Niedotykalna herbatka, czyli komu bije dzwon?
Przemyślenia

Niedotykalna herbatka, czyli komu bije dzwon?

Stach Szabłowski
Czyta się 6 minut

Zapada zmierzch. W oświet­lonym oknie pojawia się artysta. Zabiera się do parzenia herbaty. Stoimy na zewnątrz, ale widzimy go dobrze i jeszcze lepiej słyszymy, choć okno jest zamknięte. Nalewa wodę do elektrycznego czajnika i brzmi to jak wodospad. Potem czajnik zaczyna szumieć i ten szum narasta, a kiedy woda jest już naprawdę gorąca, dźwięk wchodzi w bas tak otchłanny, że niemal kosmiczny. Na tym etapie parzenia herbaty napięcie sięga zenitu, a jednak artysta w oknie niewzruszony patrzy na nas, zgromadzonych u stóp budynku, czekając na to, co nieuchronne. I rzeczywiście: woda zagotowuje się. W przedostatnich chwilach odgłosy jej wrzenia wchodzą w wyższy rejestr, by znaleźć finał w pierwotnym bulgocie. Termostat czajnika wydaje suchy trzask, jak wystrzał. To początek końca; artysta zalewa herbatę; kiedy ją miesza, krążąca po wnętrzu kubka łyżeczka dźwięczy jak dzwon.

Komuż jednak ten herbaciany dzwon bije?

Oczywiście bije miłośnikom sztuki – tym, którzy zgromadzili się i wpatrywali w okno, by zobaczyć sylwetkę artysty i posłuchać, jak przyrządza sobie ciepły napój.

Bije także Wojciechowi Bąkowskiemu – artyście, który parzył herbatę, i to niejeden raz. Ten pierwszy miał miejsce poprzedniego listopada w Brzeźnie. Ta dzielnica Gdańska ciągnie się wzdłuż bajczanej plaży, jednej z tych, które zdarzają się tylko nad Bałtykiem.

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Czarodziejskie góry
i
zdjęcie: Claudio von Planta dla Muzeum Susch/Art Stations Foundation CH
Doznania

Czarodziejskie góry

czyli sztuka wysoko
Stach Szabłowski

Grażyna Kulczyk mogła otworzyć swoje muzeum niemal wszędzie. Dlaczego zrobiła to w szwajcarskich Alpach?

Na przełomie roku polski świat sztuki był myślami daleko od domu. W wiosce na alpejskiej przełęczy ikoniczna „najbogatsza Polka” Grażyna Kulczyk otwierała Muzeum Susch. Czym jest ta instytucja? Sukcesem polskiej kultury, której przedstawicielka weszła na najwyższy szwajcarski poziom? Wyrazem zniechęcenia największej krajowej kolekcjonerki, która odwróciła się plecami do masowej publiczności i wyjechała w góry, tam, gdzie dotrą tylko prawdziwi miłoś­nicy sztuki? Czy w Susch należy widzieć kaprys miliarderki, czy raczej spełnienie marzeń koneserki, która świetnie zna nie tylko sztukę, lecz także jej świat? I dlaczego Grażyna Kulczyk wymarzyła sobie właśnie Alpy?

Czytaj dalej