Księga plądrowania rzeczywistości
Przemyślenia

Księga plądrowania rzeczywistości

Czyli Twożywo odnalezione
Stach Szabłowski
Czyta się 10 minut

Trupa twożywo to troje typów
Tylko trzecia, to trochę terier
Trudnią się tworzeniem tablic
Transparentów i typografii
Teksty twożywa tryskają tandetą
trywialnością i transcendencją

Twożywo, Telementarz

Gdzie jest Twożywo kiedy najbardziej nam go potrzeba? Duet, który na początku XXI wieku przepowiedział, że „Oni nas wszystkich wykończą”, w realu nie istnieje od dziewięciu lat. Odżywa za to na kartach monumentalnej monografii pod znamiennym tytułem Plądrujemy ruiny rzeczywistości.

Odkąd jesienią ta księga trafiła w moje ręce, nie mogę się od niej oderwać. Mam w niej swój mały udział, napisałem jeden z wielu tekstów zamieszczonych w tej publikacji. Musicie mi jednak uwierzyć na słowo, że nie dlatego ją zachwalam. Czynię to, ponieważ książka mnie zaskoczyła. Wydawało mi się, że znam Twożywo. Ale kiedy otworzyłem Plądrujemy ruiny rzeczywistości, okazało się, że nie doceniałem skali i ciężaru gatunkowego zjawiska, jakim był ten duet.

Jeżeli III RP doczekała się swojego Stańczyka, to Twożywo było kimś w tym rodzaju. Kiedy społeczeństwo transformacji pracowało na dwa etaty, brało kredyty, konsumowało i starało się dobrze bawić, Twożywowcy usiłowali psuć nam zabawę żartami, które, choć błyskotliwe, rzadko bywały śmieszne. Po latach artyści mogliby powiedzieć, że ten się śmieje, kto się śmieje ostatni. Tylko komu jest dziś do śmiechu?

Zdjęcie udostępnione dzięki uprzejmości Twożywa
Zdjęcie udostępnione dzięki uprzejmości Twożywa

Twożywo nie powstało jednak po to, by zabawiać szanowną publiczność, lecz inspirować do oporu. Plądrujemy ruiny rzeczywistości to zatem nie tylko opowieść o dwóch niezwykłych artystach, którzy towarzyszyli polskiej transformacji, lecz również podręcznik oporu; w tym sensie księga mieści nie tylko ważny kawałek historii sztuki, lecz jest również lekturą aktualną, w sam raz na dziś.

Trud. Brud. Smród.

Przenieśmy się w końcówkę lat 90. Warszawa tętni pulsem dzikiego kapitalizmu. Miasto jest brzydkie, zapracowane, ale zachłanne. Pachnie spaliną używanego auta z Niemiec, nieopodatkowanymi pieniędzmi w gotówce, handlem ulicznym i głębokim tłuszczem, w którym smaży się szybkie jedzenie. Centrum tego miasta zajmuje gigantyczny bazar pod gołym niebem, na którego tle rysuje się sylwetka Pałacu Kultury. Kilka lat później Twożywo zrobi na temat tego miasta słynny billboard „Warszawa. trud – brud – smród”.

Na razie jesteśmy jednak w latach 90. i Twożywo nie ma jeszcze dostępu do billboardów. Nie ma jeszcze nawet Twożywa. Jest streetartowy kolektyw, który podpisuje się „Pinokio” i zostawia na murach odbijane z szablonu graffiti. Szablon? To przecież estetyka „oporników” z czasów stanu wojennego! Te czasy już dawno minęły, opór jest teraz bezcelowy, bo w nowym wspaniałym świecie liberalnej gospodarki każdy jest przecież kowalem swojego losu – a walczyć z losem to tak, jakby siłować się na rękę z niewidzialną ręką rynku. Zresztą komunikaty Pinokia są zawsze dwuznaczne: nie wiadomo, czy są za, czy przeciw. Sieją wątpliwości w świecie, w którym z pozoru wszystko jest już jasne.

