Słuchać albo nie słuchać – 2/2017
Przemyślenia

Słuchać albo nie słuchać – 2/2017

Jan Błaszczak
Czyta się 3 minuty

A Shadow in Time
William Basinski

Dwa razy 20 min. Raz na zapętloną, pokiereszowaną taśmę, raz na analogowy syntezator. Oba ambientowe utwory Basinski poświęca przedwcześnie zmarłym. Ten dedykowany Bowiemu zaskakuje partią saksofonu, ten drugi – niepotrzebnym autocytatem w końcówce (podobno nieobecnym na winylu).

I See You
The xx

Dobrze zrobiony pop i r&b dla bywającej klasy średniej z kilkoma potencjalnymi hitami (On Hold, Replica, Lips), które usłyszymy jeszcze nieraz. I na nich można poprzestać, bo sam album zawiera mielizny. Plus za samplowanie Davida Langa.

Hey Mr Ferryman
Mark Eitzel

Jeśli po raz pierwszy napotykacie to nazwisko, radzę nadrobić zaległości. Zwłaszcza teraz, kiedy Eitzel nagrywa najlepszy album od kilkunastu lat. Jest błyskotliwy, gdy wesoło gawędzi z Charonem o imprezach po drugiej stronie, i równie poruszający, kiedy dokonuje wiwisekcji patologicznego związku. Na koniec apeluję więc: słuchajmy Eitzela!

Culture
Migos

Gangsterski slang, jednostajny bit, zero emocji w głosie i kuriozalne kreacje w klipach. Ktoś powie: „trapie, naćpałeś się, idź do domu!”, a oni mają nr 1 na Billboardzie i podziękowania na gali Złotych Globów. Słuchać w celach poznawczych lub pod wpływem.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

In The Same Room
Julia Holter

Nie przekonuje mnie pomysł na serię albumów z nagraniami studyjnymi na żywo. Wolę tradycyjne koncertówki. Jeśli jednak rzecz dotyczy Julii Holter – artystki o bezmiernej wyobraźni muzycznej i słuchu absolutnym – to mogę chyba zrobić wyjątek i bardzo serdecznie polecić.

Almost Famous
Almost Famous

Rap naszych czasów – wściekły na wszystko, choć właściwie nie wiadomo za co. Muzycznie to absolutna polska czołówka, choć Soulpete’owi i DJ-owi Epromowi pomaga samplowane na potęgę Black Keys.

Somewhere
New Rome

To nie jest rewolucja ani nawet innowacja. I co z tego, skoro tej nastrojowej, przestrzennej i zaskakująco melodyjnej elektroniki słucha się doskonale. Powrót Tomka Bednarczyka na łono ambientu przypadnie do gustu zarówno fanom twórczości Tima Heckera, jak i Boards of Canada.

Kobieta z wydm
Kobieta z wydm

Mniej elektroniki i romantyzmu skąpanego w pogłosach. Nowy zespół Błażeja Króla potrafi zagrać żwawiej i prościej, nie tracąc nic z melodyjności. W linijkach oczywiście perełki, więc radzę wynotować i chwalić się wśród znajomych. Zwłaszcza Nie dość i moim ulubionym Urwiskiem.

Songs of Love and Death
Me And That Man

Nergal wziął sobie do serca średniowieczną maksymę memento mori – w jego obecności nikt nie zapomni o śmierci. Tym razem jego funeralnej liryce towarzyszą country, blues i John Porter. Piosenki tego zaskakującego duetu zaskakujące nie są – dużo tu Cave’a, Casha czy Wovenhand. I z reguły, niestety, są to porównania na wyrost.

Heartless
Pallbearer

Jeśli cieszyliście się, gdy Mastodon i Opeth zaczęły grać rock progresywny, a w tymże gatunku preferujecie płaczliwe solówki Latimera, a nie szaleństwo Frippa, sterylną produkcję – a nie garażowy brud, to – cóż – chyba mamy coś dla was.
 

Czytaj również:

Słuchać albo nie słuchać – 3/2017
Przemyślenia

Słuchać albo nie słuchać – 3/2017

Jan Błaszczak

DAMN.
Kendrick Lamar

Nawet jeśli muzycznie to najsłabsza płyta Lamara, to wciąż jest pozycją obowiązkową. Choćby ze względu na wstrząsające cytaty z Fox News, rozprawę z dziedzictwem Wuja Toma i autobiograficzną końcówkę z twistem.

4
Ramona Rey

Płytą 4 artystka przypomina, że w Polsce drugiej takiej nie ma. I już nie chodzi o samą muzykę – tutaj wiele się w popie poprawiło, a i Czerniawski nie unika stylizacji – ale na poziomie ekspresji, zabawy językiem i kreowanych sensów Ramona Rey pozostaje zjawiskiem.

Czytaj dalej