Czas śnięty
i
Aleksiej Wenecjanow, „Śpiąca dziewczyna”, WikiArt (domena publiczna)
Opowieści

Czas śnięty

Alternatywny Przekrój przez historię
Adam Węgłowski
Czyta się 5 minut

Co by było, gdyby ludzie zapadli w sen zimowy? Adam Węgłowski przygląda się obyczajom gatunku Homo chrapiens.

Pod koniec grudnia, jak co roku, zaczyna się Czas Śnięty, gdy miliony Polek i Polaków zapadają w trzymiesięczny letarg. Za Bolesława Zaspanego zamykali się w jaskiniach, ziemiankach, chatach i wieżycach. Dziś śpią w luksusowych bunkrach, willach i hotelach. Sendzimira ma to szczęście, że dysponuje skomputeryzowaną kawalerką z funkcją zimowej hibernacji. Oprogramowanie gwarantuje jej, że we śnie uczyć się będzie języków obcych i podświadomie trenować fitness. Stać ją na to, bo pracuje jako przedstawiciel handlowy firmy sprowadzającej z Dalekiego Wschodu poduszki firmy Kim Ir Sen (u nas pod spolszczoną nazwą Kimnij się).

Sendzimira jest dziś bizneswoman, ale studiowała trzy lata socjologię i fascynują ją zachodzące wokół zmiany, a jeszcze bardziej wciąż nienaruszone okołohibernacyjne rytuały. Tak jak niegdyś Polacy wciąż najadają się na zapas podczas świąt Bożego Narodzenia. Potem budzą się na święta Wielkiejnocy, by – znów przy stole – najeść się do syta po zimowym śnie. Nie dotyczy to zresztą tylko Polski; podobnie jest w innych krajach, choć święta obchodzi się tam inaczej, je się inne potrawy, zakłada inne piżamy, a dzieciom czyta do snu Drzemkę nocy letniej, a nie Bezsenną królewnę.

Typowy Polak malkontent dostrzega jednak, jak w zależności od kraju różni się opieka zdrowotna nad śpiącymi. Nad Wisłą jest zdecydowanie niewystarczająca. Zestawy pierwszej pomocy dla przedwcześnie przebudzonych są skromne i niedoskonałe. Komputerowy monitoring snu Zakładu Ubezpieczeń Sennych oparto na zawodnym oprogramowaniu. „Przez ZUS znów strach spać!” – piszą tabloidy. Wyliczają, że w bardziej rozwiniętych krajach, nawet jeśli ktoś zapadł na chroniczną insomnię, może przeżyć na zapasach z apteczek. Strażnicy Snu udzielają mu zaś wszechstronnej pomocy, a nie poddają przymusowej morfeuszyzacji.

Informacja

Z ostatniej chwili! To przedostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

„Ci koszmarni Strażnicy Snu!” – wzdryga się Sendzimira. Nie ufa ludziom żyjącym w dobrowolnej bezsenności. Media nie pozostawiały na nich ostatnio suchej nitki. „Polskie jednostki Strażników Snu wymagają natychmiastowej reformy! – pisano w gazetach. – Ostatnie skandale pokazują, że trudno im zaufać. Ile jeszcze przypadków nie tylko okradania domów, ale też molestowania we śnie musi się przydarzyć, by jednostki Strażników zreformowano? Czy badania, które przechodzą kandydaci do senninariów, nie powinny wyłus­kiwać potencjalnych przestępców? Przez pokolenia o tym milczano, lecz dzisiaj sytuacja dojrzała do zmian!”.

