Co po śmierci?
Przemyślenia

Co po śmierci?

Tomasz Wiśniewski
Czyta się 4 minuty

Profesor Philip C. Almond jest autorem erudycyjnych monografii zawsze dotyczących fascynujących zjawisk w historii europejskiej kultury: pisał między innymi o diable, o polowaniach na czarownice, o początkach zachodniej recepcji buddyzmu, o opętaniach i demonologii. Ładnych kilka miesięcy temu po raz pierwszy opublikowano po polsku książkę tego badacza: jest to rzecz traktującą o życiu pozagrobowym, a dokładniej o historii chrześcijańskich doktryn i wyobrażeń odnoszących się do zaświatów, od starożytności po współczesność.

Początki tej historii są złożone: o ile grecki Hades i żydowski Szeol, wydają się wizjami względnie podobnymi (to krainy cieni, zaludnione ponurymi pół istnieniami, żadnej nagrody za trudy ziemskiego życia, żadnej kary), o tyle na poziomie Nowego Testamentu, pojawia się szereg skomplikowanych problemów, których rozwiązaniem będą zajmować się kolejne pokolenia teologów. Czy dusze będą sądzone po śmierci? Czy od razu idą do raju lub piekła, czy też raczej udają się w kierunku pewnego rodzaju pozaświatowej poczekalni, zaś bramy raju i piekła zostaną otwarte dopiero po Dniu Sądu, po końcu historii? Gdzie w ogóle znajduje się raj: w niebie, czy może na ziemi? Jest to ogród, czy raczej miasto, na wzór nowego Jeruzalem? Co miał na myśli Jezus i autorzy ewangelii, kiedy mówili o Tartarze, Gehennie, Hadesie? Wpływowe europejskie przekłady – Wulgata Hieronima, Luter, wersja króla Jakuba – zawsze tłumaczą te trzy słowa jednym słowem jako „piekło", może nieprecyzyjnie? Same niejasności.

Wpływowe historycznie okazują się również źródła apokryficzne. Warto wspomnieć o Apokalipsie św. Pawła; tekst ten oddziałał między innymi na islamski zapis wstąpienia Mahometa do nieba i na dzieło Dantego. Jest to opis porwania apostoła do nieba. Człowiek w chwili śmierci – według relacji Pawła, który obserwował ziemskie wydarzenia z góry – zostaje otoczony przez anioły, dobre i złe; jeśli był to człowiek sprawiedliwy, złe nie znajdują w nim miejsca i odchodzą; dobre biorę jego duszę w posiadanie i odlatują przed oblicze Boga, gdzie ma miejsce doraźny sąd; poleca się jednocześnie duszy, by zapamiętała swoje ciało, żeby, co istotne, odnalazła je w Dniu Sądu. Niebo jest miastem; piekło znajduje się poza jego murami. Autor tej apokalipsy zdecydowanie więcej miejsca poświecą skrupulatnemu zarejestrowaniu geografii piekielnych, poszczególnych miejsc, w których różni potępieńcy zostają poddani takim a nie innym torturom. Zdaniem profesora Almonda, to popularny zwyczaj w tego rodzaju literaturze; niebo jest widocznie mniej interesujące, niż infernalny kary. Intelektualistów i filozofów może zainteresować to, że według Apokalipsy św. Pawła ludzie toczący jałowe dyskusje spędzą wieczność pogrążeni po kolana w rzece kipiącej ogniem (zastanawiam się, czy powinno to także zainteresować mnie, autora tego tekstu).

W książce Almonda poznajemy niezliczoną ilość faktów z historii zachodniej religii i wyobraźni. Możemy między innymi zaznajomić się z niezwykle złożonymi dyskusjami scholastycznymi; poznać powody, dla których w XIV wieku papież Benedykt XII powołał do istnienia czyściec i jakie konsekwencje to za sobą pociągnęło (na przykład odpusty); poznać powody, dla których bulla tego papieża określiła mniejsze znaczenia Dnia Sądu, który zszedł na drugi plan eschatologiczny (stan ten trwa do dziś w nauczaniu kościelnym). W Za grobem poznajemy oczywiście opinie protestantów i nowożytnych uczonych, niesamowite wizje Swedenborga, który rozmawiał z aniołami, i Blake'a, jego niewiernego ucznia.

Im bliżej naszych czasów, tym robi się poważniej i mniej kuriozalnie; omawiane problemy stają się bardziej zrozumiałe dla współczesnej czytelniczki i czytelnika. W interpretacji Almonda pod wpływem agnostycznych argumentów Kanta teologowie coraz mniej chętnie wypowiadają się o zaświatach (Kant bowiem za pomocą złożonej terminologii wyraził całkiem zdroworozsądkową myśl, że o tych sprawach nie możemy zbyt wiele wiedzieć). Almond przywołuje wiele ciekawych anegdot. Przykładowo, okazuje się, że Arthur Conan Doyle zarzucił pisanie opowiadań o detektywie Holmesie, ponieważ zajął się spirytyzmem i nawiązywaniem kontaktów ze zmarłymi. Interesujące jest również spostrzeżenie Almonda, iż jedno z ostatnich literackich wyobrażeń dotyczących zaświatów, Sucha Kraina stworzona przez Ursulę Le Guin, ma najwięcej wspólnego ze starożytnym Hadesem i Szeolem.

Za grobem to książka-biblioteka; całość została napisana przystępnie, inteligentnie i dowcipnie. Być może, że niekiedy autor zgrzeszył chaotycznością i zbytecznym gadulstwem (ogień do kolan). Niemniej, książkę tę warto polecić każdemu, kto choć trochę interesuje się doktryną chrześcijańską i sobą.

Czytaj również:

Książki mówią do nas po imieniu
i
Jean-Baptiste-Camille Corot, „Kobieta czytająca w studiu”, 1868 r. National Gallery of Art, Washington, domena publiczna
Wiedza i niewiedza

Książki mówią do nas po imieniu

Tomasz Wiśniewski

Po cichu, na głos, samotnie lub w grupie. Na stojąco, siedząco czy leżąco. Znamy mnóstwo sposobów lektury, choć jako gatunek oddajemy się jej od niedawna. Argentyński eseista i bibliofil Alberto Manguel sięga do źródeł historii czytania.

Jak to możliwe, że wydrukowane na białej kartce czarne znaczki potrafią wywołać w naszych umysłach obrazy, sprawiając, że widzimy słyszymy wydarzenia, o których traktuje tekst, fizycznie w nich nie uczestnicząc? Przez nasze oczy śledzące zapisane słowa może wniknąć historia, która wzruszy, wzbudzi gniew, a nawet wywoła emocje, których nigdy nie zapomnimy. Czytający nie tylko odkodowuje pewien komunikat; lektura sprawia również, że treść staje się częścią jego tożsamości. Na ile też to, co dzieje się z nami podczas lektury, ma związek z „zewnętrznym” tekstem, a na ile z „wewnętrzną” wyobraźnią? Inaczej mówiąc: czy źródłem znaczeń jest tekst, czy jego odbiorca? Czy czytanie to nasza naturalna umiejętność, czy pewien „wynalazek”? Biorąc pod uwagę fakt, że pismo i jego rozumienie pojawiają się późno w historii naszego gatunku, wydawałoby się, że mamy do czynienia z czymś nienaturalnym. Ale jeśli tak, dlaczego nasz mózg to w ogóle potrafi? A skoro potrafi, to dlaczego ta umiejętność pojawiła się tak późno?

Czytaj dalej