin Costner, grający żeglującego po wielkim oceanie ryboczłowieczego mutanta, zabiera swoją ukochaną w podwodną podróż, podczas której pokazuje jej zalane ruiny miasta, prawdopodobnie będącego kiedyś Nowym Jorkiem. Przysłonięte koralowcami żelbetowe struktury budynków przypominają przerażający obraz cmentarzyska dawnej cywilizacji, która na własne życzenie sprowadziła na siebie zagładę. Z urywkowych dialogów trudno wywnioskować, jakie były przyczyny katastrofy, w wyniku której cały świat znalazł się pod wodą, ale można przypuszczać, że miały z tym coś wspólnego topniejące pokrywy lodowe i ogromne ilości wyprodukowanego przez ludzkość dwutlenku węgla, które przez wiele lat wydostawały się do atmosfery.

Czytaj dalej