Nominowana do Nagrody Bookera powieść graficzna Sabrina Nicka Drnaso to pierwszy komiks, który znalazł się na długiej liście tego prestiżowego wyróżnienia – być może najważniejszej nagrody literackiej na świecie. O komiksie ciepło wypowiadała się Zadie Smith („najlepsza opowieść o aktualnych czasach, niezależnie od medium”). Fanem talentu Drnaso jest też Adrian Tomine. A entuzjastyczną recenzję komiksu napisał dla „Guardiana” sam Chris Ware.
Kultura Gniewu wydała Sabrinę w udanym tłumaczeniu Marcelego Szpaka, w Polsce niemal dokładnie dwa lata po amerykańskiej premierze. I choć może się wydawać, że dwa lata to długo, Sabrina nic nie straciła na aktualności. Ba, pod koniec pierwszej kadencji Donalda Trumpa, gdy temperatura dyskursu publicznego stała się jeszcze wyższa (także w Polsce), a fake newsy zdominowały debatę, dzieło Drnaso uderza w czytelnika jeszcze mocniej.
Komiks zaczyna się niczym opowieść z cyklu okruchy życia. Tytułowa Sabrina tymczasowo pomieszkuje w domu rodziców, gdzie opiekuje się ich kotem. Odwiedza ją siostra, Sandra. Kobiety prowadzą prozaiczną rozmowę, której najciekawszym punktem są plany wakacyjnej wycieczki rowerowej. Sandra wychodzi. Sabrina spędza noc w swoim dziecięcym łóżku. Pakuje się, idzie do pracy.
To ostatnia rozmowa między siostrami. Podczas powrotu z pracy Sabrina zaginie. Wkrótce okaże się, że stała się ofiarą brutalnego morderstwa, którego przebieg sprawca uwiecznił, a nagranie rozesłał po kraju. Jej śmierć stanie się na chwilę głównym tematem amerykańskich mediów i odbije na życiu nie tylko najbliższych – siostry i chłopaka Sabriny, Teddy’ego – ale także zupełnie przypadkowych ludzi. Główny bohater komiksu, wojskowy specjalista do spraw bezpieczeństwa Calvin Wrobel dziewczyny nawet nie znał. A jej śmierć i tak przewróciła mu życie do góry nogami.
Drnaso balansuje w Sabrinie na cienkiej linie. Wystarczyłby jeden fałszywy krok, by jego komiks poszedł w kierunku szantażu emocjonalnego eksploatującego ból rodzin prawdziwych ofiar. Bo choć zabójstwo Sabriny to fikcja, w komiksie mowa zarówno o zamachach na WTC, jak i masakrze w szkole podstawowej Sandy Hook w Newtown. A żerujący na śmierci Sabriny spiker radiowy wzorowany jest na Alexie Jonesie, gwiazdorze amerykańskiej skrajnej prawicy, kolportującym najbardziej szalone teorie spiskowe. W tym te mówiące, że zamach na WTC był dziełem CIA, a rodzice zamordowanych w Sandy Hook dzieci to podstawieni aktorzy.
Trapiony wątpliwościami Drnaso przerwał nawet na pewien czas pracę nad komiksem, obawiając się, że wykorzystuje cudze tragedie. Niepotrzebnie. Sabrina napisana jest z wyczuciem – przede wszystkim jeśli chodzi o ofiary. Drnaso w przekonujący sposób obrazuje spustoszenie w życiu najbliższych Sabriny, pokazując, jak dewastujący wpływ mają na nie działania mordercy i mediów. Komiksu nie można też oskarżyć o żerowanie na makabrze, bo nie ma w nim ani jednego kadru przedstawiającego sam mord. O skali okrucieństwa zabójcy czytelnik przekonuje się, obserwując reakcję Calvina, który po obejrzeniu filmu wysłanego do mediów dosłownie czołga się do toalety, by zwymiotować.
Empatia – zwłaszcza wobec słabszych i zwierząt – wydaje się słowem kluczem niezbędnym przy odczytaniu Sabriny. To bezwarunkowa empatia motywuje Calvina, by dać Teddy’emu dach nad głową, karmić go i ubierać. Choć z przyjacielem z młodości łączy go już w zasadzie tylko mixtape ze starymi piosenkami. Z kolei Sandra radzi sobie ze stratą dzięki wiernej przyjaciółce i obcym ludziom gotowym bezinteresownie wysłuchać jej historii.
