Bogini O’Keeffe Bogini O’Keeffe
i
Georgia O'Keeffe ze swoim obrazem, Abiquiú w Nowym Meksyku, 1960 r.; zdjęcie: Tony Vaccaro/Getty Images
Doznania

Bogini O’Keeffe

Julia Fiedorczuk
Czyta się 13 minut

Była nazywana matką sztuki amerykańskiej. Potrafiła dostrzec piękno zarówno w kwiatach, jak i w kościach zwierząt. Udało się jej wypracować nowy język malarski, jednocześnie zmysłowy i precyzyjny, realistyczny i abstrakcyjny.

Ostatnie, 39. nakrycie przy trójkątnym stole The Dinner Party (Wieczerzy) Judy Chicago należy do Geor­gii O’Keeffe. Ukończona w 1979 r. monumentalna instalacja, zaliczana w tej chwili do klasyki sztuki feministycznej, celebruje różnorodną twórczość kobiet i symbolicznie przywraca im miejsce w historii zachodniej kultury. Każde nakrycie składa się z porcelanowego talerza, zdobionego bieżnika, kielicha z pozłacanym wnętrzem, sztućców i serwetki, a na podłodze, wewnątrz trójkąta, na którym umieszczono nakrycia, znajduje się 999 porcelanowych płytek z imionami i nazwiskami kolejnych gościń uczty: poetek, artystek, mistyczek, wojowniczek, postaci historycznych i mitologicznych, o których nasza cywilizacja, na złość samej sobie, woli nie pamiętać.

Pierwsze nakrycie reprezentuje Wielką Boginię. Malunek na jej talerzu przedstawia motyla, którego skrzydła nie są jeszcze w pełni rozpostarte, a tułów – jak wyjaśnia Chicago – jest jednocześnie gorącym wnętrzem Ziemi i ludzkiej duszy, choć oglądającym całość musi kojarzyć się z intymną anatomią kobiecego ciała. Talerz stoi na bieżniku ozdobionym zwierzęcymi skórami i muszelkami porcelanek. O’Keeffe, ponieważ zasiada jako ostatnia, sąsiaduje z Wielką Boginią, a motywy zdobiące jej talerz nawiązują kształtem do talerza Bogini, jednocześnie przywodząc na myśl jeden z najbardziej znanych obrazów samej O’Keeffe – czarnego irysa z mrocznym wnętrzem i fioletowo-różowymi płatkami. Matka sztuki amerykańskiej, jak nazywano O’Keeffe, tworząca ostentacyjnie piękne portrety kwiatów widzianych

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Gdy dorośli bawią się w dzieci Gdy dorośli bawią się w dzieci
i
ilustracja: Marek Raczkowski
Wiedza i niewiedza

Gdy dorośli bawią się w dzieci

Paulina Wilk

Pora zdjąć kostium z Myszki Miki. Bajkowa fantazja Walta Disneya skrywa prawdę o kluczowej transakcji naszych czasów. Idealne dzieciństwo to fikcja zasilana technologią.

„Tato, dlaczego nie powiedziałeś mi, że to ty jesteś tym Waltem Disneyem?” – zapytała z wyrzutem sześcioletnia Diane. Dowiedziała się od koleżanki w szkole, że to właśnie jej tata jest twórcą Myszki Miki, Kaczora Donalda i Goofy’ego, którego kochały dzieciaki w całym kraju. Diane i jej młodsza siostra Sharon, córki Walta, żyły w świecie chronionym i prywatnym. Choć popołudniami bawiły się w wielkich halach studiów filmowych, traktowały je jak zwykłe podwórko. Nie miały nianiek, nie chodziły do szkół z internatem, nie zostały – jak wiele hollywoodzkich dzieci – oddane na wychowanie. Tata sam odwoził je do szkoły. Był opiekuńczy i zabawowy, czasem wybuchowy, dawał klapsy. Chronił je przed publiczną ciekawością: nie jeździły na premiery filmów, otwarcia parków ani żadne celebracje kolejnych odsłon jego bajkowego imperium. To paradoks, że mężczyzna, który zaraził świat dziecięcością i pomógł wywrócić do góry nogami relacje między małymi a dużymi ludźmi, we własnym życiu zachował niewzruszoną hierarchię.

Czytaj dalej