Nigdy nie byli pewni, że wiosna powróci,
Zakopani w zaspach,
Nie wiedzieli, czy słońce zdoła jeszcze
Je roztopić,
I co roku czekali poruszeni, by ujrzeć,
Czy pączki znów się otworzą.
Jakże ekscytująco żyli! Jakże poruszające emocje,
Gdy każde zdarzenie miało za pasterza jakiegoś boga,
Do którego należało się modlić, błagać go i wielbić,
Który oczekiwał poświęceń – rodzaj metafizycznej łapówki –
Aby spełnić swój obowiązek.
A mniejsi bogowie byli z kolei zależni
Od innych bogów, silniejszych,
A dobrym bogom przeciwstawiali się inni bogowie, mściwi,
I każdy centymetr kwadratowy był zaludniony
Przez liczne hierarchie niewidzialnych istot,
Pośród których cudem było przemknąć
Tak, by nie przeszkadzać nikomu.
Tłumaczyła Joanna Kornaś-Warwas