Dom w ogniu
Przemyślenia

Dom w ogniu

Agata Sikora
Czyta się 5 minut

Z okładki oryginalnego wydania siwowłosa kobieta patrzy na nas tak, jak w tym wieku zwykli patrzeć tylko mężczyźni, ufni, że zmarszczki znamionują doświadczenie i mądrość życiową. To Malena Ernman, śpiewaczka operowa mająca w Szwecji status gwiazdy. Współautorem książki jest mąż artystki, Svante Thunberg. 

Ona sama już w pierwszym akapicie zapewnia, że to nie będzie autobiografia, teraz są ważniejsze sprawy… W tym punkcie jeszcze nie musimy jej wierzyć – cóż jest w końcu bardziej celebryckiego od sprzedawania swoich wyznań pod płaszczykiem społecznego przesłania? To samo można pomyśleć o wydaniu polskim, w którym Ernman znika z okładki, a zastępuje ją jej córka Greta (która w przekładach wraz z siostrą Beatą dołączyła do rodziców jako współautorka) – Sceny z życia rodzinnego. Strajk klimatyczny Grety w przekładzie Kamili Knockenjauer i Wojciecha Łygasia, uzupełnione o przemowy nastolatki (tłumaczenie Alina Siewior-Kuś) wciąż obiecują nam drukowaną glossę do publicznego wizerunku sławnej osoby. Dlatego uważam, że wydanie angielskie najlepiej oddaje istotę tej książki: na szkolnym zeszycie w linie czarny kleks niczym glob, po którym brną – ni to razem, ni to oddzielnie – cztery drobne postacie. Tytuł brzmi: Our House is on Fire. Scenes of a Family and a Planet in Crisis (Nasz dom się pali. Sceny z życia rodziny i planety w kryzysie).

Tak mitologia, jak i współczesny kapitalizm przedkładają opowieści o wyrazistych bohaterach nad refleksję nad automatyzmami myślowymi, złożonością systemu, trudzie wysiłku zbiorowego – co uruchamia się nawet przy promocji książki, która przeciw tej logice występuje. Tej publikacji nie da się bowiem sprowadzić do (auto)biografii, kulis strajku klimatycznego, aktywistycznego apelu czy do publicznej opowieści o życiu rodziny borykającej się z neuropsychiatrycznymi problemami – jej siła tkwi w poszukiwaniu wspólnych mianowników.

Szwecja odsłania tu twarz znaną z Higienistów Macieja Zaremby Bielawskiego – państwa opiekuńczego, które wymaga wpasowania się do rubryk, narzucającego przepisy blokujące empatyczne odruchy i zdrowy rozsądek. A, jako że symptomy ADHD czy syndromu zespołu Aspergera są różne dla dziewczynek i chłopców, a system pomocowy zaś opiera się na „uniwersalnej” charakterystyce zbudowanej w oparciu ona podstawie chłopięceją próbyę, inicjatorka strajku klimatycznego i jej siostra długo nie mogą uzyskać adekwatnej diagnozy swoich problemów. Bez niej natomiast są pozbawione niezbędnego wsparcia edukacyjnego i medycznego.

Kto, patrząc na Gretę, miał wątpliwości, czy strajk klimatyczny nie wpływa negatywnie na jej psychiczną kondycję (ja –, przyznaję –, miałam), niech poczyta o tym, w jakim stanie była wcześniej. W jednej szkole ignorowano wymierzoną w nią przemoc rówieśniczą, w innej, placówce specjalnej, nieustannie odwoływano lekcje z powodu braku nauczycieli. Kto chce widzieć w jej rodzicach sławnych bogaczy oderwanych od rzeczywistości, niech poczyta o dramacie samotnego ratowania własnych dzieci, które nie chcą jeść i nie mówią (Greta), albo wybuchają niepohamowaną agresją i nie są w stanie znieść najcichszego dźwięku (Beata). O poszukiwaniu diagnoz na własną rękę, wybuchach bezbronnego płaczu i bezsilnej wściekłości, o błędach wychowawczych popełnianych wbrew najlepszym intencjom, społecznej niewidzialności. „Ta historia jest zbyt poniżająca dla tych, których dotknęła – i właśnie dlatego muszę ją opowiedzieć” – pisze Ernman, podkreślając, że rodzice bez ćwierci miliona obserwujących w mediach społecznościowych są naprawdę w znacznie gorszej sytuacji.

