Młodzi grzeczni
Sztuka + Opowieści, Przemyślenia

Młodzi grzeczni

Jan Błaszczak
Czyta się 4 minuty

Mody przemijają, kluby upadają, zmienia się krajobraz na wydawniczym polu, ale polska scena improwizowana niezmiennie ma się dobrze. Z wrocławskich jamów wyrosło EABS zdobywające coraz to nowe nagrody, w Lublinie tworzą muzycy związani z wytwórnią Kaisera Söze, w Kołobrzegu Plaża Zachodnia co chwila wypuszcza eksperymenty z pogranicza psychodeli i elektroniki. Dzieje się także w Warszawie, choć zamknięcie klubu „Pardon, To Tu” na placu Grzybowskim oraz „Eufemii” w podziemiach ASP z pewnością było sporym ciosem dla improwizującego środowiska. Właśnie z tym ostatnim klubem kojarzę Teo Oltera – perkusistę, kompozytora o szerokich horyzontach muzycznych. Zamiast dyskontować legendę ojca – tragicznie zmarłego członka kultowego zespołu Miłości – młody bębniarz stawia na pracę u podstaw. Grywa w niewielkich klubach, współtworzy kolejne składy, a swoje solowe poczynania wrzuca pro publico bono na YouTube’a. Obok freejazzowej improwizacji jako Sun Enough tworzy – jak sam twierdzi – „słabą elektronikę”, a pod pseudonimem Monster ZERO mierzy się z instrumentalnym hip-hopem. Posiada masę zapału, ale brakuje mu pretensji. Kiedy po raz pierwszy widziałem go na żywo, grał na tyłach budynku gospodarczego we Wschowie. Niewielki zestaw perkusyjny rozłożył w cieniu drzew. Choć było słoneczne popołudnie, publiczność zastygła w skupieniu. Nie potrzeba było popisów ani przesadnej ekspresji, by pasja Oltera się udzieliła.

Tego samego dnia Olter wystąpił również w duecie ze swoim duchowym pobratymcem – Jakubem Lemiszewskim. Kojarzony ze sceną poznańską gitarzysta i twórca muzyki elektronicznej także był związany ze stołeczną „Eufemią”. Pobytu w Warszawie nie wspomina jednak najlepiej. W artykule Jakuba Bożka dla portalu dwutygodnik.com zatytułowanym Dzieci Eufemii jak refren powracają dwa tematy: artystyczna niezależność i finansowa niewydolność. Lemiszewski wspomina, że w Warszawie nauczył się szybciej chodzić, bo nie stać go było na bilet komunikacji miejskiej. Tamte problemy nie wpłynęły jednak znacząco na obrany przez niego kierunek artystyczny. Zamiast zdołowanego, ubranego we flanelę rockmana ze Seattle Lemiszewski przypomina raczej slackera z pierwszych filmów Linklatera, beztroskiego kumpla Maca DeMarco i jego zwariowanej świty. Zakręcone są również jego klubowe nagrania solowe oscylujące wokół chicagowskiego footworku. Brawura, skłonność do mieszania estetyk czy „psucia” utworów za pomocą glitchy zwróciły m.in. uwagę kuratorów festiwalu Unsound, którzy zaprosili go do Krakowa w 2016 r. Twórczość Lemiszewskiego nieustannie ewoluuje, czego najlepszym dowodem są wydane w tym roku płyty Bubblegum New Age – błyskotliwa kotłowanina pomysłów, bliższa elektronicznej awangardzie niż klubowej scenie – oraz noiserockowa W tobie nie jestem sobą współtworzonego przez niego zespołu Złota Jesień.

Biorąc pod uwagę hiperaktywność obu muzyków oraz ich zróżnicowany repertuar, niełatwo było przewidzieć, jaki kierunek obierze ich wspólne wydawnictwo. Podejrzewałbym jedynie, że album ten pełen będzie stylistycznych zwrotów i erudycyjnych żartów, postawiłbym też jakąś sumę na dźwiękową bezkompromisowość i natłok kompozycyjnych zaskoczeń. 