Za Pinokiem kryją się Robert Czajka, Krzysztof Sidorek i Mariusz Libel. Dwóch ostatnich jeszcze w latach 90. zacznie działać jako Twożywo. Obaj należą do późnych roczników 70., żaden nie otarł się o Akademię Sztuk Pięknych; czego zresztą sobie winszują. Wchodzą do sztuki, dosłownie, z ulicy. Wśród vlepek, szablonów i plakatów, które w ramach miejskiej partyzantki umieszczają na murach, jest komunikat „Plądrujemy ruiny rzeczywistości”. Pamiętam, jak mijałem to hasło tu i tam w Warszawie i zastanawiałem się: jakie ruiny? Przecież dopiero budujemy nową rzeczywistość! Czy coś mi umyka?

Jakby w odpowiedzi, streetarterzy wrzucili na mury inny szablon: „Zaślepieni formą”. Czy naprawdę formy nowego porządku i konsumpcyjnego stylu życia, zaślepiły nas wówczas i przesłoniły treść rzeczywistości?

Odpowiadaniu na to pytanie Twożywo poświęciło dziesięć pierwszych, niezwykle pracowitych lat XXI wieku. System sztuki szybko wypatrzył ich na ulicy i zaproponował współpracę. Twożywo ją podjęło – duet współpracował z każdym, z kim taktycznie było mu po drodze, od samorządów, przez festiwale i Krytykę Polityczną, po gazety, wydawnictwa i firmy reklamy zewnętrznej.

Strach ma wielkie plany

Z miejskich partyzantów, Twożywowcy zmienili się w znanych twórców; z szablonu, rozklejanych pod osłoną nocy plakatów i wlepek, przerzucili się na billboardy, art-booki, murale zajmujące całe ściany kamienic oraz wystawy w prestiżowych instytucjach. Nie dali się jednak wmontować w artworld, bo czyż system sztuki nie jest częścią szerzej pojętego Systemu, a więc częścią problemu? Wypada tu zapytać jaki to problem trapił dwóch niezależnych artystów?

Zdjęcie udostępnione dzięki uprzejmości Twożywa
Zdjęcie udostępnione dzięki uprzejmości Twożywa

Wertuję Plądrujemy ruiny rzeczywistości. Oglądam w niej pracę, którą w 2001 Twożywo pokazało na billboardach we współpracy z galerią zewnętrzną AMS.  Plakatowa estetyka; w trawie leży młody człowiek, pierwsze pokolenie wchodzące w dorosłość w świecie „po końcu historii”. Nad bohater patrzy w niebo i duma: „Kiedy wreszcie będzie wojna?”. Tak się złożyło, że zaraz po premierze tej pracy miał miejsce atak na World Trade Center. „Koniec historii” się skończył, tryby dziejów znów zaczęły mielić.

W innym miejscu znajduję grafikę, którą w całości wypełnia powtarzający się tekst „Jestem, który jestem”. W kolejnych linijkach, ta fraza niepostrzeżenie przechodzi w wyrażenie „jestem system”; a na końcu czytamy już tylko „system, system, system’.

Przypominam sobie emblematyczne realizacje Twożywa, takie jak „Najlepszych przyjaciół poznaje się w supermarkecie” czy „Strach ma wielkie plany wobec ciebie”. Logo BHP przerobione na hasło, „Bezsens i hegemonia pracy”. Mural, który w 2007 r. artyści namalowali na ślepej ścianie odrapanej kamienicy w Płocku, tuż na szyldem reklamującym przedsiębiorstwo „Odzież zachodnia – Tani ciuszek”; praca przedstawia wielkiego czerwonego ptaka, który kracze: „kra, krad, kradnij!”.  Billboard „Barbarzyństwo życia – cywilizacja śmierci”. A także inną grafikę; portrety młodych ludzi (były wśród nich wizerunki Sidorka i Libla) z tekstem: „Mamy po dwadzieścia lat chcemy zmieniać i budować świat”. Trzeba było się uważnie wpatrzeć w ten optymistyczny plakat, że dostrzec, że twarze bohaterów wpisane są w wielkie słowo „kłamstwo”.

