Lewitujące kości i wąż w kręgosłupie Lewitujące kości i wąż w kręgosłupie
i
fot. Eliza Krakówka
Promienne zdrowie

Lewitujące kości i wąż w kręgosłupie

Paweł Franczak
Czyta się 6 minut

– Spójrzcie na śnieg za oknem, naśladujcie jego ruch, jego szybkość! – słyszę.

Patrzę i naśladuję, a przynajmniej tak mi się wydaje. Płatki opadają majestatycznie na dziedziniec Pałacu Kultury i Nauki, są ciężkie i lepkie, więc staram się, by moje ruchy były powolne, kleiste. Zerkam w prawo. Dziewczyna obok gorączkowo wygina ciało. Może jej wersja śniegu jest lepsza?

– Ruszajcie się szybciej niż śnieg!

fot. Eliza Krakówka
fot. Eliza Krakówka
fot. Eliza Krakówka
fot. Eliza Krakówka
fot. Eliza Krakówka
fot. Eliza Krakówka

Próbuję i tego. Czy robię to dobrze? Nie wiem, nie mam doświadczenia w naśladowaniu tańcem zjawisk natury, właściwie to nie mam żadnego doświadczenia tanecznego, uznaję więc dla spokoju, że byłem tak blisko śnieżnego ideału, jak to możliwe.

Zresztą prowadząca zajęcia Adi nie wystawia ocen, jeśli już komentuje pracę uczestników, to raczej motywując do pełniejszego ruchu, większego zaangażowania. Nikt nie jest krytykowany, w końcu to nie przesłuchanie do Bolszoj, a zajęcia z Gaga People prowadzone przez pochodzącą z Izraela Adi Weinberg-Prejna w sali Warsaw Dance Department. Tu nie można zrobić niczego „niewłaściwie”. Póki jesteś zaangażowany i skoncentrowany, póty robisz to dobrze.

W zajęciach biorę udział po raz pierwszy, chcę sprawdzić, czym jest słynny język ruchowy opracowany przez Ohada Naharina, tancerza, choreografa, do niedawna dyrektora izraelskiej Batsheva Dance Company. Zaciekawiło mnie zwłaszcza określenie „język ruchowy”. Co twórca miał na myśli?

Po godzinie rozumiem już nieco więcej. W trakcie zajęć, podczas których nawet na chwilę nie przestaję się ruszać, filigranowa Adi mówi o gęstości ruchu, miękkości mięśni, drżeniu i wstrząsaniu. Za jej namową wyobrażam sobie, że w moich nogach i rękach znajduje się woda przepływająca z kończyny do kończyny, że mój kręgosłup jest wyginającym się leniwie wężem, moje ręce to głowy hydry, nogi są ciężkie jak kowadła, kości unoszą się jak w stanie nieważkości. Robię kółka dnem miednicy (wiele kółek!), napinam każdy mięsień, biegam, turlam się po podłodze. Tempo jest czasem tak zawrotne, że grupa przypomina postacie z niemych filmów, kiedy indziej ruszamy się powoli jak po zjedzeniu dwóch klasycznie polskich obiadów.

Kiedy pod koniec warsztatu z wysiłkiem podnoszę górną część ciała nad podłogę, Adi, widząc to, radzi:
– Powiedzcie sobie: piece of cake! („To bułka z masłem!”).

„Bułka z masłem!” – krzyczę w myślach i rzeczywiście pomaga. Ruch jest płynniejszy, dyskomfort się zmniejsza.

Radę o bułce znam z filmu dokumentalnego o Ohadzie Naharinie Mr. Gaga. Szef Batsheva Dance Company mówił tak swojemu schorowanemu ojcu, kiedy zauważał, że rodziciel wstaje ociężale z krzesła nie tyle z racji wieku, ile wskutek myślenia o sobie jako o starym i niedołężnym. Bo w Gaga to, jak myślisz o swoim ciele, determinuje twój ruch.

fot. Eliza Krakówka
fot. Eliza Krakówka
fot. Eliza Krakówka
fot. Eliza Krakówka
fot. Eliza Krakówka
fot. Eliza Krakówka

– Tutaj wysiłek nie jest czymś, od czego uciekamy, ale czymś, co próbujemy eksplorować. Naprawdę wiele zależy od naszego nastawienia. To my decydujemy, czy przekroczymy nasze ograniczenia – tłumaczy po warsztatach Adi.

