Jak Claude Shannon wynalazł przyszłość
i
Claude Shannon, 1776 r., zdjęcie: DobriZheglov/Wikimedia Commons (CC BY-SA 4.0)
Wiedza i niewiedza

Jak Claude Shannon wynalazł przyszłość

David Tse
Czyta się 7 minut

Nauka próbuje odkryć podstawowe prawa natury, matematycy poszukują nowych twierdzeń, inżynierowie tworzą systemy służące zaspokajaniu ludzkich potrzeb. Wszystkie te trzy dyscypliny są ze sobą wzajemnie powiązane, ale zachowują odrębność i bardzo rzadko zdarza się, że jeden człowiek wnosi ogromny wkład w każdą z nich. Claude Shannon był jednak wyjątkowy.

Nie zyskał powszechnej sławy, choć niedawno nakręcono o nim film dokumentalny zatytułowany The Bit Player. Nigdy nie zdobył Nagrody Nobla, a poza tym ani za życia, ani po śmierci (umarł w 2001 r.) nie stał się naukową gwiazdą jak Albert Einstein czy Richard Feynman. Ale to właśnie on przeszło 70 lat temu opublikował artykuł, w którym położył fundamenty ery informacji oraz infrastruktury komunikacyjnej dzisiejszego świata.

Shannon urodził się w Gaylord w stanie Michigan w 1916 r. Był synem miejscowego przedsiębiorcy i nauczycielki. Na Uniwersytecie Michigan uzyskał dyplomy z inżynierii elektrycznej i matematyki, następnie zaś podjął studia magisterskie w Massachusetts Institute of Technology. W swojej rozprawie zastosował algebrę Boole’a do analizy i syntezy komutacji obwodów. Była to przełomowa praca; projektowanie obwodów zyskało ścisłe, naukowe podstawy. Obecnie

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Matematyka pędzla i batuty
i
Vincent van Gogh, „Kwitnący kasztanowiec”, 1890 r., Kröller-Müller Museum; zdjęcie: domena publiczna
Opowieści

Matematyka pędzla i batuty

Kajetan Giziński

Można je dostrzec na płótnach van Gogha i Pollocka, w architekturze świątyni Angkor Wat i weneckiego Pałacu Dożów, w partyturach Mozarta. Mowa, oczywiście, o fraktalach.

W latach 90. rozgorzała dyskusja wokół obrazów Jacksona Pollo­cka. Wszystko zaczęło się od tego, że pani Teri Horton kupiła za pięć dolarów obraz, o którego oryginalność spierali się znawcy sztuki. Po wielu badaniach okazało się, że płótno zostało namalowane w za ciemnej gamie, farbami akrylowymi, których Pollock nie używał, i na standardowym formacie, podczas gdy reszta jego dzieł była ręcznie docinana z płótna żaglowego. Nadal nie uznawano ekspertyz. Matematyk Richard Taylor postanowił jednoznacznie stwierdzić autentyczność dzieła. Za wzór wziął obraz Numer 1 z 1948 r. Wykorzystał w tym celu metodę box-countingu, która polega na nakładaniu na płótno kolejnych, coraz drobniejszych, kwadratowych siatek. Następnie zlicza się, ile kwadratów zawiera elementy obrazu. Sprawdzane jest więc, w jakim stopniu wzór pokrywa płaszczyznę.

Czytaj dalej