Twożywo nigdy nie uwierzyło ani w „koniec historii”, ani ukuty przez Margaret Thatcher slogan „There is no alternative”. Żelazna Dama miała na myśli kapitalizm, liberalizację gospodarki, konsumpcyjny model życia, demontaż państwa opiekuńczego. W Wielkiej Brytanii ta myśl miała swoich zażartych polemistów, odkąd premierka wypowiedziała ją w latach 80. W Polsce przez pierwsze dwadzieścia lat po 1989 roku z tezą, że „alternatywa nie istnieje” nie polemizował nikt poważny; nabrała ciężaru dogmatu. Właściwie kwestionować mogli je wyłączenie satyrycy i artyści tacy jak Twożywo: sygnaliści alarmujący społeczeństwo, że grozi mu ostateczna tyrania. W systemie totalitarnym oszukiwała nas władza; teraz oszukujemy się sami – i sami się dyscyplinujemy. Takie jarzmo wydaje się lżejsze, właściwie wcale się go nie czuje, ale tym trudniej je zrzucić.

Dzięki uprzejmości Twożywa
Dzięki uprzejmości Twożywa

Trickster przejmuje ster

Widząc w Twożywie sygnalistów, wracamy do figury Stańczyka, błazna, który w dzisiejszych sukcesach dostrzega ziarno przyszłej klęski. A jeżeli mówimy o Stańczyku, to oczywiście myślimy o Matejce. Trudno sobie wyobrazić artystę ideologicznie i estetycznie bardziej obcego Twożywu, którego wizualność wyrastała nie z tradycji akademickiego malarstwa, lecz ze sztuki ulicznej, z lekcji konstruktywizmu, awangardowej typografii i poezji konkretnej. A jednak siedząc nad Plądrujemy ruiny rzeczywistości, myślę, że istnieje nieoczywiste pokrewieństwo tego duetu i autora Bitwy pod Grunwaldem. Podobnie jak kiedyś Matejko, Twożywo w centrum zainteresowania umieściło problem duchowej i społecznej kondycji wspólnoty. Malarz z Krakowa budował tę wspólnotę na gruncie narodowej tożsamości podniosłymi obrazami historii. Twożywo chciało ją raczej dekonstruować, budzić jednostkę w tłumie. Podjęło się tej misji w społeczeństwie, które zadawało się zahipnotyzowane opętańczym rytmem pracy i konsumpcji – we wspólnocie, której przestrzeń symboliczna zbudowana jest nie ze sztuki, lecz z reklam. Czy można się dziwić, że zamiast tworzyć skomplikowane alegorie, Twożywowcy postanowili przechwycić perswazyjny język reklamy? Podjęli próbę zhakowania, przeprogramowania go: zamiast do działania (posłuszeństwa i kupowania), ich „reklamy”  miały zachęcać do myślenia.

Jedna z prac Twożywa ukazuje uproszczone oblicze klowna, choć można się też upierać, że ten ideogram przedstawia koło sterowe. Podpis głosi „Trickster dzierży ster”. Ta grafika powstała w czasach, kiedy nikomu nie śnił się jeszcze Donald Trump w innej publicznej roli, niż błazen z reality show. Jak wielu innych wypadkach, Twożywowcy i tym razem wykazali się proroczą przenikliwością. Jeżeli ster współczesności dzierży trickster, artyści postanowili sami być tricksterami, od czasu do czasu spróbować przejąć tę kierownicę i skręcić nią z kierunku wytoczonego przez System.

Zdjęcie udostępnione dzięki uprzejmości Twożywa
Zdjęcie udostępnione dzięki uprzejmości Twożywa

Skok w tekst

„Nie zważając na lęk przed bezsensem świata, nasz akrobata wykona dla państwa skok w wiarę” –  czytamy na muralu, który Twożywo w 2009 roku wykonało na ścianie kamienicy na rogu Moliera i Senatorskiej w Warszawie. Tekst ilustrowany jest postacią śmiałka, który skacze głową w dół. Czeka na niego kubeł na śmieci, stojący w morzu tekstu.

