Slow education w świecie fast
i
rys. Marek Raczkowski
Edukacja

Slow education w świecie fast

Antoni Michnik, Agnieszka Szostakiewicz
Czyta się 10 minut

Słynne wystąpienie na TED Kena Robinsona Czy szkoła zabija kreatywność? osiągnęło już w serwisie YouTube ponad 53 mln wyświetleń. Do 2014 r. Robinson, uznany badacz i teoretyk edukacji, był postacią znaną głównie w kręgach akademickich. Temat jego wystąpienia okazał się jednak na tyle ważny, że prelegent szybko stał się gwiazdą Internetu.

Jego TED-talk można uznać za symbol współczesnych marzeń o szkole, która zapewni równocześnie swobodny rozwój pasji i zainteresowań oraz perfekcyjny start do przyszłej kariery. Wedle współczesnych wzorców kultury dobrzy rodzice powinni nieustannie martwić się o edukację swoich dzieci. Na rodziców niewątpliwie wywierana jest ogromna presja, by inwestowali w prywatne wykształcenie, dodatkowe zajęcia, szkoły językowe, kółka. Mnożą się reklamy kredytów edukacyjnych, rośnie rynek korepetycji. Jednocześnie powstają alternatywne szkoły oferujące bardziej wolnościowe podejście do ucznia, ale za pięknymi hasłami kryje się przeważnie spore czesne. Sprywatyzowana edukacja stała się dziś inwestycją i świadectwem przynależności klasowej.

Wiek XX śmiało można nazwać stuleciem edukacji – masowe szkolnictwo po raz pierwszy dotarło w niemal wszystkie zakątki globu. Edukacja po raz pierwszy stała się istotnym przedmiotem społecznej debaty. Nasiliły się też wołania o reformę szkolnictwa opartego na XIX-wiecznych wzorcach – szczególnie dobiegały one z kręgów szkolnictwa artystycznego i z samej sztuki współczesnej.

Eszter Lazar z Węgierskiej Akademii Sztuk Pięknych w Budapeszcie nazwała zjawisko zwrotem edukacyjnym. Dzisiejsi artyści, kuratorzy czy po prostu instytucje muzealne – wszyscy oni zaczęli kłaść większy nacisk na proces osiągany dzięki praktyce pedagogicznej, nie zaś oparty na tworzeniu materialnych obiektów. Muzeum stało się wręcz inkubatorem pogłębionego uczestnictwa publiczności. Możemy spodziewać się w nim udziału w rozwijających działaniach, np. warsztatach, często stając się częścią lub współtwórcą dzieła sztuki – gdy artyści sięgają po działania włączające publiczność w proces twórczy. Muzea upodobniają się do uniwersytetów czy szkół, można w nich wysłuchać wykładów, wziąć udział w ćwiczeniach czy w seminariach.

W szkołę otwartą dla każdego miało zmienić się organizowane w 2006 r. biennale Manifesta 6, planowane w Nikozji na Cyprze. Kuratorzy Mai Abu ElDahab, Anton Vidokle oraz Florian Waldvogel chcieli odejść od tradycyjnego formatu biennale. Chcieli wyrwać publiczność z bierności. Było to nawiązanie do szkół artystycznych, gdyż mimo wszystkich zastrzeżeń wciąż pozostają one jednymi z nielicznych przestrzeni, w których zachęca się do eksperymentowania, a znaczenie odgrywa sam proces, nie gotowa wiedza. Równie ważne są tam dyskusja i praktyka. Niestety, na kilka dni przed otwarciem Manifesta 6 odwołano z powodu konfliktu między kuratorami a lokalnymi władzami o to, w której części wyspy (greckiej czy tureckiej) ulokowana ma być szkoła.

Prekursorów podobnego myślenia znajdziemy we wszystkich utopijnych projektach wielkiej awangardy oraz neoawangard lat 60. i 70. Artystyczne wizje nowej rzeczywistości zawsze wiązały się z koncepcjami nowej edukacji. Lazar, pisząc o zwrocie edukacyjnym, podkreśla znaczenie Josepha Beuysa i Miklósa Erdély’ego. Obaj podważali tradycyjną metodę pedagogiki w sztuce, sięgając po interdyscyplinarne podejście i treści mające wywrotowy potencjał. Obaj nie chcieli narzucania odbiorcom określonej, odgórnej prawdy.

Erdély był architektem, artystą, pisarzem, pedagogiem, poetą, teoretykiem a nawet filmoznawcą, przede wszystkim jednak był katalizatorem nieoficjalnej węgierskiej sceny artystycznej lat 60., 70. i 80., „ojcem nowej węgierskiej awangardy”. Jego cykle konceptualnych kursów Ćwiczenia z kreatywności oraz Ćwiczenia z wyobraźni, zachęcały do odrzucenia intelektualnej blokady, szukania nowych postaw i wyzwolenia kreatywności. Operował paradoksami koanów, widząc w nich ćwiczenia umysłu w kwestionowania utartych schematów myślenia. Żart, banał, pytanie, paradoks, skojarzenia – wszystko mogło stać się narzędziem wykuwania nowej myśli.

