Kompromis Kompromis
Przemyślenia

Kompromis

Joanna Kinowska
Czyta się 5 minut

Album nosi tytuł Śląska Fotografia Artystyczna. Mniej więcej lokalizujemy, kojarzymy, następnie pojawiają się w głowie pewne zjawiska i nazwiska, więc mamy jakieś oczekiwania. Spodziewamy się. Sprawdźmy zatem! W albumie przedstawiono dziesiątkę twórców: ich biogramy i wybór najważniejszych prac. Artyści: Wilhelm von Blandowski, Jerzy Lewczyński, Zofia Rydet, Anna Chojnacka, Michał Cała, Waldemar Jama, Jakub Byrczek, Andrzej B. Górski, Wojciech Prażmowski i Rafał Milach.

Czy coś w tym zestawie nas dziwi? Mnie dziwi ta krótka lista. Tylko dziesiątka? Wybór mocno subiektywny, brak wyraźnego klucza. Ale dzięki tej selekcji każdemu można poświęcić dużo uwagi. Lektura zostawia wrażenie zapoznania się z twórczością. Idźmy dalej: dziwi mnie jeszcze drobna wyrwa między von Blandowskim a Lewczyńskim. Czy mam do czynienia z układem chronologicznym, a jeśli tak, to czy chronologia dotyczy liczonej od debiutu twórczości czy też daty urodzenia? Co nadal nie tłumaczy, dlaczego nie ma nic między 1868 a 1955 r. Z tym rezonującym w głowie pytaniem czytam rys historyczny Adama Soboty, który odwołuje się do historii. Była i jest, trwała i trwa, podkreślono ciągłość i nawet wydarzenia. Czyli nie było najwyraźniej twórcy, silnej osobowości czy ekspresji, które w tę potężną wyrwę można by wstawić.

Wróćmy do tytułu. O fotografii artystycznej jednak innym razem. Te nasze wyobrażenia i skojarzenia śląskie mogły się zderzyć z nazwiskami i pojawiającymi się pytaniami. Fotografia śląska, czyli że zrobiona na Śląsku? Zaglądamy w twórczość Michała Cały i nie mamy żadnych wątpliwości. Wspaniałe, liryczne, przytłaczające, czasem bezwględne pejzaże śląskie. Ale już Waldemar Jama i Wojciech Prażmowski skierowali się w rejony wyobrażone. Obydwaj w przeważającej części swojej twórczości kreują, wymyślają i stwarzają. To przestrzeń myślowa, studyjna, żadne miejsce ani konotacja. Gdzie ten Śląsk zatem? Skoro nie temat, nie na zdjęciach, to może miejsce tworzenia, zamieszkania twórcy? Gdzie jest klucz?

fot. Waldemar Jama/ zdjęcie z albumu Śląskej Fotografii Artystycznej
fot. Waldemar Jama/ zdjęcie z albumu Śląskej Fotografii Artystycznej

Bo tu kością niezgody jest Rafał Milach. Pochodzi z Gliwic, jest absolwentem uczelni w Katowicach. Nawet przez chwilę pracował jako fotoreporter fotografujący Śląsk. Ale dziś Szare uznane jest za dawny etap, coś jak zaliczenie na zajęcia. Było, minęło. Twórczość Milacha to Rosja, Białoruś, Gruzja, archiwa z Wrześni i inne miejsca, i hen, daleko. Sam zaś twórca już połowę swojego życia mieszka w stolicy. Więc co tu jest śląskiego?

Nie temat, nie miejsce tworzenia. Czyli miejsce urodzenia? Sprawdzamy: von Blandowski, Milach – Gliwice, Chojnacka z Sosnowca. Ale już Jerzy Lewczyński pochodzi z Tomaszowa Lubelskiego, Zofia Rydet ze Stanisławowa (cóż, historia repatriacji, a już Michał Cała z powojennego Torunia). Czyli zły trop. Zostaje miejsce przywiązania? Wychowania? Przynależności?

Regionalny podział kraju w przypadku twórczości artystycznej wydaje się anachroniczny. Rozumiem finansowanie czy lokalne struktury Związku Polskich Artystów Fotografików. Okręg Wielkopolski wydał kilka lat temu almanach twórczości własnego regionu. Takie dzielenie ma swoje powody, racjonalne i twarde, ekonomia i przynależność. Ale ma też rozmyte często granice. Z jednej strony nie da się zebrać „polskiej fotografii” w jeden tom, żeby zapanowało wszechzadowolenie. Z drugiej, finansowanie tych publikacji to byłaby jakaś grubsza ekwilibrystyka. Z trzeciej strony owi „Iksińscy” w skali kraju trochę nie wytrzymają naporu gwiazd i mistrzów. A tym właśnie mogą być te regionalne tomy: wydobyciem na powierzchnię twórców znanych lokalnie, genialnych, tylko jakoś niepowszechnie znanych.

fot. Michał Cała / zdjęcie z albumu Śląskej Fotografii Artystycznej
fot. Michał Cała / zdjęcie z albumu Śląskej Fotografii Artystycznej