No i straciłbym pieniądze, ponieważ Post Refference to klasyczny rockowy duet zakorzeniony w melancholijnym garażowym rocku początku lat 90. Charakterystyczne brzmienie gitary i tytuł pierwszego utworu jasno wskazują na fascynacje Sonic Youth, ale nad płytą duetu unosi się także duch Slint, Polvo czy mniej bombastycznych nagrań Mogwai. Wszechobecna melancholia, liryzm oraz powolne rozwijanie tematów (Zostaję) przypominają również późne dokonania Ewy Braun – zwłaszcza album Stereo. Choć Post Refference nie można nazwać krążkiem przełomowym, uderza łatwość, z jaką duet wchodzi w dialog z gigantami sceny. Improwizowane utwory Lemiszewskiego i Oltera charakteryzują: powściągliwość, trans wywołany za sprawą powtarzających się riffów gitary i lekkość zawdzięczana perkusiście, który chętniej eksploatuje talerze i werbel, niż uruchamia stopę. Albumowi pomagają również krótkie klawiszowe i elektroniczne przerywniki wprowadzające pożądany, aczkolwiek subtelny, element różnorodności.

Post Refference nie jest arcydziełem, ale pokazuje, że duet Lemiszewski i Olter cechują nie tylko brawura i kreatywność, ale i smykałka do wpadających w ucho melodii. Jest to więc dobry moment, by zapoznać się z ich twórczością, bo niewątpliwie jeszcze nieraz będzie o nich głośno. Tyle że wtedy wcale nie musi być już tak łatwo i przyjemnie.

Czytaj również:

Słychać wycie
i
Franz Marc, „Pies leżący na śniegu”, 1911 r., źródło: domena publiczna
Świat + Ludzie, Wiedza i niewiedza

Słychać wycie

Henryk Biegeleisen

Ponoć przeczuwa śmierć i ma moc widzenia zmarłych. A gdy wyjada trawę ze ścierniska, zwiastuje głód na przednówku. Pies w ludowych wierzeniach wielu kultur był pierwszym pomocnikiem złego ducha.

Śmierć – podobnie jak przeznaczenie – ma w wyobrażeniu naszego ludu i społeczeństw pierwotnych charakter mistyczny. Nastanie czy zjawienie się jej oznajmiają sny albo nadzwyczajne zdarzenia w życiu domowym, osobliwsze zachowanie otoczenia itp. A zapowiedzi te otrzymuje chory i zdrowy lub ich otoczenie – bezpośrednio lub pośrednio przez środowisko. Przez całe pasmo żywota snują się te niezliczone oznaki śmierci, a dostarczają ich zwykłe i świąteczne dni, domowe i polne zajęcia, pogoda i słota itp. Śmierć zapowiadają nie tylko osoby „przeczuciami”, ale także zwierzęta, żywa i martwa natura – „świat duchów” napomnieniem i groźbą daje znać o „bliskości zewsząd czyhającego wroga”. W takim stanie duszy „wszystko, co gdziekolwiek wydarzy się niezwykłego, daje do myślenia”. Aby więc uniknąć niebezpieczeństwa albo nie wywoływać „wilka z lasu”, przestrzegają różnych środków ostrożności. Takie wyobrażenia o przeczuciach, wróżbach i forpocztach śmierci mają nie tylko Słowianie (tak Małopolanie, jak i Wielkopolanie, Mazurzy, Ślązacy-Czesi, Morawianie, Słowacy, Bułgarzy, Serbowie, Ukraińcy, Rosjanie), ale także szczepy germańskie (Anglia, Skandynawia, Fryzja, Westfalia, Brandenburgia, Styria, Tyrol, Szwabia) i romańskie (Bretania, Rumunia), Szwajcarzy, Siedmiogrodzianie, Węgrzy, Estończycy, Finowie i inni. Paralele do owych zapowiedzi śmierci na ziemiach polskich odnaleźć można we wszystkich częściach świata, a zgodność ta zwyczajów głęboko zakorzenionych w duszy ludzkiej uczy nas, iż ogólnoludzkie węzły są równie silne jak cechy narodowe i że życiem ludzkim kierują prawa obowiązujące wszystkich, a tak niezachwianie jak prawa w naturze.

Czytaj dalej