Irad Mazliah, prezes i dyrektor artystyczny Warsaw Dance Department, zauważa, że Gaga, poza kontekstem tańca, to technika umożliwiająca przełamanie fizycznych granic, sprawdzenie, gdzie te granice się znajdują bez jednoczesnego krzywdzenia swego ciała. – Jeśli masz kontuzję, to dlatego, że byłeś odłączony od ciała, nie słuchałeś go – wyjaśnia.

Gaga to w Polsce rzecz świeża i mało znana. Naharin rozwija tę technikę od końca lat 90. XX w. Z jednej strony był to sposób na pracę z zawodowymi tancerzami Batshevy, z drugiej – aktywność fizyczna dla zwykłego zjadacza chleba (w Izraelu Gagę znają i praktykują tysiące osób).

To sztuka, siłownia, rehabilitacja, terapia i medytacja w jednym.

Jak opisywał to sam twórca: „w Gaga odkrywamy nasze wzorce ruchowe i dostrajamy się do naszych słabości, do miejsc atrofii. Stajemy się wydajniejsi w ruchu, mamy możliwość wyjść poza znane nam nawyki ruchowe. Łączymy się z radością tańca i naszą wybuchową mocą. Tancerze stają się wspaniałymi naśladowcami i wynalazcami ruchu”.

Metoda Naharina owiana jest tajemnicą. Nie ma na ten temat książek i podręczników, kursów w Internecie. Warsztaty prowadzą tylko wyselekcjonowani, licencjonowani nauczyciele, których praca co jakiś czas jest kontrolowana. Ta aura przyciąga i media, i zawodowych tancerzy. Ci drudzy zachwyceni są formą treningów dalekich od reżimu i wyczynowości.

– Gaga pozwoliła mi wrócić do radości z tańca, przyjemności z niego płynącej, o czym często zapomina się w treningach tanecznych. A tu mamy powrót do dziecięcych korzeni ruchu – mówi tancerka i młoda nauczycielka tańca współczesnego Agnieszka Sikorska, dodając, że zajęcia pomogły jej wyleczyć się z kontuzji pleców, której nabawiła się, ćwicząc balet. – Najwidoczniej typowy dla Gaga elastyczny ruch kręgosłupem umożliwił rozluźnienie zblokowanych miejsc.

Dla tancerzy istnieje osobna kategoria: Gaga Dancers. Dla laików, takich jak ja – Gaga People. Tu, jak zapewnia Adi Weinberg-Prejna, nie ma żadnych ograniczeń co do talentu, tężyzny, wieku, płci, doświadczenia praktykujących. Ona sama z powodzeniem pracowała na przykład z osobami z chorobą Parkinsona.

– Każde zajęcia prowadzę w nieco inny sposób, obserwuję i dostosowuję się do tego, czego może potrzebować grupa – mówi instruktorka. – Za każdym razem sięgam też po inne metafory, improwizuję.

Dla mnie jej warsztaty były jak podróż (tę metaforę Adi przyjmuje z zadowoleniem). Rozpocząłem od „lewitujących kości” i kółek (wielu kółek!) przez drżący, trzęsący się frenetycznie tułów po bliski zen stan, który osiągnąłem, leżąc na podłodze. Kiedy Adi radziła: „Spójrzcie na swoje dłonie tak, jakbyście widzieli je po raz pierwszy”, ku własnemu zaskoczeniu wzruszyłem się.
Po wszystkim byłem szczęśliwy jak pies po spacerze i spokojny jak buddyjski mnich.

Czy to doświadczenie zbliżyło mnie do tańca współczesnego? Nie wiem, ale i nie to było moim celem. Do własnego ciała zbliżyło mnie na pewno.

Czytaj również:

Roztańczona aktywistka Roztańczona aktywistka
i
Josephine Baker, zdjęcie: George Hoyningen-Huene, 1929 r., © George Hoyningen-Huene Estate Archives
Doznania

Roztańczona aktywistka

Stach Szabłowski

Trwająca do maja 2024 r. wystawa poświęcona Josephine Baker nosiła tytuł Icon in Motion (Ikona w ruchu). Bo naturalnym żywiołem tej wszechstronnej artystki był właśnie gest, performans, taniec, którym rozgorączkowała międzywojenną Europę. 

Jednocześnie możemy dostrzec też pokazuje inną, równoległą dynamikę Baker – jej drogę od slumsów do renesansowego zamku, od półnagiej skandalizującej sensacji sezonu do udekorowanej medalami bohaterki wojennej, od ekscentrycznej diwy do działaczki politycznej – i wreszcie od gwiazdy rewiowej do ikony sztuki. 

Czytaj dalej