Adoptować siebie
i
„Miłość wśród ruin”, Edward Burne-Jones, ok. 1870-1873 r. (domena publiczna)
Przemyślenia

Adoptować siebie

Magdalena Róża Skoczewska
Czyta się 4 minuty

Poczucie odrzucenia jest – wbrew pozorom być może – jedną z trudniejszych psychologicznie sytuacji. Przede wszystkim mamy do czynienia z doświadczeniem, którego komponentem jest miłość, i już samo to pomieszanie przyczynia się do cierpienia emocjonalnego. Dochodzi wówczas do sytuacji, kiedy miłość nie może być tylko miłością, lecz uwikłana jest w ciemny świat jej przeciwieństw.

Żeby można było mówić o poczuciu odrzucenia, potrzeba kilku czynników, z których zaistnieć muszą minimum dwa. Pierwszym – podstawowym – jest relacja, w której przynajmniej jedna strona doświadcza uczucia miłości. Kolejne czynniki to brak fizycznej obecności, podobnie jak w przypadku porzucenia; brak akceptacji, ciepła i zainteresowania, czasem skrajny, taki jak nieudzielenie choremu dziecku pomocy przez rodzica; przemoc fizyczna i/lub psychiczna; wystawianie na niebezpieczeństwo, np. wymaganie spełnienia obowiązków, które są nieadekwatne do wieku, umiejętności lub możliwości; krytykowanie i poniżanie; ignorowanie i zaniedbywanie itd.

Wydaje się, że nie może być już gorzej, kiedy wyobrazimy sobie dziecko, które jest odrzucone, to, jak ono się czuje i co musi przechodzić, kochając kogoś dla siebie najważniejszego na świecie i nie otrzymując miłości z powrotem. I kiedy popatrzymy w dziecięce, niewinne oczy z utęsknieniem wołające o uczucie, a spotykające się z odtrąceniem. Niestety mechanizm uwewnętrznienia sprawia, że jest jeszcze gorzej. Odrzucone dziecko uczy się bowiem samo odrzucać. Jest to mechanizm zachodzący poza świadomością, ale odciskający piętno na całe życie. Ponadto zaszczepiony w nieukształtowanym umyśle koncept oderwania łączy się wprost z jednym z największych złudzeń człowieka, mianowicie, że wszystko jest osobne. W konsekwencji ta koncepcja ugruntowuje się mocno w świadomości i nie pozwala na zaznanie bliskości i jedności – ani z drugim człowiekiem, ani ze sobą, ani ze światem jakkolwiek pojmowanym. Zaszczepia poczucie samotności na całe życie.

W kontekście tych rozważań ważną kwestią wydaje się odpowiedź na pytanie, czym jest miłość, a czym odrzucenie. Bez wątpienia doświadczenia te można opisywać na wiele różnych sposobów, zapewne i tak nie uzyskując pełnego obrazu istoty tych zjawisk. Moim zdaniem miłości najbliżej jest do uważności, rozumianej jako obecność (being) i troska (caring), natomiast odrzucenie jest od niej najdalej – jako rodzaj ignorancji, nieobecności, niedbalstwa czy zapomnienia (forgetfulness), również tego najbardziej skrajnego, czyli przemocy. Człowieka, wobec którego stosuje się przemoc, traktuje się, jakby się go w ogóle nie brało pod uwagę, jakby go nie było. Sprawca odnosi się do niego przedmiotowo, to najgorsza forma egocentryzmu.

Informacja

Z ostatniej chwili! To przedostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

"Miłość wśród ruin", Edward Burne-Jones, ok. 1870-1873 r. (domena publiczna)
„Miłość wśród ruin”, Edward Burne-Jones, ok. 1870-1873 r. (domena publiczna)

Człowiek odrzucony przez najbliższe osoby – zwłaszcza jako dziecko – całe życie stara się udowodnić, że jest coś wart. Posługuje się przy tym często wartościami, które ceniła sobie odrzucająca go osoba. Na przykład: jeśli dla niej najważniejsze były pozycja społeczna, pieniądze lub wygląd, to osoba odrzucona będzie starała się najbardziej zadbać o te sprawy, bo według niej jest to jedyny możliwy sposób na uzyskanie miłości i akceptacji – od kogokolwiek. Wiąże się to z przyjęciem nie swojego systemu wartości i dopasowanie się do niego, pozwalające uzyskać miłość. To typowa reakcja konformistyczna.