Drnaso sięga po empatię, nawet mówiąc o konsumentach teorii spiskowych. Jednym z nich staje się Teddy. Pogrążony w rozpaczy uzależnia się od audycji radiowca żerującego na śmierci jego ukochanej. I choć wywody spikera wpędzają partnera Sabriny w niebezpieczną paranoję, jednocześnie zdają się działać na niego uspokajająco. Pozbawiony twarzy głos dostarcza skomplikowanego i mało prawdopodobnego, ale w miarę racjonalnego wytłumaczenia dla wydarzenia zupełnie pozbawionego sensu, buduje składną narrację wokół przypadkowego okrucieństwa. By opisać stan emocjonalny Teddy’ego, Drnaso korzysta z pięknej metafory książeczki dla dzieci w rodzaju Gdzie jest Wally?. Wpatrzony w kolorową rozkładówkę czytelnik nie wie, czego szuka (książeczce brak instrukcji), ale jest pewien, że rozkładówka nie znalazła się w komiksie przypadkiem, że rozwiązanie tej dziecięcej zagadki da klucz do zrozumienia całego komiksu. Dokładnie tak samo rozumują słuchacze Alexa Jonesa.
Drnaso nie pozostawia czytelnikowi złudzeń. Radiowiec żerujący na tragedii to zwykła hiena. Ale już nękający Calvina i Sandrę wyznawcy spikera niekoniecznie muszą być złymi ludźmi. Autor Sabriny podejmuje nawet ryzykowną próbę wciągnięcia czytelnika w świat napędzany spiskową logiką. A to wprowadzając do fabuły kolejną niewyjaśnioną tajemnicę – los zaginionego kota. A to sugerując, że bohaterowie są obserwowani (czy poczciwiec podwożący Teddy’ego to ten sam człowiek, który obserwował Calvina na stacji benzynowej, czy ich podobieństwo wynika po prostu z minimalistycznego stylu Drnaso?). A to sugerując w epilogu, że być może od początku coś było na rzeczy. Tylko po to, by bez żadnych wyjaśnień urwać historię i pozostawić skołowanego czytelnika samemu sobie, o krok od pełnego interpretacji Internetu.
Drnaso posługuje się prostym stylem, przywodzącym na myśl instrukcje objaśniające procedury ewakuacyjne w samolotach. Lokacje i tła przedstawione są schematycznie. Artysta zrezygnował z cieniowania na rzecz powierzchni utrzymanych w jednolitym kolorze. Postaci przypominają sztywne manekiny, a ich mimika jest uproszczona, sprowadzona do kropek i kresek symbolizujących oczy, usta i nos. Czasami trudno wyczytać z nich emocje. Ba, czasami w ogóle ciężko odróżnić od siebie bohaterów. Na kadrach dużo jest wolnej przestrzeni, często wcale nie pojawiają się na nich postaci ludzkie.
Wszystko to nadaje komiksowi Amerykanina odrealniony ton i podkreśla pustkę emocjonalną. Bohaterowie próbujący poradzić sobie z tragedią i wszystkim, co się z nią wiąże, nie wiedzą, jak zareagować ani co czuć. Bo jak zareagować na ogrom bólu i absurdalnego okrucieństwa? Jak zracjonalizować coraz bardziej fantastyczne wizje wyznawców teorii spiskowych? Co powiedzieć kobiecie, która straciła siostrę w tak okropny sposób i zamiast w spokoju przejść żałobę, musi czytać mejle od ludzi wmawiających jej, że jest podstawioną przez rząd aktorką, a jej siostra nigdy nie istniała?
Ostateczna wymowa Sabriny jest z jednej strony pokrzepiająca, z drugiej – cyniczna. Nawet z najbardziej niesprawiedliwą stratą można sobie w końcu poradzić. Wystarczy czas i empatia. Ale bohaterom komiksu pozwala złapać oddech dopiero kolejny pozbawiony sensu akt okrucieństwa, na który rzucają się media. I tak toczy się amerykański krąg krzywdy i żerowania na niej.
Dzięki Tobie, możemy zrobić jeszcze więcej – wesprzyj nas!
Fundacja PRZEKRÓJ