Czyste niezwyciężone magiczne Czyste niezwyciężone magiczne
i
Całkowite zaćmienie słońca, The Trouvelot Astronomical Drawings (1881–1882), E. L. Trouvelota (1827–1895)/Rawpixel, Flickr (CC BY 4.0)
Opowieści

Czyste niezwyciężone magiczne

Paweł Janiszewski
Czyta się 8 minut

Starożytni Grecy i Rzymianie patrzyli na to samo słońce co my, ale widzieli je trochę inaczej. Te siedem opowiastek przybliży nam ich spojrzenie.

Ojciec i syn

To jedna z najbardziej archetypicznych opowieści. Jej bohaterami są Helios i jego syn Fae­ton. Promienny bóg Słońca każdego dnia przemierza ze wschodu na zachód nieboskłon, pędząc rydwanem zaprzężonym w cztery rumaki. Na głowie nosi świetlistą koronę, którą my postrzegamy jako słoneczną tarczę. Darzy ona światłem i ciepłem cały świat, powoduje wzrost roślin i zapewnia wszelkie życie.

W przelotnym romansie z Klimene, córką tytana Okeanosa, Helios spłodził syna Faetona. Bóg nie zajmował się jednak jego wychowaniem, całkowicie oddany swojej niekończącej się misji. Chłopca chowała więc matka, która dopiero gdy podrósł, powiedziała mu, czyim jest synem. Faeton udał się wtedy do ojca, który w poczuciu winy przysiągł spełnić jedno jego życzenie. Młodzieniec poprosił, aby raz mógł pokierować słoneczną kwadrygą. Przerażony Helios gwałtownie odradzał ten pomysł, wiedząc, że nikt poza nim nie zapanuje nad narowistymi końmi. Faeton jednak uparł się, żeby dopiąć swego i udowodnić, że jest godnym synem

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Ciemna strona słońca Ciemna strona słońca
i
Daniel Mróz – rysunek z archiwum, nr 5808/1960 r.
Opowieści

Ciemna strona słońca

Adam Aduszkiewicz

W upalne dni naturalny odruch każe szukać schronienia w cieniu. Południe to godzina, gdy słońce, bez którego nie byłoby życia, okazuje swoją niszczycielską siłę. Tylko w cieniu można znaleźć ratunek.

Źle kończy, kto zapomina o tym, że słońce ma swoją mroczną, destruktywną stronę. Słowiańska mitologia znała południcę – złośliwego, morderczego demona, latem polującego na tych, którzy niebacznie w samo południe przebywali w polu. A sławny mistrz chrześcijańskiej ascezy Ewagriusz z Pontu pisał o najuciążliwszym ze wszystkich demonie południa, nazywanym inaczej demonem acedii, który w środku dnia poraża ludzi uczuciem bezsiły i beznadziei. Dręczy ich przeczuciem, że życie, które prowadzą, jest klęską. Pobudza do nerwowych ruchów i rozpaczliwego poszukiwania czegoś, co potwierdzi wartość oraz sens ich istnienia. I jak słońce doskwiera najbardziej w południe, gdy jest w zenicie i zaczyna skłaniać się ku zachodowi, tak samo demon acedii ze szczególną zaciekłością dopada ludzi w zenicie życia. W owym krytycznym momencie, gdy wiadomo, że przeszło się już dość długą drogę i że czas, jaki pozostał – nieważne, ile by go było – jest skończony, właśnie wtedy demon zatruwa duszę zwątpieniem, podsuwa myśl o pustce ludzkiej egzystencji i pogrąża w rozpaczy.

Czytaj dalej