Najbardziej pociągają mnie w tym zestawieniu Anna Chojnacka i Jakub Byrczek. Obydwoje gdzieś w cieniu historii. Robi wrażenie wybór zdjęć dokumentalnych Chojnackiej, jak z albumu krajoznawczego czy pocztówki. Mieści się w szerokiej normie lat 60. i 70. XX w. Zdumiewa mnie zupełnie wszechstronność Chojnackiej i koncept w jej serii Wśród plastyków śląskich, fantastycznej, wygrywającej konkursy, o czym słodko opowiada sama artystka. Byrczek zaś w końcu lat 80. eksperymentował formalnie, sporo konceptualnych historii można wyczuć. Potem zaś wpływy fotografii elementarnej i środowiska jeleniogórskiego. Tworzył w cieniu założycieli, jego nazwisko jest wymieniane w ciągu za Zawadzkim, Andrzejewską, Olkiem. Ale też znane mniej z twórczości, zaś z organizacji katowickich spotkań „Kontakty”. Kilka prac, a szczególnie poplenerowych z Karpacza, wywołanych na papierze solnym przykuwa moją uwagę. Jest jakaś przestrzeń na skojarzenia, z daleka od rejestracji dokumentalnej czy skonceptualizowanych teorii. Coś do dotknięcia, światło zapisane do chłonięcia, coś trudnego do opisania.

fot. Zofia Rydet, archiwum Fundacji Zofii Rydet / zdjęcie z albumu Śląskej Fotografii Artystycznej
fot. Zofia Rydet, archiwum Fundacji Zofii Rydet / zdjęcie z albumu Śląskej Fotografii Artystycznej

Możliwość pochylenia się nad każdym artystą, okazja do poznania i skupienia uwagi na nieznanym pracuje na ogromną wartość tej publikacji. Każdy fotograf ma swój szczegółowy biogram. Są też opisy serii, zdjęć, skondensowane, krótkie, choć potwornie historyczno-sztuczne, najczęściej wiążące z innymi nazwiskami, nurtami, pisane językiem najtrudniejszym z możliwych. Zjawiskowe są niektóre krytyczne uwagi. To mój ulubiony opis: „Chojnacka form abstrakcyjnych w wersji konstruktywistycznej poszukiwała w przemyśle, podobnie jak odbywało się to w ówczesnej koncepcji malarstwa. Wyróżnia się akt kobiecy pokazany na tle trzech szybów górniczych. Przypomina sen czy też może kojarzyć się z czymś nieokreślonym, ale tragicznym. Prawdopodobnie autorka chciała nieskazitelność natury i jej niewinność przeciwstawić brutalności i degradacji przemysłu. Z pewnością jest to wyjątkowa praca, dlatego szkoda, że ten pomysł nie został rozwinięty”.

Każdy z autorów ma też swoją „prezentację na podstawie wywiadu” schowaną pod QR kodem. Bywają tam nagrania dawnych wywiadów (np. Janusza Musiała do Leksykonu Śląskiej Fotografii) lub przeprowadzonych specjalnie na okoliczność Śląskiej fotografii artystycznej. I zdjęć jest więcej, uspokajająca muzyka tła. Każda prezentacja liczy sześć minut: uzupełnienie znakomite! Choć nie jestem zwolennikiem kodów QR (bo potem trzeba to oglądać na telefonie) – doceniam. Rozumiem, że taki gest w stronę młodszej publiczności. Dorzucanie płyty CD na ostatnią stronę skończyło się chyba z dekadę temu, rozumiem. Zostanę sobie ze swoimi rozterkami, a z państwem podzielę się linkiem do kanału, gdzie wszystkie te filmy obejrzycie w dogodnych warunkach.

fot. Anna Chojnacka, arch. Muzeum Historii Katowic/ zdjęcie z albumu Śląskej Fotografii Artystycznej
fot. Anna Chojnacka, arch. Muzeum Historii Katowic/ zdjęcie z albumu Śląskej Fotografii Artystycznej

Jestem niezdecydowana co do tej publikacji. Fajna, świetna inicjatywa! Ale jest też sporo zgrzytów. Jak choćby ten regionalizm, który nie bardzo sprawdza mi się co do listy twórców. Za to filmiki: super, w punkt. Projekt publikacji bez szaleństw, papier mało fortunnie dobrany. Podsumowując, publikacja jest interesująca dopóty, dopóki nie znamy całokształtu twórczości konkretnego twórcy/twórczyni. Przy Chojnackiej ożywam, chłonę treści i nieznane wcześniej obrazy, ale już ziewam przy Lewczyńskim i się irytuję, że niezbyt reprezentatywny wybór zdjęć. Zatem: kompromis. Może warto go było skupić bardziej na tych Byrczkach i Chojnackich niż na mistrzach już szeroko rozpoznawanych?

Kanał Śląskiej Fotografii Artystycznej można zobaczyć na YouTube.

Album pt. Śląska Fotografia Artystyczna można zakupić tu:  https://www.slaskafotografiaartystyczna.pl/  

 

Czytaj również:

Śląskie wulkany z Gondwany Śląskie wulkany z Gondwany
i
Organy Wielisławskie na Pogórzu Kaczawskim (Sudety); zdjęcie: Wikimedia Commons (CC BY-SA 3.0)
Ziemia

Śląskie wulkany z Gondwany

Marcin Kozłowski

Przed Polakami, Niemcami, Czechami, Ślązakami, Celtami, kulturą łużycką i neandertalczykami Dolny Śląsk był krainą wulkanów, a niektóre z nich przywędrowały aż z półkuli południowej.

Marcin Kozłowski: Panie Profesorze, skąd tu te wulkany?

Czytaj dalej