Żałoba wśród zwierząt Żałoba wśród zwierząt
i
Daniel Mróz – rysunek z archiwum, nr 465/1954 r.
Wiedza i niewiedza

Żałoba wśród zwierząt

Jowita Kiwnik Pargana
czyta: Filip Kosior
Czyta się 6 minut

Wrony składają przy zwłokach swoich bliskich źdźbła trawy, orki opłakują utracone potomstwo, a młode słonie, które były świadkami śmierci matki, potrafią budzić się w nocy z krzykiem. Naukowcy przekonują, że zwierzęta opłakują swoich zmarłych podobnie jak ludzie.

Latem 2018 r. 20-letnia samica orki, której obserwujący nadali imię Tahlequah, a badacze praktyczną nazwę J35, przez 17 dni unosiła na wodach Oceanu Spokojnego u wybrzeży Kanady swoje martwe młode. Przepłynęła w ten sposób ponad 1000 mil morskich, czyli prawie 1900 km, starając się przez cały czas utrzymywać cielę nad powierzchnią wody. Specjaliści z Ośrodka Badań nad Wielorybami, którzy obserwowali cały proces, mówili, że młode żyło prawdopodobnie zaledwie pół godziny po narodzinach. I że był to trzeci poród tej samicy w ostatnich latach. I trzeci nieudany. Tahlequah chudła i słabła, ale przez ponad dwa tygodnie nie porzuciła ciała. Badacze byli pewni, że mają do czynienia z żałobą, i to wyjątkowo długą. Co prawda – mówili – często zdarza się, że walenie po utracie lub narodzinach martwych młodych nie chcą się z nimi rozstać, starają się je utrzymywać na wodzie, a nawet podrzucać nad powierzchnię, żeby zmusić je do wzięcia oddechu, ale proces ten trwa zazwyczaj jeden dzień, a nie 17.

„Ja nie mam wątpliwości, że to była żałoba, samica nie tylko przez cały czas utrzymywała ciało młodego na powierzchni, ale także wielokrotnie, w sytuacji, kiedy ono jej się wyślizg­nęło, schodziła głęboko pod wodę, żeby je wydobyć. Wyraźnie nie chciała się ze swoim dzieckiem rozstać” – mówiła w wywiadzie dla kanadyjskiej stacji CKWX Barbara J. King, antropolożka, specjalistka w dziedzinie emocji zwierząt i autorka książki Jak zwierzęta przeżywają żałobę.

Pogrzeb sroki

Naukowcy od lat spierają się, czy zwierzęta mogą przeżywać ból po stracie i żałobę. Niektórzy uważają, że tego typu emocje są zarezerwowane jedynie dla ludzi. Marc Bekoff, emerytowany już profesor ekologii i biologii ewolucyjnej na University of Colorado w Boulder i jeden ze światowych specjalistów w dziedzinie emocji zwierząt, podobnie jak wielu innych badaczy uważa, że to „aroganckie myśleć, że jesteśmy jedynymi zwierzętami na Ziemi, które opłakują swoich zmarłych”. Bekoff wielokrotnie pisał o tym, jak kiedyś miał okazję podejrzeć zjawisko, które nazwał później „pogrzebem sroki”.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

„Wybraliśmy się kiedyś z moim przyjacielem Rodem na przejażdżkę rowerami po okolicy. W pewnym momencie zauważyliśmy fascynującą sytuację z udziałem pięciu srok. Jedna z nich musiała zostać uderzona przez samochód i leżała martwa na poboczu. Pozostałe cztery ptaki stały milcząco wokół niej, jeden trącił ją dziobem, po czym cofnął się, kolejne sroki, jedna po drugiej, wykonały ten sam gest. Niektóre przyniosły ze sobą patyczki i źdźbła trawy, jakby chciały pogrzebać zmarłego. Zacząłem się wtedy zastanawiać, czy te ptaki zdawały sobie sprawę z tego, czym jest śmierć. Jestem przekonany, że tak” – opowiadał Bekoff na łamach „Psychology Today”.

