Przed trzema tygodniami P. informował o śmierci Stanisława Szukalskiego, światowej sławy rzeźbiarza, założyciela głośnego w latach międzywojennych stowarzyszenia artystycznego – Szczep Szukalszczyków herbu Rogate Serce. Ten oryginalny, choć kontrowersyjny artysta znajdował się początkowo pod wpływem Rodina i secesji, później tworzył stylizowane rzeźby, w których łączył elementy sztuki egipskiej i prekolumbijskiej. Odwoływał się często do sztuki starosłowiańskiej. Od 1929 r. osiadł w Ameryce. Utrzymywał częste kontakty z krajem. Jeszcze niedawno nadesłał krótki artykuł dla P. Ten ostatni list od „Stacha z Warty” publikujemy poniżej.
Ponieważ po oblężeniu Warszawy przez hordy Hitlera wszystko, co w mym bardzo pracowitym życiu stworzyłem, zostało zniszczone i zrabowane, wróciwszy do Stanów, oddałem się całkowicie pisaniu książek o antropologii. Zaczęło się to od usłyszenia w Westwood, w Kalifornii, że wojska Hitlera najechały Danię. Radiogram wysłany był z BOHUSLANU w Szwecji. Usłyszenie tej nazwy (BOGU–SLAN) zmieniło me życie (mądrej głowie dość po – jednym – słowie) i spowodowało oddanie mych ostatnich pięćdziesięciu lat nadludzkiej pracy naukowej.
Na półkach stoją 44 tomy, którym dodałem 14 000 rysunków z wszystkich archeologii tego globu, a przede wszystkim najprymitywniejszej sztuki przedhistorycznego człowieka. To różne skrobanki na skałach, garnkach, misach, wszystkie naiwne rzeźby, do których zrozumienia nie ma klucza, a archeolodzy i antropolodzy zgoła, jak każdy laik, nic a nic nie wiedzą, nie podejrzewają ich znaczenia.
Zawsze chadzając własnymi ścieżkami, spotykałem rzeczy nigdy nikomu przedtem nieznane, niespodziewane, dochodząc zawsze do własnych konkluzji. Jedynie ci, których stać na własne podejście do wszelkich dylematów, mogą przynieść nowe KONCEPCJE.
Nazwa Bogu–slan dała mi wskaźnik, z którego pomocą odkryłem NAJSTAROŻYTNIEJSZY język tego świata. Nazwałem go po angielsku „PROTONG”, a po polsku „MACIMOWĄ”. Wszystkie języki najstarożytniejszych cywilizacji, wszelkich stron naszego globu: sumeryjski, babiloński, irański, hinduski, mongolski, aztecki, inkaski, japoński, eskimoski, wszystkie języki czarnych ras w Afryce, arabskie, włączając wszystkie dialekty Indian obu Ameryk, są zaledwie odgałęzieniami naszej MACIMOWY, lecz jeszcze w stanie tak prymitywnym, że nie było w niej nawet początków gramatyki, tylko półsłówka składające się z jednej, dwóch, trzech, a rzadko z czterech lub pięciu liter. Uważam, że to odkrycie jest cudem naukowego świata. Owe 44 tomy o nowej mej nauce – „ZERMATYZMIE” (nazwanej tak ku pamięci małego miasteczka Zermatt w Szwajcarii, czyli Zorzy Matka), udowadniające me teorie, będą miały jeden wspólny tytuł: „PRZYWŁASZCZAM SOBIE TEN ŚWIAT”.
Aby artyści polscy nie omijali tego koła na ogonie polskiego orła, jakie miały wszystkie najdawniejsze herby państwowe, o znaczeniu orła i tego koła pragnę napisać, korzystając z gościnności „Przekroju”.
Pestką dźwiękową naszych słów: bił, ubił, podbił, wybił, nadbił, zabił jest półsłówko „BI” z Macimowy, którego nie znacie bez przyimków. Do dziś używamy słowa „bitwa”, bo jest ono oparte na półsłówku „Bi”. Do dziś Chińczycy posiadają w muzeach, dawniej w pałacach królewskich, uważane za świętość kółko z dziurką, osadzone na rzeźbionym rogu nosorożca, mimo że nie wiedzą obecnie, co to znaczy. Tak jak i Polacy nie wiedzą, dlaczego owo kółko z dziurką polski orzeł ma nasadzone na ogonie przez dawnych historyków–rzeźbiarzy. Po chińsku zwane jest „Pi”, lecz wymawia się „Bi”, czyli coś, co jest za–Bi–te, prze–Bi–te.
Objaśnię kilka z wielu moich rysunków wykonanych na podstawie różnych zabytków archeologicznych, aby przy tej okazji wytłumaczyć ich znaczenia.
Odkryłem, że kółko „Bi” jest obraznakiem Wyspy Wielkanocnej, najdawniej zwanej Mataweri (Matka Wiary), która była dla całego świata matką, co zrodziła Boga Zorzę. Ta matka Świat–Owida (Owidzacza Świata) była za–Bi–ta przez wielki potop.
Orzeł lecący na rozpostartych skrzydłach, ślizgający się po niebie, czasami zdaje się niewidoczny, bo… zbliża się do miejsca, gdzie słońce błyszczy. Więc prymitywny człowiek myślał wówczas, że on naprawdę dofruwał do słońca, by od tego boga otrzymać wskazówki i rozporządzenia. Kiedy go znów zauważyli, wydawało się im, że powrócił z nieba. Na wazach starożytnej Grecji u stóp Zeusa zawsze siedział orzeł, patrzący mu w twarz, by usłyszeć nowe rozkazy. Toteż narody, których państwa przyjęły orła jako godło, były stworzone przez organizacje kapłańskie. Te zaś, które za godło przyjęły lwa, były narodami wojowniczymi, zaborczymi.
Nasz orzeł zawsze ma wiry, zamiast pięści, u skrzydeł. Nie bez powodu. Gdy coś nagle ginie pod wodą, powstaje wir. Tak więc wszystkie wiry wydłubane na skałach pustynnych znaczą POTOP, miejsce zaginięcia kontynentów. Oba wiry na pięściach skrzydeł naszego orła mają te wiry, a ponieważ są one wygięte w przeciwnych sobie kierunkach, oznaczają wiry Pacyfiku i Atlantyku. Mam rysunki innych polskich orłów z horyzontalnie umieszczonymi falami wód zatapiającego morza. Obrócenie jego głowy w lewo oznacza, że jest jeszcze pod falami morza, a wyłoniwszy głowę spod wody, otwartym dziobem oznajmi nadchodzenie boga Świat–Owida. Nasz orzeł musi mieć zawsze w skrzydłach po pięć piór. Ponieważ jest on wysłannikiem Świat–Owida, który tonie, dążąc do Wyspy Wielkanocnej, czyli Matki Wiary – orzeł chce mu pomóc, nasadzając sobie obraznak „Bi” (kółko z dziurą) na ogon, aby uratować ją tym samym od zatopienia na dalekim Pacyfiku.
Tekst pochodzi z numeru 2195/1987 r. (pisownia oryginalna), a możecie go Państwo przeczytać w naszym cyfrowym archiwum.