Jak mówić o katastrofie?
i
zdjęcie: Elena Mozhvilo/Unsplash
Ziemia

Jak mówić o katastrofie?

I dlaczego wszystkiemu (nie)winny jest Hendrix?
Mateusz Demski
Czyta się 7 minut

O tym, że z Ziemią dzieje się coś niedobrego, wie i czuje chyba każdy. Ale kto słyszał, że Wietnam wprowadził „przyrodobójstwo” do swojego kodeksu karnego? Albo że na wyprodukowanie przeciętnego telewizora trzeba zużyć 2,5 tony surowców i wypuścić do atmosfery równowartość CO2 emitowanego przez samolot na trasie z Paryża do Nicei i z powrotem?

Kiedy pytam Jennifer Gallé, autorkę ksiażki Sekrety Ziemi, jaka ciekawostka związana ze środowiskiem naturalnym niezmiennie ją zaskakuje, odpowiada, że ta o kotach. „Ach tak, to, co koty robią z bioróżnorodnością, jest dość przerażające!”

W książce Sekrety Ziemi Jennifer Gallé pisze o tym, że chociaż koty są naszymi pupilami, królują na memach i śmiesznych filmikach w social mediach, to mają również ciemną stronę. Badania sprzed 10 lat przeprowadzone w USA dowodzą, że każdego roku ofiarą kotów domowych padają… miliardy (!) ptaków, drobnych ssaków, gadów i płazów.

Od tamtej pory problem analizuje wielu naukowców.

Informacja

Z ostatniej chwili! To trzecia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

„Na tym polu moje rozdarcie wydaje się najgłębsze – wyjaśnia Jennifer. – Z jednej strony kocham koty, jak typowa kociara, z drugiej kocham też rozśpiewane ptaki na drzewach. Lubię na nie patrzeć, jak podfruwają, siadają na gałązce, odlatują dalej”.

Trudno uwierzyć, ale kot jest gatunkiem inwazyjnym, jednym z najgroźniejszych dla bioróżnorodności. Niebezpiecznym zwłaszcza dla ptaków, które żywią się nasionami i które po pokarm sfruwają na ziemię. Dzwońce zwyczajne są ich najczęstszymi ofiarami.

Druga rzecz niedająca Jennifer spokoju to relacje o mieszkających w miastach dzieciach, które coraz więcej czasu spędzają w domach, odcięte od natury.

Kanadyjski badacz Scott Sampson twierdzi, że zbieranie patyków, przeprawa przez strumyk czy przyglądanie się mrówkom zapewniają dzieciom gamę wrażeń zmysłowych, których nie da żaden ekran. Te doświadczenia nie tylko pomagają im w dojrzewaniu, ale także ograniczają zaburzenia wynikające z braku kontaktu z przyrodą, takie jak otyłość czy stany lękowe.

„A skoro przyszłe pokolenia zostaną w czterech ścianach, przed ekranami, to kto będzie toczył bój o przyszłość planety?” – pyta Jennifer.

Według badania przeprowadzonego w 2013 r. we francuskim regionie Prowansja–Alpy–Lazurowe Wybrzeże niemal 90% dzieci w przedziale wiekowym 8–12 lat nie potrafi rozpoznać buraka.

Podobnych danych, anegdot i ciekawostek na temat środowiska podczas lektury Sekretów Ziemi można naliczyć przeszło dwieście. Książka wygląda jak szkic, zbiór luźnych notatek. Przywodzi na myśl encyklopedię, pełną przepięknie ilustrowanych haseł, tymczasem jest to przejmujące kompendium wiedzy o katastrofie. I o tym, jak opowiadać o kwestiach dotyczących stanu naszej planety, które przekraczają zdolności pojmowania.

Co jeszcze można wyczytać w tej książce? Na przykład to, że do wyprodukowania jednego zwykłego podkoszulka potrzeba 3 tys. litrów wody. Każdego roku przemysł tekstylny wytwarza 130 mld nowych ubrań. To drugi (po petrochemii) najbardziej szkodzący środowisku sektor produkcji.

Albo że średnia zawartość alkoholu w winie jeszcze w latach 70. wynosiła 10%, a dzisiaj to już 14%. Ten skok jest częściowo skutkiem zmian klimatu.

