Przypadki Howarda Silka Przypadki Howarda Silka
Przemyślenia

Przypadki Howarda Silka

Dariusz Kuźma
Czyta się 5 minut

Odpowiednik, amerykański serial na pograniczu szpiegowskiego dreszczowca i filozoficznego science fiction, opowiada o zimnowojennych rozgrywkach między ludźmi wywodzącymi się z alternatywnych wersji tej samej rzeczywistości. Jego drugi sezon rozpoczyna się od ukazania konsekwencji wydarzeń z pierwszej odsłony. Przejście między wymiarami zostaje zamknięte na dobre i ci, którzy nie zdążyli wrócić do rodzimego świata, stają się przeważnie – niezależnie od społecznego czy politycznego statusu – repatriantami. Więzi się ich w przygotowanych naprędce zbiorowych celach lub tropi na ulicach obu wariantów współczesnego Berlina. Wszystko oczywiście w pełnej konspiracji, bo większość mieszkańców obu światów nie wie o istnieniu niemal lustrzanego odbicia znanej sobie teraźniejszości i żyje w komfortowym przeświadczeniu o własnej indywidualności i wyjątkowości. Ci, którzy nabyli tę świadomość lub zaznali egzystencjalnego szoku spotkania z wariantem siebie, patrzą z przerażeniem, jak wypełnieni wściekłością i poczuciem wykluczenia terroryści doprowadzają kruchy sojusz między oboma światami do implozji.

Przypomnijmy, katalizatorem fabuły Odpowiednika było owiane tajemnicą wydarzenie z końca lat 80., w rezultacie którego powstała lub została odkryta idealna kopia naszej rzeczywistości. Każdy zyskał wtedy człowieka w każdym detalu i w każdej myśli odpowiadającego samemu sobie. Na skutek różnych decyzji i eksperymentów oba warianty ludzkości zaczęły się od siebie oddalać, podobnie jak osobowości poszczególnych „bliźniaczych” jednostek. W jednej rzeczywistości maltretowana za młodu dziewczyna z pasją do muzyki stawała się wspaniałą skrzypaczką, w drugiej wyrachowaną zabójczynią do wynajęcia. Niepozorny jegomość o łagodnym usposobieniu w „oryginalnym” świecie był zahukanym pracownikiem niskiego szczebla ONZ, w „alternatywnym” – pozbawionym moralnych zasad, działającym z zimną krwią szpiegiem. W tym drugim przypadku mowa o Howardzie Silku (J.K. Simmons), którego dwie wersje są protagonistami Odpowiednika. Mężczyźni zamienili się w pierwszym sezonie miejscami, by zapobiec nadchodzącej wojnie, ale plan się nie powiódł, pozostawiając każdego z nich w radykalizujących się światach, które tylko z pozoru potrafią zrozumieć.

Drugi sezon w dużej mierze poświęcony jest zagadnieniu konsekwencji nie tylko własnych czynów, ale też decyzji podejmowanych w przeszłości przez innych – czy to rodziców i bliskich, czy zupełnie nieznanych ludzi – którzy nieodwracalnie zmieniają nasze prywatne rzeczywistości.

Twórcy eksplorują różne napięcia pomiędzy tym, co jest, a tym, co mogłoby być, ale zarazem rozwijają stronę mitologiczną budowanych światów – poznajemy przejmującą historię rozdziału obu rzeczywistości, swoistą opowieść o zmultiplikowanym potworze Frankensteina. O szalonych naukowcach, którzy przypadkiem stworzyli monstrum, później ujarzmili je, a w międzyczasie zrozumieli, że moralność, która pchała ich do stawiania się ponad innych, była jedynie ułudą ich ułomnych ludzkich umysłów. Odpowiednik to zresztą serial proponujący wiele ekscytujących perspektyw. Miłośnicy powieści Ciemno, prawie noc znajdą tutaj potwierdzenie tego, co pisarka Joanna Bator określa traumą transgeneracyjną, (nie)pamięcią maltretującą kolejne pokolenia niewinnych ludzi. Fani Przypadku Krzysztofa Kieślowskiego dostrzegą refleksję na temat płynności ludzkiej tożsamości, zależnej nie od nas, lecz od czynników zewnętrznych. I tak dalej.

