
Ludzie zawsze kochali go za piękno, lecz przede wszystkim wierzyli w jego moc. Miał uzdrawiać chorych, a zmarłym zapewniać pomoc w zaświatach. Bursztyn, otoczony nimbem tajemnicy, wypełniał przestrzeń pomiędzy tym, co żywe, a nieożywionym.
Bursztyny zwykle mają barwę żółtopomarańczową, choć spotyka się też żółtobiałe i brązowe, rzadziej wiśniowe albo niemal czarne. Zdarzają się również okazy zielone oraz niebieskie – należy szukać ich w górskich kopalniach rozsianych wokół Santiago w Republice Dominikańskiej. Chociaż bursztyn wydobywany jest na całym świecie, to jego największe znane nam złoża znajdują się w rejonie Morza Bałtyckiego.
Ten, który można znaleźć na naszych plażach, nazywany jest sukcynitem – od łacińskiego succinum, gdyż już w czasach starożytnych (600 r. p.n.e.) domyślano się, że ów materiał to zastygły sok (łac. succus) drzewny. Dziś przypuszcza się, że pochodzi ze skamieniałej żywicy sosny bursztynowej (Pinus succinifera) lub modrzewnika (Pseudolarix wehri), ewentualnie jakiegoś wymarłego krewnego sośnicy japońskiej.
Wydostająca się z kanalików umiejscowionych pod korą żywica chroni rośliny przed atakami grzybów oraz owadów, zabezpiecza mechaniczne uszkodzenia i pomaga przetrzymać ekstremalne warunki. Przypuszcza się, że do znacznego jej wydzielania zmusiła bałtyckie drzewa nagła zmiana klimatu (zapewne na dużo bardziej wilgotny). Działo się to około 40 mln lat temu, w epoce nazywanej eocenem, gdy pradawne lasy porastały teren dziś częściowo zatopiony przez wody Bałtyku. Klimat tego rejonu był wówczas ciepły i wilgotny – bardziej przypominał tropikalną część dzisiejszej południowej Azji niż tak dobrze znany nam krajobraz lasów mieszanych i borów porastających nadmorskie wydmy.
W trakcie trwających miliony lat procesów fizykochemicznych bałtycka żywica była wystawiona na rozmaite warunki, wskutek czego zlepiła się z szeroką