Dla Beuysa nauczanie i uczenie się były po prostu aktem twórczym w ramach poszerzonego pojęcia sztuki. Mawiał wręcz: „nauczanie jest moim największym dziełem sztuki”. Na documenta 5 (1972 r.) przez 100 dni stał i dyskutował z widzami przez cały czas otwarcia galerii, wypełniając rysunkami i słowami setki tablic, które następnie z hukiem rzucał na ziemię. Jako profesor akademii stale eksperymentował z metodami nauczania, wprowadzając na przykład tzw. Ringgespräche, czyli rozmowy w kręgu, podczas których studenci dyskutowali, siedząc w kółku, lub wyrażali się za pomocą technik performatywnych, często poruszając radykalne tematy. To dzięki Ringgespräche mogła powstać, jak najbardziej realna, lewicowa Niemiecka Partia Studentów.

Sztuka powojnia powstawała w kontekście ciągłych nawoływań do zmiany sposobów życia, w tym poznania i gromadzenia wiedzy, zakorzenionych w międzywojennych ideach, z programem Bauhausu czy eksperymentalnym Black Mountain Collage na czele. W latach 50., 60. i 70. powstał bogaty ruch alternatywnej edukacji, w eksperymentalnych szkołach nowe formy artystyczne – w tym happening i performance – stały się ważnym elementem edukacji. Prace tworzone na styku mediów, np. konceptualne partytury muzyczne, stawały się instrukcjami ćwiczeń doskonalenia uważności, podstawą eksperymentów ze zmianą sposobu percepcji.

Jedno z najpiękniejszych świadectw ówczesnego ruchu reformy edukacji to książka Roberta Filliou Teaching and Learning as Performing Arts, w której około 1/3 stron jest pusta i czeka na wypełnienie notatkami przez czytelnika. To edukacyjno-filozoficzny traktat, przykład sztuki partycypacyjnej, ale także manifest wiary w edukację opartą nie na nauczaniu, lecz na doświadczeniu korzystającego z twórczego kształtowania czasu wolnego, uznanego jako konieczny dla rozwoju jednostki. Poglądy Filliou korespondują z greckim znaczeniem słowa „szkoła” σχολή (skʰoˈlɛː), które oznacza: spokój, wolny czas, który można przeznaczyć na naukę; czy z łacińskim wyrazem schola, który również oznacza czas wolny, odpoczynek, ale także bezczynność. Odpoczynek i wyciszenie stanowią tutaj źródło ożywczej nudy. Dziś również coraz częściej akcentuje się dobroczynny wpływ nudy na kreatywność.

Odpoczynek, czas wolny i nuda jako elementy reformy edukacji zostały odrzucone wraz z pojawieniem się kultury firmowych „szkoleń kreatywności”, „wyjazdów integracyjnych” i „zwiększania produktywności”. Dziś uczymy się przez całe życie, a nawet całe życie uczymy się uczyć – gdyż opanowywanie nowych umiejętności stało się podstawą współczesnej pracy. Odpoczynek, czas wolny i nuda w tym przeszkadzają, ale właśnie dlatego wciąż są wywrotowe i warto je w sobie krzewić. Estetyka nudy nigdy nie była bardziej aktualna, a związana z nią edukacja – bardziej potrzebna. Po slow food, slow life czas na slow education i slow art.

Czytaj również:

Witajcie w świecie „fomo sapiens”
i
White rabbits (1765 - 1848) Ōoka Unpō
Wiedza i niewiedza

Witajcie w świecie „fomo sapiens”

Paulina Czapska, Anna Szapert

Na początku była Torschlusspanik. Strach przed przegapieniem ważnego momentu. W dosłownym tłumaczeniu z języka niemieckiego termin opisuje „panikę przed zamykającą się bramą”. Antropolożka Tiffany Watt Smith w Księdze ludzkich uczuć podaje, że określenie to odnosi się do dość powszechnej w średniowieczu sytuacji, w której podróżni na widok pędzącej na nich armii nieprzyjaciela biegną w kierunku zamykających się bram miasta, żeby w nim szukać schronienia. Przerażające prawda?

Choć współcześnie wydaje się to już co najmniej mało aktualne, to Torschlusspanik ma się świetnie, a nawet ulega innowacyjnym przekształceniom. Dziś przecież także pędzimy w panice, tylko bramy, które się przed nami zamykają, mają mniej materialny charakter. Poszukiwanie schronienia i wyjście z sytuacji zagrożenia przysparza nam, użytkownikom XXI w., innych niż średniowiecznym przodkom trudności. Mniej namacalnych, ale zupełnie realnych.

Czytaj dalej