To jest średnio OK
Sztuka + Opowieści, Opowieści

To jest średnio OK

Anna Wyrwik
Czyta się 3 minuty

Serial To nie jest OK był zapowiadany jako drugie The End of the F***ing World, bo ten sam reżyser, Jonathan Entwistle, i też na podstawie komiksu tego samego autora, Charlesa Forsmana. Do tego miał być klimat Stranger Things, bo ci sami producenci, i wytwórnia 21 Laps Entertainment. Tyle tylko, że wyszło średnio OK.

To nie jest OK bardzo przypomina i naśladuje poprzednią serialową produkcję Entwistle’a, ale nie ma w nim tej mocy. The End of the F***ing World był petardą i do tego brytyjską, z czego nawet sami bohaterowie żartowali: że taka akcja, a oni nie są Amerykanami. A tutaj są już Amerykanie i jest Ameryka, i wiele amerykańskich szablonów: akcja rozgrywa się przede wszystkim w i wokół liceum, bohaterowie są nastolatkami. Mamy więc Sidney Novak (bardzo dobra rola Sophii Lillis, wiele przed nią!) z rodzinnymi i domowymi problemami, duszą outsiderki, brakiem zrozumienia (od i dla) oraz wykrzywioną miną, kompleksami i w stylu chłopczycy, co jeszcze pogarsza sprawę. Jej najlepsza przyjaciółka to Dina w makijażu i ubraniach dopasowanych do budowy ciała podobającej się chłopakom z drużyny futbolowej. I jest jeszcze chłopak – Stanley Barber (ciekawy Wyatt Oleff), – z rozwianym włosem, słuchający niszowej muzyki, znający Szekspira i palący jointy w zdezelowanym sedanie. Aha, oczywiście również jest outsiderem z problemami rodzinnymi i domowymi. Idealny dla Sidney.

Fabuły o nastolatkach są zawsze w modzie: ostatnio mogliśmy oglądać nie tylko The End of the F***ing World, ale też Sex Education czy filmy takie jak Lady Bird albo trochę starszy Restless Van Santa. Wyalienowani z grona szkolnych kolegów i koleżanek outsiderzy nie potrafią dostosować się do licealnych rytuałów. Poszukują swej seksualnej i społecznej tożsamości w kłębku zagubienia w świecie pomiędzy dzieciństwem i dorosłością, wstydzą się tego, czego też wstydzą się wszyscy inni, ale oni o tym nie wiedzą, tak jak nie wiedzą, jak wiele mają, a przede wszystkim są po prostu wrażliwi, wrażliwsi od tej całej reszty typu Brad, o którym Stan mówi, że „w najlepszy razie zostanie dyrektorem regionalnym w jakiejś firmie ubezpieczeniowej” i że oni wszyscy niewiele w życiu zdziałają, a jedyną ciekawą rzeczą będą dla nich zloty absolwentów. Stan patrzy na szkolne boisko i mówi, że to teatr. Tak, teatr. Akcja serialu rozpoczyna się mniej więcej tydzień przed balem, który to bal, mityczny amerykański bal licealny, jest oczywiście finałem całej historii. Po drodze odbywa się też – rzecz jasna – wielka impreza u jednego z popularnych uczniów, na którą każdy chciałby być zaproszony, ale nie każdy jest. Bohaterowie w ramach kary muszą zostawać po lekcjach, po korytarzach snuje się nauczyciel dziwak, szkolna buntowniczka wraca z odwyku… Takie tam the best of. Gdyby nie fakt, że Sidney ma nadprzyrodzone moce…

Scenografią dla tej historii jest świetnie sfilmowane Brownsville, pensylwańskie miasteczko o – jak mówi Sidney – najbrudniejszym powietrzu w USA. Zwykłe ulice, drewniane domy, budynek szkoły, industrialny fragment przestrzeni przy rzece. Coś wisi w powietrzu, jakby niebo miały zaraz przykryć ciemne chmury. Jest dużo kadrów en face i z szybkim najazdem kamery, jak w The End of the F***ing World. Tak jak tam, pojawia się też głos z off-u, tyle że już nie, jak tam, w punkt. Jak w Stranger Things jest klimat lat 80., takie są samochody, ubrania, nikt nie ma apple’a ani żadnego drona, smartfon czy laptop to epizody. Ważną rolę odgrywa muzyka: częściowo to znane przeboje fajnie współgrające z akcją, a częściowo mroczna, budująca napięcie z nutami trochę jak w Miasteczku Twin Peaks Lyncha. Zresztą z Lyncha jest tu więcej, bo i ta opasająca całość tajemnica, to miasteczko gdzieś na końcu drogi i ten bar, do którego mieszkańcy chodzą na śniadanie i, przede wszystkim szkoła. I tu tkwi największy problem – może i twórcchcieli z tych schematów podrwić, ale zwyczajnie im się nie udało. Ten serial jest po prostu nudny. Nawet jeśli momentami aspiruje, by wyłamać się z tej konwencji.

Co dalej? Zobaczymy w drugim sezonie, o którym jeszcze nie wiadomo, czy powstanie na pewno, ale jeśli słupki wpływów będą na odpowiednim poziomie, to powstanie, tym bardziej że pierwszy kończy się tak, że przygotowuje drugiemu grunt pod nogi. Zobaczymy…  Końcówka ostatniego odcinka nie mogła już bardziej zapowiadać drugiego sezonu i chyba miała być mocna oraz zasiać dreszcz wyczekiwania, ale niestety, jak i całość, nie jest ani "the end of the world" ani tym bardziej "f***ing", a pozostaje przy swoim – "I Am Not Okay With This".

Czytaj również:

Młoda kobieta po pięćdziesiątce
i
zdjęcie: John Sciulli/Getty Images for WIRED
Sztuka + Opowieści, Przemyślenia

Młoda kobieta po pięćdziesiątce

Artur Zaborski

Maria Bello, gwiazda Ostrego dyżuruAgentów NCIS, opowiada Arturowi Zaborskiemu o kobiecej armii w królestwie Dahomeju i tłumaczy, dlaczego celebryci muszą dziś – chcąc nie chcąc – przejmować obowiązki ekspertów.

Na 59. Festival de Télévision w Monte Carlo, gdzie rozmawiamy, Maria Bello zjawiła się z synem Jacksonem Blue McDermottem i najlepszą przyjaciółką. Nawet gdy była w ich towarzystwie, fotoreporterzy na ściance na próżno błagali ją o uśmiech. Amerykańska aktorka o włosko-polskich korzeniach do popularności podchodzi na własnych warunkach. Niektórzy dziwią się, jak to możliwe, że jest na topie już kolejną dekadę – sławę przyniósł jej Ostry dyżur, w którym wystąpiła jeszcze przed trzydziestką – skoro nie szczerzy się do paparazzich, a jej profile w mediach społecznościowych zioną pustką. Co więc przyciąga do niej dziennikarzy i widzów? Przede wszystkim autentyczność, empatia i życiowa mądrość.

Czytaj dalej