Także przymusowa morfeuszyzacja budzi wątpliwości. Przed wiekami podawano wytrąconym ze snu ziołowe preparaty albo ogłuszano ich maczugami. Dziś bazuje się na nowoczesnych farmaceutykach. W bardziej luksusowych obiektach zdarzają się nawet Strażnicy czytacze, którzy usypiają przebudzonych, deklamując klasyków literatury. Z badań wynika, że w Polsce tradycyjnym usypiaczem jest Trylogia Sienkiewicza i zwykle wystarcza doczytać do połowy Ogniem i mieczem. Jeśli ktoś nie zaśnie przed początkiem Pana Wołodyjowskiego, usypiacze powiadamiają kolegów ze strzykawkami. Wiadomo, że wysadzenie się Wołodyjowskiego z Ketlingiem wybudza nawet już przysypiających podopiecznych, więc bez farmakologii się nie obejdzie. Nic dziwnego, że środowiska progresywne domagają się wymiany kanonu lektur na mniej dynamiczne i krwawe. Ułatwiłoby to zasypianie oraz nie wywoływało koszmarów.

Tyle że jednocześnie pojawia się pokusa, by sięgać po książki o zawartości hmmm… erotycznej. Strażnicy twierdzą, że to niedopuszczalne, bo może prowokować ludzi do śnienia o cielesnych figlach. „Kto śni, też grzeszy” – mawiali przecież Ojcowie Strażnicy z minionych epok.

„Strażnicy mają nad nami zbyt dużą władzę. W innych krajach dawno już zrezygnowali z moralizatorskich kazań przed snem. Nie wspominając o spowiedzi pohibernacyjnej. Do jasnej śniętej, kto by spamiętał, co mu się śniło przez trzy miesiące?!” – oburza się Sendzimira. Strażnicy zapewne odpowiedzieliby jej, że bronią tylko tradycji. I należy im się wdzięczność. Przecież to dzięki nim rozwinęła się cywilizacja. Inaczej wszyscy – od sąsiadów po całe narody – wymordowaliby się podczas snu. Tak jak Kain zabił Abla, gdy ten poszedł wcześniej spać.

Poza tym Polacy naprawdę nie mają na co narzekać – dowodzą Strażnicy. Są przecież państwa, w których nie chcieliby zasnąć za żadne skarby. To dalekie krainy, gdzie nie ma jaskiń i rozciągają się niezmierzone knieje. Gdzie ludzie zasypiają w kokonach w konarach drzew lub w zalepionych dziuplach, a dzikie zwierzęta napadają i pożerają śpiących, niedostatecznie strzeżonych przez szamanów uzbrojonych w przerdzewiałe muszkiety. Albo gdzie grasują lunatykujący, oszołomieni egzotycznym ziołem zabójcy, a w celu ochrony przed nimi wciąż istnieją, również lunatyczne, zakony rycerskie.

Tak, ludziom zimującym w wykładanych boazerią, oświetlonych elektrycznie bunkrach trudno sobie podobne rzeczy nawet wyobrazić. Polacy mają problemy innego kalibru. Mniejsza już nawet o konflikty wokół Strażników Snu czy ZUS-u. Zła dieta powoduje, że rośnie odsetek seniorów, których serce nie wytrzymuje snu zimowego. Pęcznieje liczba zakochanych, którzy po zimie nie chcą opuszczać swych miłosnych gniazdek. Coraz więcej zdarza się też przypadków ludzi, którzy budzą się z amnezją. Nie poznają świata dokoła. Ba, są przekonani, że coś takiego jak hibernacja nie dotyczy Homo chrapiens. „To jakiś koszmar! – powtarzają. – Albo sen we śnie we śnie!”. Strażnicy próbują doprowadzić ich do porządku egzorcyzmami, jednak nie zawsze to pomaga. Bezradni wydają się też lekarze.

Tylko niektórzy filozofowie perorują, że przecież wszystko wokół jest snem. Lecz kto by ich w Polsce słuchał? „Spać, nie umierać!” – jak mówi staropolskie przysłowie.

 

Czytaj również:

Cisza, sen trwa!
i
Topor – ilustracja z archiwum, nr 1951/1982 r.
Opowieści

Cisza, sen trwa!

Roland Topor

Kiedy stos naukowych książek spadnie ci na głowę, wiedz, że będzie się działo. Przynajmniej w nieokiełznanej wyobraźni XX-wiecznego francuskiego mistrza groteski.

Marsjanin wpatrywał się w Krystynę Spoc trojgiem oczu: zielonym, czerwonym i migającym żółtym. Zawyła ze strachu.

Czytaj dalej