"Odpowiednik", Justin Marks, HBO
„Odpowiednik”, Justin Marks, HBO

Twórcy Odpowiednika pogłębiają motywy tożsamościowe z pierwszej odsłony na wiele różnych sposobów. Jednym z najciekawszych wydaje się egzystencjalny terror spotkania z inną wersją siebie – i myśl, co będzie, jeśli ktoś mnie zastąpi i nikt tego nie zauważy, bo tenże zamiennik będzie udawał mnie tak dobrze? Albo dlatego, że, co gorsza, nikt mnie przez te lata tak naprawdę autentycznie nie poznał, by móc stwierdzić, że coś ważnego się we mnie zmieniło. Innym aspektem jest motyw amnezji – cierpi na nią po wyjściu ze śpiączki żona „oryginalnego” Howarda Silka, nie rozpoznając w sobie kobiety, którą była kiedyś, a wręcz czując do niej odrazę. Czy jest dalej tą samą osobą, skoro siebie nie pamięta i dokonuje innych wyborów? Mamy też nawiązujący do zimnowojennej tematyki Odpowiednika kontekst szpiegowski. Wiele postaci żyło podwójnymi tożsamościami bez udziału swych drugich „wersji” i już wtedy nie potrafiły kontrolować, kiedy przekraczają granicę między prawdą o sobie a wyobrażeniem stworzonym na użytek budowanego skrzętnie wizerunku. Twórcy serialu, na poły żartobliwie, przywołują też przypadek postaci, która zakochuje się w swoim innym wariancie.

Mimo że przemycany w Odpowiedniku pogląd na ludzką naturę jest przesiąknięty ogromnym smutkiem, a nawet pewnym cynizmem, serial stworzony przez Justina Marksa ogląda się z niejaką euforią. Oto prawdziwie fantastycznonaukowa historia, który pochyla się nad bezdrożami człowieczeństwa, stając się katalizatorem refleksji nad tym, co wiemy o sobie samych i otaczającym nas świecie, i jak to rozumiemy. Wbrew obiegowej opinii, wspieranej przez coraz bardziej odpustowe hollywoodzkie fantazje i bezrefleksyjnie efekciarskie spektakle, science fiction nie opiera się na laserach, gigantycznych robotach i inwazjach najeźdźców z kosmosu, ale zajmuje się eksploracją pomysłów związanych z rozwojem lub erozją gatunku ludzkiego. Jest więc szalenie niepokojącą tendencją, że najbardziej wymagające i wykraczające poza rozrywkową średnią seriale są kasowane przed spełnieniem swego potencjału, a taki los spotkał ze względu na niesatysfakcjonującą oglądalność Odpowiednika. O ile nie znajdzie się wybawca z zasobną kieszenią, drugi sezon – zakończony doskonałym zwrotem akcji pozostawiającym jeden ze światów na krawędzi chaosu – będzie niestety ostatnim.

 

Czytaj również:

Najważniejsza jest (po)wolność Najważniejsza jest (po)wolność
i
zdjęcie: J.K. Simmons/Wikimedia Commons (CC BY-SA 3.0)
Przemyślenia

Najważniejsza jest (po)wolność

Artur Zaborski

Niech będzie tak, jak jest, bo naprawdę jest dobrze, czyli J.K. Simmons dzieli się z Arturem Zaborskim receptą, jak żyć szczęśliwie, nawet jeśli się tkwi w mackach show-biznesu.

Jego kariera aktorska trwa już ponad 30 lat, ale świat usłyszał o nim dopiero w 2015 r., kiedy za sprawą roli Terence’a Fletchera, bezwzględnego nauczyciela gry na perkusji w rewelacji sezonu, jaką stał się film Whiplash, dostał Oscara, Złoty Glob, BAFTĘ i kilka innych prestiżowych nagród. Kończył wtedy 60 lat i tych urodzin nie zapomni już nigdy. Światowy sukces nie namieszał jednak J.K. Simmonsowi w głowie. Zamiast popłynąć z nurtem propozycji, zaczął podchodzić do nich jeszcze bardziej selektywnie. Podobnie do wywiadów. Dopiero za trzecim razem udało nam się spotkać w jednym z hoteli w Beverly Hills. Zanim wszedł do pokoju, w którym mieliśmy rozmawiać, minął kilku fotografów, którym – jak przystało na dżentelmena – z gracją odmówił pozowania na ściance. Flesze, okładki, plotki to nie jego świat. Swoje miejsce znalazł u boku żony, z którą jest już ponad 20 lat i wychowuje dwójkę dzieci. Kiedy tylko o nich wspomni, na jego twarzy pojawia się błogość, a o aktorstwie mówi wyłącznie ze śmiertelną powagą. Albo świetnie to gra, albo naprawdę wie, czego chce. Po naszej rozmowie nie mam wątpliwości, która opcja jest prawdziwa.

Czytaj dalej