Najbardziej kuriozalną rzeczą wydaje mi się historia stojąca za aleksandrettą obrożną. To papuga, która – podobnie jak wspomniane na początku koty – jest gatunkiem inwazyjnym, mogącym wyrządzić duże szkody w ekosystemach. Ptaki te można spotkać w dużych europejskich miastach, w Paryżu i Barcelonie, przede wszystkim zaś w Londynie, gdzie żyje prawie 30 tys. osobników. To prawdziwa plaga. Istnieje kilka wariantów, które wyjaśniają, dlaczego papugi znalazły się na wolności.

Najczęściej winą obarcza się Jimiego Hendrixa.

Legenda głosi, że gitarzysta podczas krótkiego pobytu w Londynie wypuścił na wolność parę aleksandrett, dając początek zarazie. Do tego historycznego wydarzenia miało dojść na Carnaby Street w dzielnicy Soho. Jak wynika z relacji świadków, powiedział, że robi to, aby papużki ożywiły londyńską szarugę swoim psychodelicznym upierzeniem.

Teoria została oficjalnie obalona, jednak wielu londyńczyków nadal nie potrafi przebaczyć Hendrixowi.

Pytam Jennifer, skąd pomysł na taką formę książki. Żeby odpowiedzieć na to pytanie, musi cofnąć się o prawie dekadę – do czasu, kiedy zaczęła interesować się tym tematem. Był rok 2015. Przez długie lata pracowała w prasie codziennej, ale postanowiła przenieść się do redakcji popularnonaukowego portalu The Conversation, gdzie dziś prowadzi dział Środowisko i energia.

The Conversation powstał w marcu 2011 r. w Australii. Obecnie działa na całym świecie, jego lokalne filie znajdują się kolejno w Londynie, Bostonie, Johannesburgu, Paryżu, Toronto, Montrealu, Dżakarcie, Christchurch i Madrycie. Artykuły publikowane na stronie dotyczą tematów społeczno-politycznych, ale też z dziedziny nauki i klimatu. Portal bazuje na innowacyjnym modelu publikacji opartym na współpracy z naukowcami i ekspertami z całego świata. Tworzą oni wszystkie dostępne na stronie treści. Dziennikarze zatrudnieni w redakcji nie podpisują artykułów swoimi nazwiskami, za to wyszukują tematy i odpowiednich autorów oraz budują sieć kontaktów. Dbają również o to, by teksty były pisane w sposób pogłębiony, a jednocześnie przystępny.

Francuski oddział The Conversation zrzesza tysiące akademików, klimatologów, ekspertów z różnych dziedzin. Jennifer twierdzi, że nieprzypadkowo otworzył się w 2015 r.

To wtedy świat przyjął historyczną umowę klimatyczną na szczycie COP21 w Paryżu.

Jennifer zaczęła rozległy research. Szperała w Internecie, korzystała ze zdobytych wcześniej kontaktów. Szybko okazało się, że materiału jest mnóstwo, ale w większości temat klimatu jest pokazywany w formie wnikliwych, choć skomplikowanych opracowań, sprawozdań i analiz. A co gorsza, w apokaliptycznym tonie, od którego włos jeży się na głowie.

Właśnie wtedy postanowiła, że będzie to literacka zabawa, przemieszanie poważnych kwestii z serią naprawdę śmiesznych i często absurdalnych ciekawostek.

„Sama od takich tekstów mam zawroty głowy – opowiada Jennifer. – Problemy z klimatem są przecież monstrualne, dotyczą gigantycznej skali, dlatego czujemy się zarówno bezradni w ich obliczu, jak i winni za krzywdę, którą wyrządzamy planecie. A jeśli my, dziennikarki i dziennikarze, będziemy posłańcami tylko złych wieści, to czytelnicy się od nas odwrócą. Przygnębienie i zniechęcenie prowadzi donikąd. Nie chcę, żeby ludzie w przerażeniu zamykali moją książkę i odkładali ją na półkę. Nie chodzi o ukrywanie się przed prawdą, lecz o bycie bardziej świadomym. Fundamentalne znaczenie ma obserwacja tego, co dzieje się wokół, ale też dostrzeganie możliwości potencjalnych zmian”.

