Jestem weteranem amerykańskiej marynarki wojennej. W wieku 52 lat zacząłem studia na Yale. Wbrew pozorom to misje podobnego kalibru.
W maju 2019 r. w ramach programu studenckiego Eliego Whitneya zostałem przyjęty na Yale University. Jako 52-latek jestem najstarszym studentem pierwszego roku (studia powinienem ukończyć w roku 2023). Właściwie nie wiedziałem, czego się spodziewać. Znałem niesławny klip na YouTubie, na którym student krzyczy na wykładowcę. Słyszałem doniesienia o skandalach związanych z przyjmowaniem na studia i wiedziałem, że Yale University też był uwikłany w ten nieszczęsny proceder. Wiedziałem także, że o studentach tej uczelni, podobnie zresztą jak i innych elitarnych uczelni Ligi Bluszczowej, mówi się „śnieżynki”.
Dlaczego Yale
W tym miejscu powinienem chyba napisać coś o sobie. W szkole byłem trudnym i niezbyt zdolnym uczniem. W wieku 17 lat zaciągnąłem się do wojska i kolejne 26 lat spędziłem w marynarce wojennej. Z tego przez 22 byłem przypisany do morskich operacji specjalnych. Przeszedłem trening Navy SEAL dwukrotnie, odpadając za pierwszym razem i z wielkim trudem kończąc go za drugim podejściem. Wziąłem udział w wielu misjach bojowych, a w 2009 r. – w trakcie operacji uwalniania amerykańskiego zakładnika – zostałem ranny. Codziennie obcowałem z ludźmi lepszymi ode mnie. Dzięki temu sam czyniłem postępy. Na szacunek kolegów w oddziale trzeba było zasłużyć. I to każdego dnia, bo każdy dzień służby był udowadnianiem swojej wartości. Proces weryfikacji w armii jest niezwykle wymagający, a odsetek tych,