Wiedzieć, po co się jest na scenie Wiedzieć, po co się jest na scenie
i
Naked Girls Reading/ fot. Kasia Wrońska
Doznania

Wiedzieć, po co się jest na scenie

Agata Trzebuchowska
Czyta się 18 minut

Agata Trzebuchowska: Wstyd się przyznać, ale nawet nie wiem, jak naprawdę masz na imię.

Betty Q: To żadna tajemnica, ale rzadko używam mojego prawdziwego imienia. Nawet mama mówi do mnie Betty. Kiedy parę lat temu Facebook rozpoczął real name policy, zrozumiałam, jak ważny jest dla mnie pseudonim. Przymus używania prawdziwego imienia i nazwiska jest szczególnie opresyjny dla osób działających w branży erotycznej lub w środowisku queerowym. Alias daje poczucie bezpieczeństwa. A Facebook to najistotniejsze medium promocyjne. Nie chciałam z niego rezygnować, musiałam więc dostosować się do wymogów. Moja mama dostawała wtedy maile o treści: „Wiem, czym zajmuje się twoja córka”. Niby nic strasznego, ale jednak nieprzyjemne. Nawet kiedy ludzie w zwyczajnych wiadomościach zwracali się do mnie per Aniu, czułam się zaatakowana. Miałam wrażenie, że chcą mnie przywołać do porządku albo dać mi do zrozumienia, że wiedzą „coś więcej”.

Jak na to reagowałaś?

Odpisywałam: „Cześć, tu Betty” i wklejałam link do artykułu wyjaśniającego, dlaczego real name policy nie jest pozytywnym zjawiskiem. Poprosiłam także o pomoc grupę aktywistów, dzięki którym Facebook nie tylko przywrócił mi mój sceniczny pseudonim, ale nawet wysłał przeprosiny. Dziś prawdziwe imię nie kojarzy mi się już z agresją. Lubię, kiedy mój chłopak mówi do mnie „Aniu”. Ale gdy poznaję kogoś nowego, wciąż przedstawiam się jako Betty, nawet jeśli sytuacja tego nie wymaga. To daje mi pewną zaporę i bezpieczeństwo. Gdy zdradzam swoje prawdziwe imię i nazwisko, czuję, że więcej odsłaniam. Wiem, że to bzdura, ale serio – działa!

Betty Q/ fot. Karolina Jackowska
Betty Q/ fot. Karolina Jackowska
Betty Q/ fot. Tatjana Hajduk
Betty Q/ fot. Tatjana Hajduk

Czujesz się zżyta ze swoją personą sceniczną?

Ostatnio mam niewiele czasu, by być kimś poza Betty Q. Więc tak, czuję się zżyta. Choć gdybym dzisiaj wybierała pseudonim, na pewno zrobiłabym to z większym namysłem. Ale już za późno, Betty za bardzo do mnie przylgnęła. Otwieram właśnie na Pradze

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Połączeni Połączeni
i
Henri Rousseau, „The Waterfall”, źródło: Wikimedia Commons
Pogoda ducha

Połączeni

Ryszard Kulik

Powietrze, które wdychamy, na chwilę staje się częścią nas. Widok odbity na siatkówce oka wywołuje w nas emocje, a słowa, które ktoś do nas wypowiada, budują naszą tożsamość. Wszystko łączy się ze sobą w wielkim łańcuchu życia.  

To jedno z największych pytań, jakie możemy sobie zadać: „Kim i czym jestem?”. Dotyczy bowiem samej istoty naszego życia, tajemnicy istnienia. Zwykle pojawia się w niecodziennych okolicznościach – podczas życiowego kryzysu, dotkliwej straty, poważnej choroby czy w obliczu śmierci. Zadajemy je sobie też kolektywnie w trudnych momentach, np. wtedy, gdy grupa ludzi, do której należymy, jest w niebezpieczeństwie. W dobie kryzysu klimatycznego pytanie o nasze miejsce w sieci życia nabiera szczególnego znaczenia. Sposób, w jaki na nie odpowiemy indywidualnie i zbiorowo, będzie miał istotne konsekwencje dla naszej przyszłości.  

Czytaj dalej