Jahwe, jak wiadomo, sprowadził na ludzkość powszechny potop, ale oszczędził Noego wraz z rodziną, każąc mu zbudować arkę. Podobnie rzecz zapamiętali nie tylko Żydzi, lecz także Sumerowie czy Mezopotamczycy (tylko ich bóg nazywał się Ea albo Enki, a uratowani – Utnapisztim czy Zisudra). Widać jest coś na rzeczy – dlatego rozsądni ludzie już dziś szykują się na potop. Również w Polsce.
W głośnym filmie Wodny świat z 1995 r. Kevin Costner, grający żeglującego po wielkim oceanie ryboczłowieczego mutanta, zabiera swoją ukochaną w podwodną podróż, podczas której pokazuje jej zalane ruiny miasta, prawdopodobnie będącego kiedyś Nowym Jorkiem. Przysłonięte koralowcami żelbetowe struktury budynków przypominają przerażający obraz cmentarzyska dawnej cywilizacji, która na własne życzenie sprowadziła na siebie zagładę. Z urywkowych dialogów trudno wywnioskować, jakie były przyczyny katastrofy, w wyniku której cały świat znalazł się pod wodą, ale można przypuszczać, że miały z tym coś wspólnego topniejące pokrywy lodowe i ogromne ilości wyprodukowanego przez ludzkość dwutlenku węgla, które przez wiele lat wydostawały się do atmosfery.