Ta walka na poziomie osobistym uwrażliwia na absurd nowoczesnej „racjonalności” realizującej się na poziomie globalnym. W szkole opiekunowie mogą – zapewne z powodu rozmaitych przepisów bezpieczeństwa – wyrzucić niedożywionej dziewczynce specjalnie przygotowane jedzenie, mimo wielokrotnych tłumaczeń rodziców, że innego pokarmu na pewno nie tknie. Podobna logika kieruje ludźmi wychowanymi na nowoczesnym micie o nieograniczonych zasobach Ziemi, każąc im bez końca walczyć o wzrost gospodarczy mimo naukowych danych wskazujących, że prowadzi to do zagłady. Dobrostan konkretnego dziecka czy ludzkości pada tu ofiarą schematów myślowych i procedur, które w założeniu miały temu dobrostanowi służyć.

Dlatego – zamiast zgodnie z mitologią nowoczesności pokładać nadzieję w przyszłych wynalazkach –trzeba przeprowadzić daleko idącą rewolucję nie tylko w stylu życia, ale i sposobie w jaki widzimypostrzegania świata. Rozwiązanie kryzysu klimatycznego jest znane i na przeszkodzie stoją mu nie fizyczne ograniczenia, ale interesy wielkiego biznesu i nasze przyzwyczajenia konsumpcyjne: wszak wystarczy myślenie w kategoriach ekonomii zastąpić myśleniem w kategoriach ekologii. W tym rozumieniu walka o klimat to zarazem –, jak podkreśla Ernman –, „największy na świecie ruch feministyczny”: nie dlatego, że wyklucza mężczyzn, ale ponieważ rzuca wyzwanie patriarchalnym strukturom i wartościom, które doprowadziły nas na skraj zagłady.

A przy tym w Scenach z życia rodzinnego udaje się uniknąć częstej pułapki retoryki aktywistycznej: łatwego moralizmu wymierzonego w indywidualne jednostki. Zdaniem rodziny Ernman-Thunberg bierność szerokich mas w sprawie klimatu nie wynika ze złej woli, ale sposobu, w jaki problem ten jest prezentowany w przestrzeni publicznej – większość ludzi myśli, że jeśli autorytety zachowują się, jak gdyby nigdy nic, to przecież nie może być tak źle. Skupianie się na drobnych wyborach konsumenckich (herbaty sypane, biodegradowalne słomki etc.) odwraca uwagę od politycznej odpowiedzialności ponoszonej przez polityków i biznesmenów, którzy, dążąc do jak największego zysku, ignorowali jego ekologiczne konsekwencje. Dlatego, będąc na dalekiej północy, Svante rozumie radość miejscowych z rozwoju niszczącej przyrodę turystyki, a Greta w każdej swojej przemowie wspomina o konieczności zachowania sprawiedliwości klimatycznej (to kraje rozwinięte wyprodukowały większość dwutlenku węgla, więc teraz muszą ograniczyć emisję niemal do zera, by biedniejsze państwa mogły zbudować niezbędną infrastrukturę).

Jest to zatem przystępny traktat o sprzecznościach nowoczesności. Wbrew polskiej okładce podtrzymującej celebrycki indywidualizm próbuje wykuwać ten język, którego się domaga – kładący nacisk na relacje i współzależności. Tym w końcu zajmuje się ekologia jako nauka – powiązaniami między organizmami a środowiskiem, w którym żyją. A dzisiaj ekologia musi być również socjologią.

Czytaj również:

Plastik w brzuchu śledzia
i
Eugenia Loli, Czyszczenie chemiczne, kolaż
Ziemia

Plastik w brzuchu śledzia

Łukasz Kaniewski

„Morze, nasze morze, wiernie ciebie będziem strzec!”– nucę sobie, wysiadając z pociągu w Gdyni. Ta stara piosenka stała się znów aktualna – tylko teraz musimy strzec Bałtyku przed nami samymi.

Człowiek jest taki mało przewidujący. Nagle po tylu latach zorientował się, że śmieci – mówi dr Barbara Urban-Malinga. Siedzimy w jej gabinecie w Morskim Instytucie Rybackim w Gdyni.

Czytaj dalej