„Nie jestem zaskoczony – mówi mi Michał Targowski, dyrektor ogrodu zoologicznego w Gdańsku, z wykształcenia biolog. – Krukowate to ptaki szalenie inteligentne. Są długowieczne i tworzą silne związki rodzinne, łączą się też w pary na długie lata, a nierzadko i całe życie. To zresztą nie są jedyne takie ptaki. Weźmy choćby kondory, których może nie podejrzewałbym o wyższe uczuciowe doznania, ale wiemy, że jeśli partner lub partnerka kondora zginie, to ptak już do końca życia pozostanie sam i nie zaakceptuje nowego towarzysza lub towarzyszki. A pamiętajmy, że zwierzęta te dożywają 80 lat”.

Małpy pamiętają

W literaturze naukowej przykładów żałoby wśród zwierząt jest sporo. Można przeczytać, że niektóre gatunki, np. słonie czy małpy, potrafią całymi dniami czuwać przy swoich zmarłych. Badacze obserwowali sytuacje, kiedy szympansice odmawiały oddania ciała swojego zmarłego dziecka i były w stanie nosić je i tulić nawet tygodniami, mimo że zwłoki zaczynały się już rozkładać. W Zambii naukowcom udało się sfilmować szympansicę, która czyściła zęby swojego zmarłego dziecka kawałkiem wyschniętej słomy.

„Matki nie tylko nie rozstają się z ciałami swoich zmarłych dzieci, ale także dbają o nie, traktują je bardzo ostrożnie” – mówiła w wywiadzie dla tygodnika „Time” australijska badaczka i pisarka Vanessa Wood.

Zdaniem naukowców takie zachowanie świadczy o tym, że samice głęboko przeżywają utratę dziecka. Przecież w naturze dźwiganie martwego, ważącego nierzadko kilka kilogramów ciała, i to pod nosem czających się drapieżników, jest zdecydowanie nieadaptacyjne. A tymczasem matki podejmują to ryzyko.

Badaczka i antropolożka Jane­ Good­all, słynąca przede wszystkim ze swoich badań nad szympansami, opowiadała historię młodego osobnika o imieniu Flint, który po śmierci matki popadł w depresję, przestał jeść, odizolował się od grupy i wkrótce zmarł. „Pękło mu serce” – uważa Goodall. Z kolei Targowski mówi: „Jestem przekonany, że np. szympansy doskonale pamiętają swoich bliskich do końca życia, nawet jeśli w pewnym momencie muszą się z nimi rozstać. Tak samo śmierć członka rodziny jest przez nie zapamiętywana przez długie lata. Nic dziwnego, szympans to zwierzę, które potrafi logicznie myśleć”.

Co ciekawe, niektóre gatunki organizują też rytuały związane ze śmiercią. Na przykład goryle potrafią godzinami czuwać nad ciałem bliskich. Kiedy w zoo w Bostonie zmarła na raka samica Babs, jej partner wył nad jej ciałem, uderzał się w piersi, a potem włożył w jej dłoń ulubione warzywo, próbując ją obudzić. Później każdy z członków stada podszedł do ciała Babs i delikatnie je obwąchał.

Łzy słonia

W książce Dzika sprawiedliwość. Moralne życie zwierząt Marc Bekoff i Jessica Pierce opowiadają, że zoolog Iain Douglas-Hamilton, który przez ponad cztery dekady badał słonie, zaobserwował wśród tych zwierząt wiele przypadków empatii, zwłaszcza w sytuacji śmierci. Opowiadał on m.in. historię schorowanej słonicy Eleanor, przywódczyni stada w kenijskim rezerwacie Samburu. Któregoś dnia słonica upadła na oczach młodszej samicy o imieniu Grace. Ta trąciła ją delikatnie trąbą i stopą, a następnie postawiła ją z powrotem na nogi, po czym próbowała skłonić do chodzenia, a kiedy słonica znowu upadła, Grace pozostała przy niej, aż zapadła noc. Eleanor zmarła rano. Jeszcze przez następny tydzień inne słonie odwiedzały jej zwłoki, dotykały ich albo stały spokojnie w pobliżu. I nawet kiedy pracownicy parku usunęli z ciała zwierzęcia ciosy, żeby nie padły one łupem kłusowników, zwłoki zaś coraz chętniej odwiedzali pad­linożercy, słonie jeszcze przez kilka dni przychodziły nad ciało Eleanor.

