
Był wodzem Oglalów. Jako dziecko miał wizję, dzięki której wiedział, że nie zginie od kul. Poznajcie nieustraszonego wojownika, wybitnego stratega i szlachetnego człowieka.
[…] było już za późno. Wszędzie
widzieliśmy zabitych Indian jak wielkie
krwawe
ptaki wśród pól kukurydzianych
kiedy rozbiliśmy obóz na brzegu rzeki
zobaczyliśmy
Crazy Horse’a. Było to w nocy
na zachód od Missisipi. Kwiaty rosły
spod jego ramion. Widzieliśmy jego
nasienie, białą chmurę
w drodze przez Uniwersum.
(Fragment wiersza Gunnara Hardinga Widzieliśmy go wszyscy, tłum. Zygmunt Łanowski)
W końcu czerwca tego roku prasa codzienna podała, iż w muzeum urządzonym w domu Arkadego Fiedlera w Puszczykowie (koło Poznania) stanie wkrótce odlany w betonie pomnik Crazy Horse’a, dzieło artysty rzeźbiarza Adama Jezierzańskiego. Krótka informacja, tylko tyle.
Postać Crazy Horse’a jest w Polsce bardzo mało znana, toteż niejednego z czytelników mogło zdziwić, dlaczego właśnie ten Indianin ma się stać obiektem artystycznego hołdu na naszej ziemi. Przyczyna jest prosta: Crazy Horse to nieśmiertelny i ponadamerykański symbol walki i martyrologii Indian, największy z ludzi, jakich wydała spośród siebie czerwonoskóra rasa. Wybitny amerykański rzeźbiarz polskiego pochodzenia, Korczak Ziółkowski, sławny „rzeźbiarz gór”, który właśnie zamienia całą olbrzymią górę, Mount Thunderhead w Dakocie Południowej na sylwetkę Szalonego Konia (będzie to największa rzeźba świata; już obecnie „Reader’s Digest” umieścił ją na liście „siedmiu cudów Ameryki”), ciągle powtarza w rozmowach prywatnych i z dziennikarzami:
– To jest polski pomnik! Polak rzeźbi Indianina. To są dwa bliźniacze narody. Oba przez tyle lat biły się o swoją wolność. To jest podwójny symbol!
Crazy Horse był jednym z idoli mojego „indiańskiego” dzieciństwa, które trwa do dzisiaj lub przynajmniej trwać winno, ja wszakże lubię wierzyć, że ono wciąż trwa. Podczas zabaw w gęstych, zastąpionych dzisiaj basenami zaroślach między Wałem Miedzeszyńskim a brzegiem Wisły – byłem zawsze „Szalonym Koniem” i wydobywałem z gardła takie wycie wojenne Siuksów, że słyszał je chyba król Zygmunt-słupnik i z wysokości swej kolumny musiał się zastanawiać, kto tam znowu wyzwala