W dawnym Peru istniała społeczność, która posługiwała się wyjątkowo błędną teorią szczęścia. Pod jej wpływem Indianie wybierali życie podporządkowane wspinaniu się na wyższe szczeble drabiny społecznej: uczyli się różnych rzemiosł, gromadzili przedmioty, z każdym rokiem zjadali więcej kukurydzy. Skoro jednak ich teoria szczęścia była błędna, prędzej czy później przychodziło nieszczęście. W konsekwencji obmyślali sposoby, jak uprzykrzyć życie młodszym od siebie, czyli tym, którym zazdrościli nieutraconych jeszcze możliwości.
Jednym z takich sposobów było wyostrzenie wspomnianej teorii szczęścia i twierdzenie, że jest ono do osiągnięcia, o ile zgromadzi się więcej przedmiotów niż pokolenie wcześniejsze. Młodzi Indianie z Peru mieli więc dużo łuków, dużo pięknej biżuterii, ale kiedy dorastali, oczywiście przestawali być szczęśliwi. Musieli zatem jeszcze bardziej dokuczać swoim dzieciom, wmawiając im, że bogowie obiecują wybawienie każdemu, kto zje i będzie posiadał jeszcze więcej niż rodzice.
Ostatecznie cały ten lud wyginął, bo peruwiańska ziemia nie była w stanie zaspokoić jego apetytu. Nie osiągając celów życia wyznaczonych przez swoją kulturę, Indianie masowo popadali w rozpacz, nerwicę, popełniali samobójstwa.
Antropolodzy przyznają, że był to wyjątkowo okrutny i naiwny lud, który właściwie w żadnej dziedzinie nie mógł konkurować z cywilizacją Zachodu.