Szałas, szałwia i szamani
Opowieści

Szałas, szałwia i szamani

Ewa Pluta
Czyta się 10 minut

Wzięłam udział w ceremonii szałasu potu. W rytuale, który od setek lat stanowi istotną część kultury rdzennej ludności amerykańskich kontynentów. Czym jest dzisiaj? Produktem z duchowego supermarketu czy drogą do oczyszczenia dla zagubionych we współczesności?

„W szałasie potu narodzisz się na nowo” – obiecywał mi kolega, od niedawna rozbudzony duchowo. Z supermarketu religii brał, co chciał: ceremonie kakao, wyprawy w poszukiwaniu wizji, rytualne palenie ognia agnihotry o wschodzie i zachodzie słońca. „Szukał siebie” w ceremonii rapé oraz intuicyjnym tańcu. Zasiadał w męskich kręgach i mówił, że „na świat trzeba patrzeć z poziomu serca, nie rozumu”. „New Age żyje” – myślałam z przekąsem o wysypie eklektycznych ofert duchowych. Ja próbowałam trzymać sztamę z rozumem, ale nie wyszło. Nie wiedziałam, co mnie ostatnio uwiera, aż wreszcie nazwałam ten stan po imieniu: antropotęsknota. Po długich miesiącach koronawirusowej izolacji tęskno mi było do człowieka, do przedstawiciela mojego gatunku. Żeby go odnaleźć, weszłam do szałasu potu. Podczas ceremonii nie chciałam narodzić się na nowo – brzmiało to jak szemrana, coachingowa obietnica bez pokrycia. Chciałam zaleczyć antropotęsknotę.

Do przyrody też było mi tęskno. I do przestrzeni. W Bolimowskim Parku Krajobrazowym, zaledwie 70 km na południowy zachód od Warszawy, zarówno przyroda, jak i przestrzeń są nadzwyczaj hojne.

W sosnowym borze można spotkać sarny, zające, lisy, daniele, a nawet jenoty. W Żyrardowie lokalne media regularnie donoszą, że na drogę znowu wtargnął łoś,

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Dżunglo, uzdrowicielko nasza
Promienne zdrowie

Dżunglo, uzdrowicielko nasza

Maria Hawranek

Botanico najpierw napoił mnie roślinnym wywarem, potem wręczył buteleczkę specyfiku z liany zwanej językiem żmii. Kuracja okazała się skuteczna.

W lutym tego roku byłam w Panamie. Zbieraliśmy materiały do reportażu o rdzennej społeczności Naso, która żyje w dżungli w rejonie Bocas del Toro, w tropikalnej gęstwinie nad rzeką Teribe.

Czytaj dalej