To zresztą od razu widać, bo jakie są opcje, Jennifer wyłuszcza w Sekretach Ziemi zwięzłymi podpunktami, zatytułowanymi ŁATWO NIE BĘDZIE.

„Nie będzie, bo nie ma magicznej różdżki, która za jednym dotknięciem zaradziłaby zmianom klimatycznym i innym wyzwaniom środowiskowym” – tłumaczy Jennifer.

  • Jak poradzić sobie z plastikiem, którego z każdym dniem przybywa? Do lat 60. produkowało się 15 mln ton tego tworzywa. Dziś jest to 138 mln, z czego 5% trafia do oceanów. Naukowcy odkryli enzymy z potencjałem do rozkładania plastiku, ale mimo tych sukcesów nie powstało dotąd żadne cudowne rozwiązanie. Trzeba po prostu ograniczyć produkcję plastiku, w przeciwnym razie zadusimy planetę.
  • Posadzić drzewo – nic prostszego! Akcji polegających na obsadzaniu drzewami ulic i parków lub odtwarzaniu całych kompleksów leśnych przybywa. Niestety w wielu przypadkach inicjatywy te mają służyć ich pomysłodawcom, a nie realnej zmianie. Błąd pierwszy: nieodpowiednie gatunki drzew. W ciepłych krajach często sadzi się eukaliptusy, które rosną błyskawicznie, jednak ich zapotrzebowanie na wodę przekracza możliwości wielu ekosystemów i mogą, co gorsza, wysysać wody gruntowe. Innym problemem bywa brak konsultacji z lokalnymi społecznościami, co rodzi napięcia. To przypadek wielu akcji określanych jako „przyjazne dla środowiska”.
  • Aby zmusić rządy do przestrzegania zobowiązań na rzecz walki z globalnym ociepleniem, organizacje społeczne i stowarzyszenia obywatelskie coraz częściej wstępują na drogę sądową. W 2017 r. według szacunków ONZ na całym świecie toczyło się 900 „procesów o klimat”. Procedury są skomplikowane, rozwlekłe oraz kosztowne. Bardzo często wymiar sprawiedliwości niechętnie podchodzi do rozpatrywania takich pozwów.
  • No i kwestia najwyższej wagi: aby zahamować wzrost temperatury na Ziemi, będący skutkiem działalności człowieka, musimy ograniczyć zużycie paliw kopalnych i zacząć na masową skalę korzystać z energii odnawialnej. Nie zanosi się jednak wcale na to, aby miało się to zmienić w ciągu najbliższych dekad. W dalszym ciągu niepodzielnym królem statystyk okazuje się węgiel. Transformacja przebiega z oporami. Francja ‒ kraj, który ma do dyspozycji 11 milionów kilometrów kwadratowych powierzchni morza terytorialnego – pierwszą farmę wiatrową uruchomiła dopiero w ubiegłym roku.

Za ten stan rzeczy można winić specyfikę strategii energetycznej tego państwa, które – co Jennifer zaznacza w kilku miejscach – atomem stoi. Żaden inny kraj na świecie nie jest aż tak zależny od energii jądrowej, która odpowiada tam za około 70% produkcji energii elektrycznej. We Francji działa obecnie 56 reaktorów jądrowych.

Plusem w kontekście zmiany klimatu jest to, że tego typu elektrownie ‒ w przeciwieństwie do węglowych – emitują niewiele CO2. Pozostaje jednak kwestia utylizacji odpadów wysoko radioaktywnych (czas ich połowicznego rozkładu szacowany jest na 100 tys. lat), kolosalnych nakładów z budżetu państwa i ze strony firm energetycznych na utrzymanie starych reaktorów, a także widmo katastrofy, podobnej do tej w Fukushimie z 2011 r., która może mieć tragiczne skutki dla zdrowia ludzi i stanu środowiska. Mimo to Francja długo forsowała w Parlamencie Europejskim pomysł, by energia jądrowa została uznana za „zieloną” i aby na inwestycje w nią można było pozyskać miliardy euro ze środków unijnych.

Emmanuel Macron zapowiedział już budowę 14 nowych reaktorów atomowych do 2050 r.