Inny scenariusz to kontestowanie tego, co ceni sobie osoba odrzucająca, aby w ten sposób okazać swoją wyższość i dzięki temu zostać zauważonym – jako ktoś mający swoje zdanie i w konsekwencji pokochany i zaakceptowany – tym samym pokazując, że absolutnie nie jest się w żadnej mierze podobnym do osoby, która odrzuca. Jest to reakcja bardziej indywidualistyczna, buntownicza. W wypadku obu tych reakcji człowiek pozbawiony jest wolnego wyboru, ale zmuszony do działania w określonych schematach.

Istnieje jeszcze inna strona tego zjawiska. Jest to uwewnętrznione odrzucenie, skierowane nie na zewnątrz, ale do wewnątrz. Odrzucając siebie, cały czas doświadczamy tej samej krzywdy, jakiej doświadczyliśmy kiedyś ze strony ważnej dla nas osoby. Teraz natomiast robimy sobie to, czego najbardziej na świecie nie chcielibyśmy. Choć jest to akt autodestrukcyjny, oczywiście najczęściej podświadomy, to jednak w pokrętny sposób prowadzi do tego, aby zbliżyć się do miłości. Jeśli nie znamy innej możliwości, innej bliskiej relacji, innej miłości niż ta poplątana, to taką będziemy odtwarzać w swoim życiu.

Sytuacje te niosą ze sobą przede wszystkim emocjonalne cierpienie, ale i uwikłanie – oraz przywiązanie do osoby odrzucającej. Co nie znaczy oczywiście, że chcemy być źle traktowani, ale wynika raczej z miłości, która przecież nadal istnieje, schowana pod podszewką odrzucenia. Miłość ma to do siebie, że nie można tak po prostu z niej zrezygnować, nawet jeśli bardzo byśmy tego chcieli, nawet jeśli mielibyśmy jej zaprzeczać do końca życia.

Ludzie, którzy nigdy nie zaznali odrzucenia, są jak zagrożony gatunek. Różnimy się między sobą tylko skalą tego doświadczenia. Zwykło się myśleć, że nienawiść jest przeciwieństwem miłości, ale w rzeczywistości jest nim odrzucenie. Moim zdaniem miłość można jednak uratować. Jak? Adoptując siebie. Poprzez uważność i uczenie się dokonywania wyborów, które wychodzą poza konformizm i poza bunt, a są wyborami pochodzącymi z miłości. Niezależnie od tego, czy chodzi o to, co ugotować na obiad, czy o to, z jaką osobą związać się na całe życie. Ważne, aby te decyzje pochodziły z serca, w najlepszym tego słowa znaczeniu.

Kiedy zamykam oczy, pierwsze, co kojarzy mi się w sensie pozytywnym z adopcją, to słowo „przytulić”. Powiedziałabym: przytulenie samej siebie – to pierwszy krok w mojej wewnętrznej adopcji. Objąć się ramionami, zawinąć w ciepły koc i pomyśleć o sobie dobrze. Dla ciebie może to być zupełnie inne wyobrażenie czy skojarzenie. Spróbuj, jeśli masz ochotę. Aby miłość mogła przetrwać, musimy najpierw zaadoptować samych siebie.

Czytaj również:

O miłości
i
„Żona artysty, Elizabeth i ich syn Raphael", Benjamin West, ok. 1773 r./Wikimedia Commons (domena publiczna)
Doznania

O miłości

Osho

Miłość wie, jak wyruszyć w nieznane. Miłość wie, jak poruszać się po nieznanych terytoriach. Miłość jest odwagą. Zaufaj jej.

Dlaczego tak bardzo obawiam się miłości?

Miłość zawsze wywołuje lęk, ponieważ jest swego rodzaju śmiercią. Śmierć jest jedynie końcem istnienia ciała, które stanowi rodzaj ubioru. Kiedy ciało zużywa się i starzeje, zmieniamy je na nowe. Nie jest to śmierć, lecz zmiana mieszkania. Ty jednak kontynuujesz istnienie. Umysł trwa nadal – dawny umysł w nowym ciele. Forma ciała zmienia się, lecz umysł pozostaje taki sam. Natomiast miłość niesie ze sobą rzeczywistą śmierć umysłu, umiera ego.

Czytaj dalej