Parafrazując ich własną pracę, można powiedzieć, że nie zważając na lęk przed bezsensem świata, Twożywo wykonało dla nas skok w tekst. Albo, inaczej mówiąc, w dyskurs współczesności i w język, z którego ów dyskurs jest zbudowany. Zdekonstruowanie tego dyskursu oznacza jego zdemaskowanie – jak w pracy Kredytowanie mas – edytowanie nas. Oznacza także stworzenie sobie możliwości do rekonstrukcji języka, tak był mógł posłużyć do opowiedzenia rzeczywistości inaczej, stać się narzędziem polemiki i oporu. Twożywo zajęło się zatem wizualnością języka, postanowiło go nam pokazać. Kiedy oglądamy tekst, zamiast go tylko czytać na jaw wychodzi wiele interesujących spraw. Zwróćmy choćby uwagę, że fraza „wypieraj pat” znajduje swoje niemal idealne odzwierciedlenie we frazie „wybieraj bat”. W pracy Twożywa po odbijającym się w ten sposób tekście szedł współczesny Syzyf, człowiek toczący pod górę dyskursu własną głowę – nieszczęśnik załapany w pułapkę pozornego wyboru. Jedna możliwość, którą Syzyf ma do dyspozycji to wyparcie prawdy o własnej kondycji. Druga to wybranie jedynej możliwej opcji – zgoda na opresję.

Cioran w III RP, czyli baw się i pracuj

„Dewastować wyrazem. Marzę o języku, którego słowa, niczym pięści, gruchotałby szczęki.” – pisało Twożywo w jednej z prac, cytując Emila Ciorana. Taki język jest oczywiście niemożliwy. W pierwszej kolejności zgruchotałby przecież szczękę tego, kto chciałby się nim posłużyć. Z pomocą umiejętnie wykorzystanej typografii możliwy jest jednak taki zapis języka, którego obraz rozbija monolity świadomości. Typografia stała się zatem głównym narzędziem artystów, którzy na materię swojej sztuki wybrali „tekst rzeczywistości”, tekst poddawany brawurowym wizualizacjom i aliteracjom, cięty na sylaby a czasem i na pojedyncze znaki – wszystko po to, by pokazać w nowym świetle słowa i pojęcia, z których zbudowany jest nasz świat. Na początku XXI wieku Twożywo zaprojektowało grafikę Baw się i pracuj. Tytułowy tekst ilustrowany jest ideogramem uśmiechniętych ust. Wydaje się, że wewnątrz tych ust błyskają białe, zdrowe zęby osoby sukcesu, ale rysunek jest dwuznaczny – i może to wcale nie zęby tylko więzienne kraty na białym tle? Baw się i pracuj – oto najbardziej lapidarny opis oferty, którą składa postmodernistycznemu człowiekowi neoliberalny system. A może to nie tyle oferta, ile propozycja nie od odrzucenia – właściwie rozkaz? Baw się i pracuj – czegóż chcieć więcej? Postawione sprawy w ten sposób sprawia, że praca wydaje się nagle jakby cięższa, a zabawa traci na elemencie beztroski. Tworzywo było świetne w psuciu nam zabawy. Taki właśnie proponowało deal: albo będziemy nasz świat lubić, albo go rozumieć.

Dekada Twożywa

Im dłużej Plądruję ruiny rzeczywistości, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że pierwsza dekada XXI wieku była dekadą Twożywa. Wraz jej końcem, w duecie, który spędził dziesięć lat pracując od rana do wieczora, zaczęła wypalać się międzyludzka dynamika. W 2011 roku drogi Mariusza Libla i Krzysztofa Sidorka rozeszły się. Znamienne, że ich ostatnim wspólnym projektem Twożywa była książka „WYbór + obRAZ” (zauważamy, że w dwóch słowach składających się na tytuł, kryje się kluczowe dla tej realizacji pojęcie „wyrazu”) – wizualna interpretacja dyskursu Emila Ciorana, autora skrajnie sceptycznego wobec konceptu człowieczeństwa i produkowanych przez człowieczeństwo form życia społecznego i duchowego. Twożywo kończyło działalność u szczytu artystycznej formy – pesymistycznie, ale w wielkim stylu.

