Wybrane wiersze K. I. Gałczyńskiego Wybrane wiersze K. I. Gałczyńskiego
i
ilustracja: Daniel Mróz, nr 470-71/1954 r.
Doznania

Wybrane wiersze K. I. Gałczyńskiego

Konstanty Ildefons Gałczyński
Czyta się 8 minut

Ostrzeżenie przed czekoladowymi zajączkami

Otóż: Jakkolwiek nie chcę drąga
pchać w szprychy wiosennemu świętu,
to jednak problem tak mnie wciąga,
że milczeć byłoby h o r r e n d u m;

chwilka uwagi: Łódź, Warszawa,
Kraków i Szczecin, każda strona
ma swoje sprawy, ale sprawa
zajączków jest niezałatwiona,

więc proszę: regestr, na ciotkę moją!
dokładny, jak zajączki broją:

Pewnej poetce w wiosce N.,
tupiąc nogami, płoszyły sen;

w śląskim miasteczku Złotopłoty
opowiadały anegdoty;

inny zajączek (wiek: dwa lata)
połknął ogon swojego brata,
bo uwierzył w homeopatę:
CZEKOLADĄ LECZ CZEKOLADĘ.

Nie mówiąc o skandalu nic-nic,
jak trzy zajączki weszły w prysznic,
a pod prysznicem stała poetka,
zrazu blondynka, nagle brunetka;

bo się zajączki rozpuściły,
gorąca woda, rozumiecie,
a mąż już nie miał więcej siły
i się rozpuścił, w innym sensie.

Dalsze przykłady? Dwie szuflady
o grozie figlów z czekolady:

Posłuchaj: bo to szczyt wszystkiego,
ten jeden przykład starczy chyba:
Na mej ulicy niedaleko mieszkał stolarz Antoni Ryba,
na oknie pachniał hiacynt w pączkach,
a dzieci krzyczą: – Kup zajączka!

Więc Ryba żonie dał po głowie,
dzieci uścisnął, załkał prawie
i tak powiada: Potomkowie,
zaraz z zajączkiem tu się zjawię,
hiacynt podlejcie, by mógł róść,
a uważajcie, że na progu jest gwóźdź,

wyjmę, jak wrócę. I jak poszedł,
zniknął wśród miejskiej panoramy.
Raz w Milanówku listonosze widzieli go u pewnej damy,
księża twierdzili, że w Wieliczce
oparł swe życie na zaliczce.

Kiedy piszemy niniejsze słowa,
jeszcze czeka na Rybę Rybowa,

jeszcze czekają dzieci Rybyna
tego zajączka, patrząc przez szyby;

kanarek uciekł; i stanął zegar,
i luft się popsuł; z pieca dymi:

to przez zajączka. Więc ostrzegam
przed zajączkami czekoladowymi.

tekst z archiwum, nr 209–210/1949 r.


Uwertura „Nocne niebo”

Gołębie ze wszystkich ptaków budzą się najpóźniej
w miesiącu maju;
wiatr południowy je budzi;
gołębie na gzymsach siadają;
zapatrzone w siebie, parami,
jęczą i to jest skarga,
której nad Florencjami i Awinionami
nie wzniósł żaden Dante i żaden Petrarka.

Przeciągły jest jęk gołębi,
jak harf chromatycznych, co strun mają sto,
jak lament rodzącej ziemi
O
O
O

Siedzą gołębie na gzymsach
zakochane na śmierć, na tysiąc lat.
Z minuty na minutę ulica Chocimska
wzbogaca się o zieleń, o słońce i o wiatr.

Południe już tak blisko,
potem wieczór od wzgórza wiślanego –
ciemnieją wikliny nad Wisłą
i zaczyna się nocne niebo.

tekst z archiwum, nr 480/1954 r.


Dlaczego ogórek nie śpiewa

z cyklu pt. „Miłosierdzie”

Pytanie to w tytule
Postawione tak śmiało
Choćby z największym bólem
Rozwiązać by należało –

Jeśli ogórek nie śpiewa
(I to o żadnej porze),
To widać z woli Nieba
Prawdopodobnie nie może –

Lecz jeśli pragnie. Gorąco!
Jak dotąd nikt. Jak skowronek.
Jeżeli w słoju nocą
Łzy przelewa zielone?

Mijają lata, zimy.
Raz słoneczko, raz chmurka.
A my obojętnie przechodzimy
Koło niejednego ogórka.

tekst z archiwum, nr 112/1947 r.


Na śmierć motyla przejechanego przez samochód ciężarowy

Niepoważny stosunek do życia
figla
ci w końcu wypłatał:
nadmiar
kolorów, brak idei
zawsze
się kończą wstydem i
wekslem bez pokrycia,
mój
ty Niprzypiąłniprzyłatał!

(1929)

tekst z archiwum, nr 1369/1971 r.

 

Czytaj również:

Dziecię słodkie Ildefons Dziecię słodkie Ildefons
i
kolaż: „Przekrój”
Doznania

Dziecię słodkie Ildefons

Marcin Orliński

W redakcji zjawiał się nagle, jakby przybywał z innego świata. Przynosił teksty napisane wiecznym piórem, zawsze zielonym atramentem. Konstanty Ildefons Gałczyński, „hochsztapler”, „słodki szarlatan”, ale przede wszystkim jeden z najważniejszych autorów dawnego „Przekroju”.

Marian Eile poznał Gałczyńskiego wiosną 1939 r. Przyszły założyciel „Przekroju” był wówczas dziennikarzem najważniejszego w dwudziestoleciu międzywojennym pisma liberalnej inteligencji „Wiadomości Literackich” i pojechał do Anina przekonywać poetę do współpracy. O wizycie mówił tak: „Elektryczną kolejką dojazdową, w pogodne popołudnie, przyjechałem do Anina. Poszedłem do Zaruby, a z nim do Gałczyńskich. Czekał na nas podwieczorek, mocna herbata, świeże domowe ciasto. Natalia była piękna, miła, gościnna. Konstanty – spokojny, przyjazny. Jak zawsze, przez całe życie, mówił cicho, łagodnie, jakby trochę duchem nieobecny”.

Czytaj dalej