W tym samym czasie ma powstać 50 morskich farm wiatrowych.

Francja pozostaje jednak daleko w tyle za swoimi sąsiadami pod względem wykorzystania odnawialnych źródeł energii. W 2020 r. była jedynym krajem w Unii Europejskiej, który nie osiągnął progu 23% OZE w bilansie energetycznym.

Ale problemów jest więcej. Co piąty litr wody pitnej we Francji jest marnowany z powodu przeciekających rur; co roku 65 tys. hektarów ziemi w tym kraju zalewane jest betonem.

Dla równowagi, tłumaczy mi Jennifer, pewne rzeczy posuwają się naprzód.

Paryż zamierza do 2030 r. stać się najbardziej zielonym miastem Europy. Połowę metropolii mają zająć tereny zielone z parkami, skwerami i rozległymi lasami miejskimi. Zniknie 70 tys. (spośród 140 tys.) miejsc parkingowych. Władze chcą wyeliminować z ulic samochody o napędzie spalinowym. Zresztą cała Francja się zazielenia. Powierzchnia lasów w kraju wynosi obecnie 16,5 mln hektarów, czyli dwukrotnie więcej niż w 1830 r. To skutek programu dolesiania oraz rezygnacji z upraw i hodowli na wielu obszarach.

Przykłady można by mnożyć.

Rysunek z książki „Sekrety Ziemi”, zdjęcie: Wydawnictwo Literackie
Rysunek z książki „Sekrety Ziemi”, zdjęcie: Wydawnictwo Literackie

Od 2010 r. spożycie mięsa we Francji diametralnie spada. To wynik kampanii prowadzonej przez organizację L214, która – podobnie jak polskie Otwarte Klatki ‒ rejestruje ukrytymi kamerami to, co dzieje w rzeźniach, fermach i hodowlach klatkowych.

W 2021 r. Francja odeszła od plastikowych sztućców, w restauracjach nie można do potraw dodawać plastikowych zabawek dla dzieci. Rok później wszedł zakaz pakowania warzyw i owoców w plastik. Nie wolno też pakować książek i czasopism w folię ochronną.

Francuskie media w ostatnich latach coraz częściej włączają się do dyskusji. Kilka miesięcy temu najważniejsze redakcje podpisały porozumienie na temat zmian klimatu, wśród nich „Ouest-France” ‒ jeden z najbardziej poczytnych dzienników. Istotną częścią krajobrazu medialnego są tytuły skupiające się wyłącznie na kwestiach środowiskowych, takie jak „Reporterre” czy „Socialter”. Są też programy radiowe, m.in. La Terre au Carré, nadawany w publicznym radiu France Inter. Na YouTubie setki tysięcy wyświetleń mają kanały Partager, c’est sympa czy Feuillage. W szkołach prowadzone są lekcje dotyczące klimatu.

Pod koniec 2018 r. ponad 2 mln Francuzów podpisało internetową petycją w tzw. sprawie stulecia. Pół roku później stowarzyszenia ekologów pozwały państwo za to, że nie robi wystarczająco dużo, by zapobiegać szkodom ekologicznym. Pierwszy raz w historii sąd w Paryżu uznał, że państwo francuskie nie dotrzymało zobowiązań w sprawie redukcji emisji gazów cieplarnianych i jest winne karygodnych zaniedbań. Z prowadzonych co roku sondaży wynika, że Francuzi najbardziej w życiu boją się skutków zmian klimatycznych. Lato roku 2022 ‒ z falą upałów, susz i pożarów – skutecznie podziałało na wyobraźnię ludzi.

Kwestie te zajmują centralne miejsce w debacie publicznej.

Ale, jak mówi Jennifer, jest jeszcze wiele do zrobienia, a jej książka pisana była w stylu „trochę śmieszno, trochę straszno”. Historie, które stamtąd pochodzą, są też jak kubeł zimnej wody i mrożą krew w żyłach. Najbardziej alarmujące wskaźniki dotyczące stanu naszej planety autorka grupuje w jedną kategorię, nosi ona nazwę LICZBA, KTÓRA ZABIJA.

