Śmierć Ludwika XIV
Sztuka + Opowieści, Opowieści

Śmierć Ludwika XIV

Jakub Popielecki
Czyta się 2 minuty

Jedno z najsłynniejszych spojrzeń w kamerę w historii kina – finałowa stop-klatka twarzy młodego Jean-Pierre’a Léauda z filmu 400 batów (1959 r.). W którejś ze scen Śmierci Ludwika XIV 72-letni dziś Léaud również spogląda w kamerę – i jest to istne tour de force w łamaniu tzw. czwartej ściany. Wcielający się w tytułowego Króla Słońce aktor spoczywa bez ruchu na łożu śmierci i mierzy nas wzrokiem w długim ujęciu, prowokując kolejne pytania: „Mrugnie czy nie mrugnie?”, „Umrze czy nie umrze?”. Cóż, oczywiście że umrze – podręczniki historii i sam tytuł filmu Alberta Serry skutecznie zdradzają fabularny punkt dojścia. Ale nie to jest istotą.

Jeśli zadaniem kina historycznego jest ulepienie z faktów jakiejś – właśnie – historii, Śmierć Ludwika XIV ponosi porażkę. Z trudem można nazwać ją kinem „historycznym”; zresztą podobnie trudno nazwać występ Léauda klasyczną „rolą”. Ten daje bowiem popis aktorstwa polegającego na czystym byciu przed kamerą: leży, leży, leży, w końcu umiera, kropka. Jego kamienna twarz rymuje się z całym filmem: odartym z dramaturgii, ciągnącym się jak guma. Złożonym z ciągu scen, w których poddani, lekarze i służący Ludwika krzątają się wokół niego, próbując zakląć rzeczywistość. Najczęstszą kwestią dialogową jest przecież: „Król ma się lepiej”. W świetle tytułu – dość ironiczną.

Jean-Pierre Léaud jako Ludwik XVI/ mat. prasowe
Jean-Pierre Léaud jako Ludwik XVI/ mat. prasowe

Serra w fascynujący sposób – nie bez przebłysków nieoczekiwanego humoru – opowiada tu o skomplikowanej relacji między polityką a medycyną, władzą a wiedzą. Reżyser, odcinając się od tła historycznego, skupia się na samym akcie umierania monarchy. Słabnące ciało króla nabiera cech odgrywanego dla dworzan spektaklu, performance’u. Co jednak ciekawe, realizujący popisowe monarsze ars moriendi Ludwik XIV pada ofiarą własnych słów, słynnego: „Państwo to ja”. Ciało króla jest bowiem podwojone: zarówno namacalne z krwi i kości, jak i symboliczne „ciało” narodu. I jak tu amputować toczoną gangreną nogę, skoro zbawienna operacja miałaby wymiar zamachu stanu?

Czytaj również:

Lekcje z krańców świata
i
Werner Herzog na planie filmu „Inferno”; zdjęcie dzięki uprzejmości Netflix
Opowieści, Sztuka + Opowieści

Lekcje z krańców świata

Mateusz Demski

Werner Herzog zawsze miał w sobie gotowość do odkrycia czegoś niezwykłego, ale świat wciąż pozostaje dla niego wielką tajemnicą.

Natura była jego pasją od najwcześniejszych lat.

Czytaj dalej