Na początku jest ciało
Przemyślenia

Na początku jest ciało

Marcin Orliński
Czyta się 3 minuty

Drugi tom wierszy Anny Augustyniak, dziennikarki, recenzentki i autorki książek biograficznych, jest przede wszystkim opowieścią o kobietach i kobiecości. Autorka przyjmuje perspektywę cielesną. Ciało jest tutaj punktem wyjścia właściwie dla każdej historii – dominuje zarówno w surowych, czasem nieco zbyt dosłownych erotykach, jak i w wierszach dotyczących choroby czy relacji między matką a córką.

Augustyniak pokazuje, w jaki sposób ciało uwikłane jest w rozmaite narracje. Z jednej strony poetka korzysta z chłodnego języka podręczników do anatomii, z drugiej – sięga do natchnionego języka biblijnego. Ciało kobiety staje się tu czymś w rodzaju palimpsestu, przez który prześwitują ciała innych kobiet, od biologicznej matki po Matkę Boską, a nawet Matkę Ziemię. W wierszu początek Augustyniak pisze: „ze słów ojciec mnie utkał/w białą przędzę ubierając/kobietę którą mi wybrał/na matkę z wizerunkiem/Maryi karmiącej Jezuska”. Kobiecość to zatem zarówno skutek – produkt kultury, wytwór takiej czy innej opowieści, jak i przyczyna – nieustanny początek, bo przecież – jak powie Augustyniak w jednym wierszu – kobieta to istota „zrodzona do rodzenia”.

Ale jak to często bywa, gdzie narodziny, tam i śmierć. Bohaterka próbuje uporać się z utratą bliskich osób, a w szczególności matki, co można uznać za kontynuację wątków z książki Kochałam, kiedy odeszła (Warszawa 2013). Czytelnik znajdzie tu szczegółowe opisy choroby, czasami równoważone ironią, jak w wierszu o wyższości posiadania grobu dziecka nad dzieckiem, czy zabiegami polegającymi na estetyzacji śmierci. Augustyniak nazywa umierającą matkę „anatomiczną Wenus”. Porównane do rzeźby ciało jest kruche, ale też wywyższone, bo przecież grecka bogini to ideał kobiecego piękna. Ostatecznie jednak traumy oswoić się nie da, czego dowodem dwa wiersze tytułowe. Pisany małą literą bóg z pierwszych stron książki, synonim – jak się zdaje – sił natury, pod koniec zmienia się w Boga osobowego. W tym miejscu refleksja nad ciałem i kobiecością się kończy, a bohaterka wycofuje się w modlitwę.

To wszystko pisane jest z feministycznym zacięciem, a ostrza mniej lub bardziej otwartej krytyki są wymierzone w struktury patriarchatu, który reprezentują tu m.in. Kościół katolicki, ojciec, kochanek, Bóg, a zapewne także politycy odpowiedzialni za konflikty zbrojne, jeśli za znaczące uznać nawiązanie do walk na Ukrainie czy odniesienie do umierających uchodźców z wyspy Lesbos. I czasami ta krytyka okazuje się bardzo trafna i ciekawa, jak choćby wtedy, gdy poetka podejmuje polemikę ze św. Tomaszem z Akwinu na temat łona Matki Boskiej.

Jest to więc także opowieść o tożsamości, o nieustannym splataniu i rozplataniu narracji, w które uwikłany jest człowiek. Owszem, zdarzają się tu miejsca, w których poetka pozwala sobie na dosłowność, egzaltację i nadmierną liczbę wulgaryzmów. Ale zdarzają się też wiersze bardzo udane, z pomysłem, pisane z trzewi, na pełnych obrotach, gdzie proporcje między rozedrganymi emocjami a racjonalnym namysłem zostają zachowane.

Czytaj również:

Budowanie rozłożone w czasie
i
fot. Estudio Palma
Marzenia o lepszym świecie

Budowanie rozłożone w czasie

Marcin Szczodry

Incremental housing jako strategia na pewno nie jest odpowiedzią na wszystkie problemy. Dowodzi jednak, jak czasem bardzo prosta idea potrafi wiele zmienić.

Świat stoi w obliczu wyzwania, z którego skali nie zdajemy sobie sprawy: szacuje się, że już ponad połowa ludzkości żyje w miastach. Według prognoz ONZ do 2030 r. odsetek ten wzrośnie do 64%. Oznacza to, że w ciągu najbliższych 12 lat przybędzie ponad miliard „mieszczuchów”, którzy będą musieli gdzieś zamieszkać. Tu pojawia się problem. Tak gwałtowny wzrost liczby ludności w tak krótkim czasie nie miał precedensu w historii. Widać to wyraźnie, jeśli przyjrzeć się liczbom. Aby tylu osobom zapewnić dach nad głową, należałoby co tydzień budować miasto zdolne pomieścić milion mieszkańców. Przez 12 lat! To – w gruncie rzeczy – niewykonalne, ponieważ przy takim zapotrzebowaniu dotychczasowe metody planowania właściwie przestają funkcjonować.

Czytaj dalej