Tajemnica fińskiego „cudu edukacyjnego”? Równe szanse dla wszystkich uczniów: obojętnie, z jakiej pochodzą rodziny – zamożnej czy nie, wykształconej czy nie. Wybitny ekspert edukacyjny prof. Jari Lavonen tłumaczy, dlaczego w Finlandii nie ma prywatnych szkół i dlaczego rewolucje trzeba robić małymi kroczkami.
Na spotkanie z Jarim Lavonenem na Wydziale Pedagogiki Uniwersytetu Helsińskiego idę prosto z Oodi – nowej helsińskiej Biblioteki Centralnej. Wybudowana za 100 mln euro, z drewna i szkła, stoi w centralnym punkcie miasta, naprzeciwko parlamentu. I oszałamia: Oodi wygląda jak olbrzymi statek z oszronioną górną częścią pokładu. Najwyższe piętro to wielki, przeszklony open space z regałami książek i doskonałym widokiem na panoramę miasta. Nie ma w sobie nic z tradycyjnej bibliotecznej kameralności, mimo to nie rozprasza. Poziom niżej trwa nieustanny festiwal technologii: studia nagrań, studia gier komputerowych, drukarki 3D, ale też np. maszyny do szycia (nawet żelazka widziałam w użyciu). Wszystko dla ludzi, zupełnie za darmo.
Jeśli rzadki jest wam widok czytających osób, tam z pewnością go sobie przypomnicie. I to ze zwielokrotnioną siłą. Na drewnianych schodach-tarasach pracuje się z książkami oraz laptopami, a w wyodrębnionych przeszklonych pokojach młodzież uczy się w grupach, bez ściemy! Mimo przechadzających się wycieczek można się skupić. Nawet toaleta ma swój znaczący wymiar – jest bezpardonowo po fińsku koedukacyjna.
Po trzech miesiącach od otwarcia próg Oodi przekroczył milionowy odwiedzający – dziennie jest ich 8–20 tys. W tym samym czasie wydano 9 tys. kart czytelniczych i wypożyczono większość ze 100 tys. zgromadzonych tu książek. Ponoć liczba czytelników w innych bibliotekach w Helsinkach nie spadła, ale Finowie w ogóle są jednym z najchętniej wypożyczających książki narodów świata.
Oodi jest prawdopodobnie kwintesencją tego, co myślimy o Finlandii. Zapewne również tego, jak Finowie chcieliby być widziani. Po pierwsze z powodu kontekstu – została wzniesiona w darze narodu dla narodu, na 100-lecie odzyskania niepodległości. Wybierali wspólnie i jakoś nie padło na stawianie pomników czy budowanie stadionów. Po drugie – bo łączy tradycję z nowoczesnością, nie ujmując niczego żadnej z nich.
Finowie potrafili