Zdjęcie udostępnione dzięki uprzejmości Twożywa
Zdjęcie udostępnione dzięki uprzejmości Twożywa

Jest coś z gorzkiej ironii, że właśnie wtedy, gdy Twożywo przestało działać, jego przepowiednie zaczęły się sprawdzać, a diagnozy potwierdzać. Około roku 2000 Sidorka i Libla można było wziąć za parę malkontentów, którzy nie umieją się bawić – w wolny rynek, konsumpcję, egoizm i materializm ponowoczesnego społeczeństwa. Uparcie projektowali billboardy, plakaty i grafiki, w których przestrzegali, że obietnice tego systemu są bez pokrycia, że historia się nie skończyła – i nie skończy się w supermarkecie Utopia. Zanim zakończyli działalność, wybuchł kryzys roku 2008 i okazało się, że neoliberalny kapitalizm nie tylko ma swoje granice, ale już dawno je przekroczył. W Polsce odkryto, że transformacja ustrojowo-ekonomiczna, jeszcze przed chwilą uważana za bezdyskusyjny sukces, miała ogromne koszty, które wcześniej czy później trzeba będzie zapłacić. W najszczęśliwszych i najzamożniejszych krajach na świecie, pojawili się populiści reprezentujący ludzi wściekłych, sfrustrowanych i pełnych resentymentu. I okazało się, że takich osób są rzesze, a gdzie-niegdzie – na przykład w Polsce czy w USA  – są tak liczne, że ich trybuni przejęli władzę. Demokracja, Unia Europejska, prawa człowieka, równość, postęp – wszystkie te instytucje i idee, który miały jedynie rosnąć w siłę, znajdują się w poważnym kryzysie.

W tym samym 2011 roku, w którym ukazał się WYbór + obRAZ, na elewacji kamienicy przy Radzymińskiej 150 Warszawie, Twożywo namalowało swój ostatni mural. Potężny osobnik z głową wilka prowadzi za rękę drobną postać o twarzy jagniątka. W tle czytamy napis „człowieczy los”. W tej frazie ukryta jest inna, którą Twożywo wydobywa kolorem: „człOWIECzy LOS”.

Zdjęcie udostępnione dzięki uprzejmości Twożywa
Zdjęcie udostępnione dzięki uprzejmości Twożywa

Kim jest ten wilk i dokąd ciagnie swoją ofiarę? Kapitalistą, który prowadzi człowieka-owcę do roboty? Innym kapitalistą, który wiedzie swojego „podopiecznego” na zakupy? Kapłanem jakiejś religii, który ciągnie człowieka by składać mu fałszywe obietnice? Populistą? Politykiem, który prowadzi społeczeństwo w stronę autorytaryzmu? Mniejsza o to kim jest wilk; jest wielu kandydatów do tej roli. Ważniejsze, że owiec jest więcej. Ich – czyli nasz – los nie jest przesądzony, pod warunkiem, że przestaniemy być na niego – na własny los – ślepi i obojętni. To taki bajkowy morał, z burzliwej, niezwykłej i aż do bólu prawdziwej historii Twożywa.

Czytaj również:

Roztańczona aktywistka
i
Josephine Baker, zdjęcie: George Hoyningen-Huene, 1929 r., © George Hoyningen-Huene Estate Archives
Doznania

Roztańczona aktywistka

Stach Szabłowski

Josephine Baker wyszła ze slamsów, ale nigdy o nich nie zapomniała – mówiła o tym, stojąc u boku Martina Luthera Kinga podczas marszu na Waszyngton. Kiedyś była oglądana jako „egzotyczna piękność”, dzisiaj jej taniec rozpatrywany jest w kategoriach sztuki zaangażowanej.

Trwająca jeszcze do 1 maja berlińska wystawa poświęcona Josephine Baker ma tytuł Icon in Motion (Ikona w ruchu). Bo naturalnym żywiołem tej wszechstronnej artystki był właśnie gest, performans, taniec, którym rozgorączkowała międzywojenną Europę.

Czytaj dalej