Nie wiem, jak o nich opowiedzieć, wolę je wam zacytować:

  • 1900 na sekundę, czyli 60 MILIARDÓW rocznie – to liczba zwierząt zabijanych na mięso na świecie. Tę trudną do uwierzenia statystykę podaje FAO, Organizacja Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa. W ramach uzupełnienia: kurczak hodowany na mięso rośnie pięć razy szybciej niż jego przodek w latach 50. Dziś jego ubój jest możliwy już po pięciu tygodniach od wyklucia się z jajka.
  • Według danych IPCC do końca XXI w. poziom morza pod wpływem zmian klimatycznych podniesie się o co najmniej 26 cm (a być może nawet o 82 cm).
  • Ponad 3 mln osób rocznie umiera po spożyciu wody niezdatnej do picia, skażonej chemicznie, zanieczyszczonej mikroorganizmami i wirusami.
  • Według raportu WHO z 2016 r. 92% mieszkańców miast – którzy, nomen omen, stanowią połowę ludzkości – nie oddycha zdrowym powietrzem. Do tego dochodzi fakt, że co roku 9 mln ludzi, w tym 800 tys. Europejczyków, umiera z powodu oddychania powietrzem o zbyt dużym nasyceniu pyłami zawieszonymi.
  • Do mórz i oceanów rokrocznie trafiają w formie odpadów miliony ton plastiku. Ocenia się, że stanowią one od 2 do 5% światowej produkcji tego surowca.
  • W ciągu zaledwie niecałych 30 lat zniknęło prawie 80% europejskich owadów. To przede wszystkim skutek coraz powszechniejszego rolnictwa intensywnego.
  • Każdego roku na świecie znika 12 mln hektarów ziem uprawnych. Przyczynę stanowią, według ONZ, susza i postępujący proces pustynnienia. Poza tym tylko 1% powierzchni uprawnej na naszej planecie przeznacza się na rolnictwo ekologiczne.
  • Ocenia się, że od końca XIX w. do dzisiaj klimat Ziemi ocieplił się o ponad 1°C.

„Wszyscy czujemy, że z Ziemią dzieje się coś niedobrego. A jest naprawdę bardzo źle” – pisze Jennifer w Sekretach Ziemi.

Byłem ciekaw, co ma do powiedzenia na temat kierunku francuskiej polityki energetycznej na następne dekady. Albo o tych ośmiu latach, które mijają od podpisania Porozumienia paryskiego. Jennifer miała napisać mi o tym w kolejnym mejlu, ale kontakt nam się urwał.

Na ulicę wyszli Francuzi protestujący przeciw podniesieniu wieku emerytalnego.

Do protestów dołączyli również ekolodzy i nastoletni aktywiści klimatyczni.

We Francji walka o prawa społeczne jest uzupełnieniem walki o przyszłość planety.

Okładka książki „Sekrety Ziemi”, zdjęcie: Wydawnictwo Literackie
Okładka książki „Sekrety Ziemi”, zdjęcie: Wydawnictwo Literackie

Czytaj również:

Zapotrzebowanie na niepamiętanie
i
Kadr z filmu „Solaris Mon Amour”, reż. Kuba Mikurda, 2023 r.
Opowieści

Zapotrzebowanie na niepamiętanie

wywiad z Kubą Mikurdą, reż. „Solaris Mon Amour”
Mateusz Demski

Narracja o podboju kosmosu jest w rzeczywistości narracją ucieczkową. Ludzie lecą na Księżyc lub obcą planetę, żeby zacząć od nowa. Tak jakby musieli zostawić za sobą Ziemię, która jest za bardzo obarczona przeszłością, za bardzo przeżarta krwią i cierpieniem.

Lem był jednym z pierwszych, którzy mieli sceptyczny stosunek do podboju kosmosu. Twierdził, że gdziekolwiek polecimy, tam tę Ziemię ze sobą zabierzemy i nic nowego radykalnie się nie zacznie. Człowiek nigdy nie ucieknie od człowieka – mówi Kuba Mikurda, reżyser filmu Solaris Mon Amour, niezwykłego dokumentu found footage inspirowanego Solaris Stanisława Lema. Transowa, osobista opowieść o stracie, żałobie i pamięci ma premierę na 20. Millennium Docs Against Gravity.

Czytaj dalej