W swoich brazylijskich koloniach Portugalczycy postawili na wyrąb lasów i uprawę trzciny cukrowej. Szybko zaczęło brakować miejscowej ludności do pracy, więc robotników zaczęto poszukiwać w Afryce i w kajdanach transportować statkami. W XVII w. do Pernambuco trafiło w ten sposób blisko 250 tys. Afrykanów, co stanowiło ponad 30% ludności ówczesnej Brazylii. Z czasem niewolnicy zaczynali uciekać i tworzyć w niedostępnych terenach własne społeczności. Największym takim państwem w państwie było Quilombo dos Palmares zwane także Angola Janga, bo większość niewolników trafiających do Pernambuco pochodziła właśnie z terytorium Angoli.
Quilombo znaczy zaś dosłownie obóz wojenny. Szacuje się, że w Angoli Jandze mieszkało od 10 do 30 tys. zbiegłych. Historycy nie są zgodni co do liczb, ale przyznają, że była to największa taka społeczność. Składała się z wielu osad, w największej mieszkało około 6 tys. osób. W tym samym czasie ludność Recife, stolicy stanu, wynosiła około 8 tys. Skala zjawiska, jakim była Angola Janga, zagrażała nie tylko portugalskim interesom, ale nawet jurysdykcji. Nic dziwnego, że przeciwko zbiegom zorganizowano kilkanaście wypraw zbrojnych.
Palmares funkcjonowało przez około 100 lat, a jego rozkwit przypada na drugą połowę XVII w. Był on wynikiem wielu czynników, m.in. świetnej organizacji mieszkańców i trudnych warunków terenowych (góry porośnięte lasem palmowym), które uniemożliwiały dostęp osobom niepożądanym. Zbiedzy wytworzyli sieć ufortyfikowanych osad, tajną komunikację i wprowadzili drakońskie kary za złamanie zasad. Najgłośniejszym wodzem społeczności Angoli Jangi był Zumbi. Przyjmuje się, że pochodził z Kongo, do niewoli trafił jako dziecko i został wychowany przez zakonnika, który ochrzcił go imieniem Franciszek. Chłopak był bardzo zdolny, biegle mówił po portugalsku i łacinie, służył do mszy. Jako 15-latek uciekł jednak w góry. Jego matką była siostra Gangi Zumby, przywódcy Angoli Jangi. Sam wódz miał być potomkiem kongijskiego króla. Zumbi szybko dowiódł nie tylko swojego męstwa na polu walki, lecz także okazał się sprawnym strategiem. Kiedy jego wuj chciał układać się z Portugalczykami, stanął przeciwko niemu i zabił go. Jako król zbiegów prowadził ostrzejszą politykę wobec Portugalczyków. Po 42 dniach obrony w dżungli zginął w 1695 r. zdradzony przez przyjaciela, a jego głowa zawisła w Recife, żeby skończyły się plotki o nieśmiertelności młodego wodza. Językoznawcy nie są zgodni co do znaczenia imienia Zumbi. Jedną z możliwych interpretacji jest „żywy trup”. Obecnie 20 listopada, czyli w dzień jego śmierci, obchodzi się w Brazylii Dzień Świadomości Czarnych.
W takich realiach Marcelo D’Salete osadził swój komiks Angola Janga. Opowieść z Palmares. Czarno-biały album został narysowany w nieco uproszczonej realistycznej stylistyce, delikatnej konturówce towarzyszą swobodne plamy czerni z pędzla. Plansze są ekspresyjne, a warstwa graficzna została dobrze dobrana do tematyki. Miejscami jednak niektóre panele są nieczytelne, głównie ze względu na zbyt dużą jednorodność konceptów postaci. Zawodzi niestety scenariusz. D’Salete tka opowieść z epizodów, chcąc przekazać jak najwięcej o zapomnianej i mrocznej przeszłości Brazylii. Pozostając wierny wydarzeniom historycznym, zapomina o kreowaniu wyrazistych bohaterów i przekonującej, wciągającej fabuły. Bez kontekstu historycznego (na szczęście album poprzedza stosowne wprowadzenie) komiks jest w zasadzie niezrozumiały. A liczy ponad 400 stron! Gdybym pominął wstęp, to nie doczytałbym go do końca, a nawet po lekturze wprowadzenia miałem miejscami duże problemy z połapaniem się w fabule. Dzieło Marcela D’Salete jest świetnym przykładem ambitnej porażki, jednak bez wątpienia warto je poznać. Komiks ten otwiera nowe drogi, pokazując mało znaną w Europie przeszłość Brazylii i istotny wątek z historii niewolnictwa Afrykanów. Dla mnie był on punktem wyjścia do własnych poszukiwań.
Jeśli podoba Ci się to, co robimy – wesprzyj nas!
Fundacja PRZEKRÓJ