Podobną historię opowiada Michał Targowski: „Na własne oczy widzieliśmy żałobę naszej słonicy po tym, jak zmarła jej towarzyszka. Co gorsza, musieliśmy przeprowadzić sekcję padłego zwierzęcia, robiliśmy więc wszystko, żeby druga samica tego nie widziała: rozwiesiliśmy nawet ogromne czarne foliowe płachty, żeby ukryć to, co się dzieje w drugim pomieszczeniu. Ale ona i tak się domyślała i dostawała szału. Baliśmy się, czy nie umrze na zawał serca, co w przypadku słoni jest jak najbardziej możliwe”. I dodaje: „Słonie szalenie przeżywają śmierć bliskich, zresztą zwykle wyczuwają, że koniec nadchodzi. Słoń jest wędrownikiem, ale kiedy jeden osobnik słabnie, cała grupa zatrzymuje się i czeka, aż schorowane zwierzę odejdzie; potem jeszcze przez wiele dni stado czuwa nad ciałem i dopiero potem rusza dalej. A ponieważ słonie często wracają do swoich starych miejsc, są w stanie trafić na cmentarzysko, na którym kogoś zostawiły, i zatrzymać się tam na pewien czas, po czym kontynuować wędrówkę”.

Joyce Poole, która przez dekady badała afrykańskie słonie, pisała, że osierocone młode, które były świadkami śmierci swojej matki, np. z rąk kłusowników, często budziły się w nocy z krzykiem. Zdaniem badaczki żałoba i depresja wśród osieroconych zwierząt są częstym zjawiskiem.

Co ciekawe, jak piszą Bekoff i Pierce, słonie potrafią opłakiwać zmarłych także z innych gatunków. W 2007 r. w Zimbabwe młoda słonica Mundebvu cierpiała po stracie swojego towarzysza nosorożca czarnego, zastrzelonego przez kłusowników. Ci ucięli róg zwierzęcia i zakopali jego zwłoki. Zrozpaczona słonica godzinami kopała w ziemi, próbując dotrzeć do ciała nosorożca. Wydawała przy tym porykiwania i piski, a dwa inne słonie kopały razem z nią.

Naukowcy są zgodni co do jednego: żałoba nie ma funkcji adaptacyjnej, toteż jej wartość dla zwierząt w sensie ewolucyjnym jest żadna. A mimo to – jak wynika z obserwacji – wiele gatunków reaguje na śmierć bliskich emocjonalnie. Barbara King nie ma wątpliwości: „Jeśli to nie żałoba, to co?”.

Czytaj również:

Lament Lament
i
Annibale Carracci, "Opłakiwanie Chrystusa", około 1604 r., National Gallery w Londynie; zdjęcie: domena publiczna
Opowieści

Lament

Ewa Grochowska

W niemal każdej wsi wiedza dotycząca pierwszych i ostatnich chwil życia należała do kobiet. Częścią tradycji związanej z pochówkiem był lament. Płaczki – nie tylko w Polsce – żałowały zmarłego, pomagając innym lub samym sobie uzewnętrznić ból, wylać wzbierającą rozpacz.

Jest zima, zmierzcha, siedzimy w ciepłej izbie i rozmawiamy o śmierci. Leokadia, Albina i trzecia, której imienia nie pamiętam. Zamiast: „odejść”, „osoba zmarła”, „ostatnie pożegnanie”, „wzruszenie” mówimy: „umarł”, „trup” lub bardziej miękko: „nieboszczka”, „pogrzebać”, „iść do ziemi”, „zawodzić”.

Czytaj dalej